ŚwiatAwaria rządowego samolotu z parlamentarzystami na pokładzie. Maszyna nie mogła wystartować

Awaria rządowego samolotu z parlamentarzystami na pokładzie. Maszyna nie mogła wystartować

Awaria rządowego samolotu na wojskowym lotnisku w Warszawie. Maszyna, na pokładzie której byli parlamentarzyści oraz m.in. marszałek sejmu Radosław Sikorski, miała problemy ze startem. Embraer po nabraniu prędkości nie zdołał się wznieść - pilot wyhamował maszynę. Nikomu nic się nie stało, wszyscy pasażerowie byli przypięci pasami. Najprawdopodobniej doszło do usterki nawigacji. Linie PLL LOT, do których należy samolot, oświadczyły, że "pilot zachował się zgodnie ze standardową procedurą".

Magdalena Wojnarowska

18 parlamentarzystów na pokładzie

- Samolot z parlamentarzystami na pokładzie miał awarię i musiał wrócić na lotnisko - poinformowała rzeczniczka marszałka sejmu Małgorzata Ławrowska. - Była to awaria, która uniemożliwiała dalszy lot. Samolot tuż po starcie zawrócił na lotnisko - wyjaśniła Ławrowska. Dodała, że najprawdopodobniej była to awaria nawigacji.

Delegacja polskich parlamentarzystów miała lecieć na spotkanie ze swoimi odpowiednikami w czeskiej Pradze. Ławrowska poinformowała, że na pokładzie było 18 osób, m.in. marszałek sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie: Elżbieta Radziszewska, Jerzy Wenderlich i Eugeniusz Grzeszczak, posłowie: przewodnicząca Polsko-Czeskiej Grupy Parlamentarnej Monika Wielichowska i Jan Rzymełka z Komisji Spraw Zagranicznych oraz przedstawiciele Kancelarii Sejmu, dwóch tłumaczy, fotograf i ochrona BOR.

Oświadczenie PLL LOT: samolot nie oderwał się od pasa

Samolot, który uległ awarii to wyczarterowany od LOT-u Embraer 175. PLL LOT w przesłanym Wirtualnej Polsce komunikacie wyjaśniają, że "samolot rządowy lecący do Pragi rozpoczął rozbieg na pasie startowym. Z uwagi na komunikat jednego z systemów, jaki pojawił się w kokpicie, zgodnie ze standardową procedurą obowiązującą w takich sytuacjach kapitan podjął decyzję o bezpiecznym przerwaniu rozbiegu i odkołowaniu na stanowisko postojowe w celu dokonania przeglądu systemu".

"Decyzję o bezpiecznym przerwaniu startu kapitan może podjąć tylko do osiągnięcia tak zwanej prędkości V1, czyli w momencie, w którym samolot cały czas jest na ziemi i ma wystarczającą długość pasa startowego by bezpiecznie wyhamować maszynę. Jest to procedura, która obowiązuje w każdym tego typu przypadku"- czytamy w komunikacie.

Linie podkreśliły, że "samolot nie wystartował ani nie oderwał się od pasa startowego". Według pasażerów, którzy znajdowali się na pokładzie, samolot zdołał się wznieść na niewielką wysokość.

"Mieliśmy przerażenie w oczach"

Samolot rozpędził się, ale pilot musiał go nagle wyhamować. - W momencie wznoszenia się w powietrze zaczął się proces gwałtownego hamowania. Na początku była taka chwila grozy, mieliśmy przerażenie w oczach - mówiła w TVN24 posłanka PO Monika Wielichowska, szefowa polsko-czeskiej grupy parlamentarnej, która także była na pokładzie embraera. Jak dodała, pasażerowie na początku nie wiedzieli, co się stało, ale zostali szybko uspokojeni przez pilota. Poinformowano ich, że przyczyną zdarzenia była "awaria części automatyki".

Zanim na dobre wystratowaliśmy ... Tuż po starcie, po nabraniu prędkości w momencie rozpoczęcia startu nastąpiło gwał...

- Miało się wrażenie, że pilot mocno walczy z maszyną. Szczególnie, że niektórzy pasażerowie twierdzili, że samolot minimalnie uniósł się nad ziemią. Udało się wyhamować, choć najedliśmy się sporo nerwów - powiedział z kolei wicemarszałek Jerzy Wenderlich, który też znajdował się na pokładzie maszyny. Jak dodał na antenie Polsat News, "było o krok od wielkiego nieszczęścia".

Jak powiedział Wenderlich, wyjazd do Czech został na odwołany i przełożony na inny termin, jeszcze nie ustalono jaki.

"W związku z sytuacją marszałek sejmu Radosław Sikorski rozmawiał osobiście z przewodniczącym Izby Poselskiej Czech Janem Hamáčkiem. Sytuacja została wyjaśniona przy pełnym zrozumieniu strony czeskiej" - napisano w komunikacie na stronie sejmu. Sikorski zabrał też głos na Twitterze, gdzie podziękował pilotowi i załodze samolotu.

Przetarg na samoloty dla VIP-ów

Po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. i rozformowaniu pułku specjalnego, który przewoził VIP-y, w gestii wojska pozostaje transport osób na najwyższych stanowiskach w państwie śmigłowcami. Należą one do 1. Bazy Lotnictwa Transportowego, utworzonej w miejsce 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT. Tam, gdzie niemożliwe jest użycie transportu cywilnego - np. w rejonie działań wojennych, wojsko przewozi oficjalne delegacje swoimi samolotami transportowymi.

Tymczasem już niedługo powinien ruszyć przetarg na małe samoloty do przewozu osób na najważniejszych stanowiskach w państwie. W połowie maja szef MON Tomasz Siemoniak poinformował, że rząd przyjął informację MON w sprawie pozyskania i eksploatacji tych maszyn. - Na jednym z najbliższych posiedzeń Rady Ministrów będzie przyjęty zapis do protokołu, który dopiero umożliwi rozpoczęcie procedury przetargowej - poinformował wicepremier.

Zamiar zakupu małych samolotów wicepremier Siemoniak zapowiedział w grudniu 2014 r. To jeden z elementów przyjętego przez rząd planu wzmocnienia bezpieczeństwa państwa. Mają to być dwie małe maszyny na 12-14 miejsc, które - po ograniczeniu liczby pasażerów do ośmiu - byłyby w stanie wykonać lot przez Atlantyk. Samoloty mają należeć do 1. Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie i być pilotowane przez wojskowe załogi.

Siemoniak zapowiadał, że maszyny zostaną kupione jeszcze w tym roku. Według planów MON mają to być samoloty używane.

Jak mówił w lutym odpowiedzialny za zakupy sprzętu i uzbrojenia wiceminister Czesław Mroczek, MON dostrzega potrzebę zakupu także większych samolotów. Resort przewiduje, że po wygaśnięciu w 2017 r. obecnej umowy na czarter maszyn od PLL LOT wojsko będzie obsługiwać przewóz VIP-ów także większymi, zakupionymi w tym celu maszynami.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1098)