Trwa ładowanie...
dnjem7f
Awantura o incydent z Andrzejem Dudą. Maciej Lasek mówi o winnych

Awantura o incydent z Andrzejem Dudą. Maciej Lasek mówi o winnych

Do wtorkowych doniesień Wirtualnej Polski ws. lipcowego lotu prezydenta Andrzeja Dudy odniósł się w programie "Newsroom WP" dr Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Poseł KO komentował zarzuty dotyczące wywierania presji na pilotach. - Takie informacje posiada załoga samolotu. I od niej zależy, czy w postępowaniu komisji powie jak było. Bo w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z sytuacją świadomego złamania przepisów ruchu lotniczego - tłumaczył dr Lasek. - Ja jestem przekonany, że ta sytuacja była podyktowana presją. Znam wielu kapitanów i pilotów z PLL LOT. To jest firma, która ma jeden z najwyższych standardów wykonywania lotów i tym bardziej mnie boli, że doszło do takiej sytuacji, o której dzisiaj mówimy - przekazał parlamentarzysta. - Osoby, które są odpowiedzialne za to, aby bezpiecznie przewozić pasażerów, zakładają grupę, na której dyskutują, jak ukryć takie zdarzenie. Ja się z czymś takim jeszcze nie spotkałem - mówił w programie dr Lasek. Prowadząca Agnieszka Kopacz dopytywała, czy powinien ktoś ponieść odpowiedzialność za całe zdarzenie. - Bezpieczeństwo lotnicze przegrało z polityką. Osoby, które pełnią tak ważną rolę, na pewno powinny ponieść jakieś konsekwencje. I tę decyzję powinien podjąć minister Adamczyk - dodał gość "Newsroomu WP".

Czy pana zdaniem kiedykolwiek dowiRozwiń

Transkrypcja:

Czy pana zdaniem kiedykolwiek dowiemy się z czyjej strony była to presja - bo tam żadne konkretne nazwiska nie padają, czy konkretne osoby, które mogły taką presję wywierać - czy opinia publiczna dowie się, kto taką presję właśnie mógł wywierać? Tą wiedzę posiada załoga tego samolotu. To od niej zależy, czy w postępowaniu, które jest w tej chwili prowadzone przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych, powie jak było. Bo w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z sytuacją świadomego złamania przepisów ruchu lotniczego. I tutaj tak naprawdę nie wchodzi nawet tak jakby do użycia tak zwana kultura sprawiedliwego traktowania. Jest coś takiego jak kultura sprawiedliwego traktowania, "just culture", gdzie nie orzeka się o winie i odpowiedzialności za popełnione błędy, ale nie orzeka się do pewnej granicy, do pewnego momentu, kiedy komuś można udowodnić, że świadomie złamał przepisy, złamał procedurę. Ja jestem przekonany, że ta decyzja była podyktowana presją. Ja znam naprawdę wielu kapitanów i pilotów z Polskich Linii Lotniczych LOT. To jest firma, która ma jeden z najwyższych standardów wykonywania lotów, jedna z najbezpieczniejszych firm. I tym bardziej mnie boli, że doszło do takiej sytuacji, o której dzisiaj mówimy. Ale zdecydowanie bardziej moim zdaniem jest tutaj jeszcze, są jeszcze dwa aspekty gorsze. Bo my mamy do czynienia z sytuacją, kiedy osoby, które są odpowiedzialne za to, żeby zarządzać firmami, które mają bezpiecznie albo nadzorować przestrzenią powietrzną, albo przewozić pasażerów, zakładają grupę i dyskutują jak ukryć takie zdarzenie. Ja się z czymś jeszcze takim nie spotkałem. Panie doktorze, zatem posłowie Koalicji Obywatelskiej domagają się wyjaśnień, składają zawiadomienie do prokuratury, domagają się także wyjaśnień od samej głowy państwa i żądają dymisji. Pytanie kto powinien za to odpowiedzieć, czyje głowy powinny, kolokwialnie rzecz ujmując, polecieć po takiej historii? Niestety zawsze trzeba być odpowiedzialnym za słowo i za to, co się mówi. Jeżeli z tych stenogramów wynika, że to było świadome wprowadzanie opinii publicznej w błąd, świadoma próba politycznego ukrycia tego zdarzenia, żeby nie miało wpływu na kampanię wyborczą jednego z kandydatów. I co mamy dzisiaj mamy? Bezpieczeństwo lotnicze przegrało z polityką. W związku z czym osoby, które pełnią tak ważną rolę, powinny, znaczy na pewno powinny ponieść jakieś konsekwencje. To nie jest moją rolą, żeby decydować kto powinien i jakie konsekwencje powinien podjąć. Czyli wszystkie osoby, które pojawiają się w tej korespondencji, w tej grupie na WhatsAppie Grinberg, powinny ponieść konsekwencje tego, co się wydarzyło pana zdaniem? Jestem przekonany, że tak. Ale tą decyzję powinien podjąć minister zarządzający lotnictwem. Tym ministrem dzisiaj jest pan minister Andrzej Adamczyk i ja apeluję do niego, że przecież doszło do zagrożenia bezpieczeństwa prezydenta. 11 lat temu, 11 lat temu doszło do jednej z największych tragedii, która nas spotkała. I niczego się nie uczymy. Chowamy to wszystko gdzieś pod dywan. Ja przytoczę jeden fragment. "Znajdźmy jakiegoś eksperta niezależnego, który powie, że oni mogli polecieć. To nie my mamy powiedzieć, tylko niech to zrobi niezależny ekspert. No nie mamy takich ekspertów, których możemy być pewni". No to co to jest innego, jak nie próba tuszowania bardzo poważnego zdarzenia. Ale dla mnie jeszcze jest jedna rzecz istotna. Dlaczego to zdarzenie zostało zgłoszone tak późno. Dlaczego Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, pomimo wagi tego zdarzenia, bagatelizuje to. Ta wypowiedź z dzisiaj przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych napawa mnie bardzo dużym smutkiem, bo takich rzeczy się nie robi, to jest bardzo poważna rzecz. A z drugiej strony naprawdę nie trzeba dużo pracy do tego, żeby wyjaśnić przyczyny tego incydentu, bo one są jasne. To prawda, ale teraz to być trudne, bo jak w tekście Szymona Jadczaka czytamy, to w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły także nagrania z kokpitu maszyny, które z pewnością wyjaśniłyby wiele spraw. Wystarczy, że załoga nie ujawniła czy nie zgłosiła w odpowiednim czasie tego zdarzenia i służby w Polskich Liniach Lotniczych LOT, służby bezpieczeństwa lotów nie podjęły decyzji o zabezpieczeniu nagrania, w związku z czym te nagranie się, samolot jeżeli dalej latał, nagranie się nadpisało i już go nie ma. Nie ma dowodu, który mógłby dzisiaj czarno na białym powiedzieć, czy były jakikolwiek naciski. Dzisiaj z tym problemem, podejmując taką decyzję, żeby później zgłosić, zbyt późno zgłosić te zdarzenie, dzisiaj z tym problemem zostaję sama załoga. Ja uważam, że to jest w ogóle - załoga, nie zgłaszając tego w odpowiednim czasie, odpowiednio wcześniej albo ktoś, kto nie dopełnił tego obowiązku, żeby zgłosić i zabezpieczyć zapis z rejestratora dźwięku, zrobił załodze naprawdę niedźwiedzią przysługę. Panie doktorze, czekamy zatem na wyjaśnienie tej sprawy. Odsyłamy także cały czas naszych internautów do tekstu Szymona Jadczaka, w którym mogą państwo szeroko przeczytać o tym incydencie z lata 2020 roku.
dnjem7f
dnjem7f
Więcej tematów