Czy pana zdaniem kiedykolwiek dowiemy się z czyjej strony była to presja - bo tam żadne konkretne nazwiska nie
padają, czy konkretne osoby, które mogły taką presję wywierać - czy opinia publiczna dowie się, kto taką presję właśnie mógł
wywierać?
Tą wiedzę posiada załoga tego samolotu. To od niej zależy, czy w postępowaniu, które jest w tej chwili prowadzone
przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych, powie jak było. Bo
w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z sytuacją świadomego złamania przepisów ruchu
lotniczego. I tutaj tak
naprawdę nie wchodzi nawet tak
jakby do użycia tak zwana kultura sprawiedliwego traktowania. Jest coś takiego jak kultura sprawiedliwego traktowania,
"just culture", gdzie nie orzeka się o winie i odpowiedzialności za
popełnione błędy, ale nie orzeka się do pewnej granicy, do pewnego momentu,
kiedy komuś można udowodnić,
że świadomie złamał przepisy,
złamał procedurę. Ja jestem przekonany, że ta decyzja była
podyktowana presją.
Ja znam naprawdę wielu kapitanów i pilotów z Polskich Linii Lotniczych LOT.
To jest firma, która ma jeden z najwyższych standardów wykonywania lotów, jedna
z najbezpieczniejszych firm. I tym bardziej mnie boli, że doszło do takiej sytuacji, o której dzisiaj
mówimy. Ale zdecydowanie bardziej moim zdaniem jest tutaj jeszcze, są jeszcze dwa aspekty gorsze.
Bo my mamy do czynienia z sytuacją, kiedy osoby, które są odpowiedzialne za to, żeby zarządzać
firmami, które mają bezpiecznie albo nadzorować przestrzenią powietrzną, albo przewozić
pasażerów, zakładają grupę i dyskutują jak ukryć takie zdarzenie.
Ja się z czymś jeszcze takim nie spotkałem.
Panie doktorze, zatem posłowie
Koalicji Obywatelskiej domagają się wyjaśnień, składają zawiadomienie do prokuratury, domagają się
także wyjaśnień od samej głowy państwa i żądają dymisji. Pytanie kto powinien za to odpowiedzieć, czyje głowy
powinny, kolokwialnie rzecz ujmując, polecieć po takiej historii?
Niestety zawsze trzeba być odpowiedzialnym za słowo i za to, co się mówi. Jeżeli
z tych stenogramów wynika, że to było świadome wprowadzanie opinii publicznej w
błąd, świadoma próba politycznego ukrycia
tego zdarzenia, żeby nie miało wpływu na kampanię wyborczą jednego z kandydatów.
I co mamy dzisiaj mamy? Bezpieczeństwo lotnicze przegrało z polityką. W związku z czym osoby, które pełnią
tak ważną rolę, powinny, znaczy
na pewno powinny ponieść jakieś konsekwencje. To nie jest moją rolą, żeby decydować kto powinien i jakie
konsekwencje powinien podjąć.
Czyli wszystkie osoby, które pojawiają się w tej korespondencji, w tej grupie na
WhatsAppie Grinberg, powinny ponieść konsekwencje tego, co się wydarzyło pana zdaniem?
Jestem przekonany, że tak. Ale tą decyzję powinien podjąć minister zarządzający lotnictwem. Tym
ministrem dzisiaj jest pan minister Andrzej Adamczyk i ja apeluję do niego, że przecież doszło
do zagrożenia bezpieczeństwa prezydenta.
11 lat temu, 11
lat temu doszło do jednej z największych tragedii, która nas spotkała. I niczego się
nie uczymy. Chowamy to wszystko gdzieś pod dywan. Ja przytoczę jeden fragment. "Znajdźmy
jakiegoś eksperta niezależnego, który powie, że oni mogli polecieć. To nie my mamy powiedzieć, tylko niech
to zrobi niezależny ekspert. No nie mamy takich ekspertów, których możemy być pewni". No to co to jest innego,
jak nie próba tuszowania bardzo poważnego zdarzenia. Ale dla mnie jeszcze jest jedna rzecz istotna. Dlaczego
to zdarzenie zostało zgłoszone tak późno. Dlaczego Państwowa
Komisja Badania Wypadków Lotniczych,
pomimo wagi tego zdarzenia, bagatelizuje
to. Ta wypowiedź z dzisiaj przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych
napawa mnie bardzo dużym smutkiem,
bo takich rzeczy się nie robi, to jest bardzo poważna rzecz. A z drugiej strony naprawdę
nie trzeba dużo pracy do tego, żeby wyjaśnić przyczyny tego incydentu, bo one są jasne.
To prawda, ale teraz to być trudne, bo jak w tekście Szymona Jadczaka czytamy, to w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły także
nagrania z kokpitu maszyny, które z pewnością wyjaśniłyby wiele spraw.
Wystarczy, że załoga nie ujawniła czy nie zgłosiła
w odpowiednim czasie tego zdarzenia i służby w Polskich
Liniach Lotniczych LOT, służby bezpieczeństwa lotów nie podjęły decyzji o zabezpieczeniu nagrania, w związku
z czym te nagranie się, samolot jeżeli dalej latał, nagranie się nadpisało i już go nie ma. Nie ma dowodu, który mógłby dzisiaj czarno
na białym powiedzieć, czy były jakikolwiek naciski. Dzisiaj
z tym problemem, podejmując taką decyzję,
żeby później zgłosić, zbyt późno zgłosić te zdarzenie, dzisiaj z tym problemem zostaję sama załoga.
Ja uważam, że to jest w ogóle - załoga, nie zgłaszając tego w odpowiednim czasie, odpowiednio wcześniej albo ktoś, kto nie
dopełnił tego
obowiązku, żeby zgłosić i zabezpieczyć zapis z rejestratora dźwięku, zrobił załodze naprawdę niedźwiedzią przysługę.
Panie doktorze, czekamy zatem na wyjaśnienie tej sprawy. Odsyłamy także cały czas
naszych internautów do tekstu Szymona Jadczaka, w którym mogą państwo szeroko przeczytać o tym incydencie z lata 2020 roku.