Takiej awantury w studiu jeszcze nie było. "Niech pani nie krzyczy"

Gorąco w studiu TVN 24. Podczas programu "Kawa na ławę" doszło do sporu dot. wyboru kandydata na marszałka Sejmu. Prowadzący program Konrad Piasecki musiał uciszać swoich gości. Mowa o Agnieszce Dziemianowicz-Bąk i Stanisławie Tyszce.

Awantura w programie "Kawa na ławę"
Awantura w programie "Kawa na ławę"
Źródło zdjęć: © TVN 24
Sylwia Bagińska

Pierwszy spór w programie "Kawa na ławę" dotyczył aborcji. Następnie politycy zaczęli się spierać o wybór marszałka Sejmu.

Wszystko rozpoczęło się od wypowiedzi Stanisława Tyszki z Konfederacji, który nawiązał do umowy koalicyjnej aktualnej opozycji.

Tyszka potwierdził, że w umowie koalicyjnej jest zapis o tym, że podpisujący ją deklarują gotowość do zmniejszania obciążeń podatkowych nakładanych na pracujących. - Konfederacja pomoże wam realizować tę obietnicę - mówił do posłów aktualnej opozycji Tyszka. - Będziemy składali w tym zakresie projekty upraszczające i obniżające podatki - kontynuował.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dziennikarz musiał krzyczeć do polityków. Gorąco w studiu TVN24

Następnie poseł Konfederacji zwrócił uwagę na to, że z umowy koalicyjnej nie wynika, jaki charakter będą miały rządy koalicjantów.

- Chciałbym zapytać państwa, czy szanujecie wynik wyborów sprzed miesiąca. Mówię o tym, żeby przywrócić praworządne funkcjonowanie Sejmu. Czy państwa zdaniem ugrupowanie, które otrzymało 1,5 mln głosów poparcia, czyli Konfederacja, zasługuje na to, żeby uczestniczyć na równych prawach w pracy prezydium Sejmu? - pytał Stanisław Tyszka.

Następnie polityk zwrócił się bezpośrednio do Barbary Nowackiej z Koalicji Obywatelskiej, Agnieszki Dziemianowicz-Bąk z Lewicy i Michała Kamińskiego z Trzeciej Drogi z pytaniem, czy poprą ten pomysł. Senator Kamiński odpowiedział w swoim imieniu, że tak.

Wtedy do dyskusji dołączyła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Dziennikarz rozpoczął chwilę wcześniej uciszanie polityków. - Ja bym chciała zapytać, jak posłowie Konfederacji głosowali za wyborem wicemarszałków Sejmu IX kadencji - zwróciła się posłanka do Tyszki. Politycy nie reagowali na upomnienia Konrada Piaseckiego.

Następnie Dziemianowicz-Bąk przypomniała, że posłowie Konfederacji byli przeciwni wszystkim. - A byli wtedy reprezentowani wtedy w prezydium? Nie byli - odpowiedział Tyszka.

Posłanka dalej powtarzała, że Konfederacja "była przeciwna wszystkim". - Nie ma żadnego takiego standardu, ani zwyczaju. Wie pan, jaki jest zwyczaj sejmowy? Taki, że jak ktoś kandyduje na marszałka albo wicemarszałka Sejmu, to musi pozyskać większość. Jeśli kandydat Konfederacji uzyska większość parlamentarną i zostanie wybrany na taką funkcję, to będzie w prezydium - mówiła posłanka.

Tyszka chciał jej odpowiedzieć, ale wtedy stanowczym, uniesionym głosem prowadzący program przywołał ich do porządku. - Pana Stanisława Tyszkę i panią Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk proszę o (ciszę - red.) - mówił Piasecki i zdenerwowany dodał, że taka dyskusja nie pozwala dokończyć żadnego wątku.

Dalsza część kłótni

W dalszej części programu Nowacka zadeklarowała, że nie zagłosuje za kandydaturą Elżbiety Witek z PiS-u i Krzysztofa Bosaka z Konfederacji na marszałka Sejmu. Dodała jednak, że poseł nie ma u niej "czarnej kartki tak jak marszałek Witek".

Dziemianowicz-Bąk dodała, że jeśli Bosak otrzyma większość, to będzie marszałkiem. Zaznaczyła jednak, że nie odda na niego głosu. Swoją decyzję wyjaśniła tym, że ma wątpliwości do tego, jakby w Sejmie była wykorzystywana mównica przez polityków Konfederacji.

Wprost do posłanki Lewicy raz jeszcze zwrócił się Tyszka, oświadczając, że PiS przez ostatnie lata psuł polski parlamentaryzm. Wcześniej zaznaczył, że Dziemianowicz-Bąk jest krócej posłem niż on. - Nikt państwu nie odbiera mandatów poselskich - odpowiedziała. Między politykami znów doszło do spięcia. - Wy mieliście ten stolik przewrócić, a nie teraz żądacie, żeby wam fotel dostawić - dodała Dziemianowicz-Bąk. Tyszka tłumaczył się z decyzji swojej formacji sprzed lat dot. wyborów do prezydium.

Poseł Konfederacji zarzucił Lewicy, że nie szanują głosów wyborów. - Szanujemy, bo uznajemy mandaty poselskie - odpowiedziała Dziemianowicz Bąk. Dziennikarz TVN 24 musiał prosić posłankę o to, aby ta nie krzyczała programie.

Źródło: TVN 24

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1001)