Awantura o czołgi. Wypływają kulisy rozmów Niemców z Polską
Kto ma rację w sporze o czołgi? Kto i kiedy wpadł na pomysł wymiany wiązanej? Czy Polska zamówiła Teslę, a miała dostać Trabanty? I jaki wpływ na fiasko rozmów miała polska umowa z Koreą Południową?
"Polska i Niemcy chcą wspólnie pomóc Ukrainie, ale zamiast tego kłócą się o czołgi" – piszą Morten Freidel i Konrad Schuller w niedzielę na łamach "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", szczegółowo rekonstruując okoliczności porozumienia i przyczyny jego dotychczasowego fiaska.
Autorzy cofają się do wydarzeń z 12 kwietnia. W tym dniu przewodniczący trzech komisji Bundestagu zatrzymali się na krótko w Warszawie w drodze do Kijowa. Szefowa komisji obrony Marie-Agnes Strack-Zimmermann (FDP), szef komisji ds. europejskich Anton Hofreiter (Zieloni) oraz kierujący komisją spraw zagranicznych Michael Roth (SPD) spotkali się z kolegami z Sejmu.
W śniadaniu uczestniczył też wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk, co nadało spotkaniu oficjalny charakter – czytamy w analizie opublikowanej na pierwszej stronie gazety.
Posłowie koalicji proponują rekompensatę dla Polski
Jak podkreślają autorzy, rozmowa rozpoczęła się "nie najlepiej". Szynkowski vel Sęk uważany jest za "twardego zawodnika" i "ostro zabrał się" za gości, krytykując opieszałość Niemiec w sprawie pomocy dla Ukrainy. Były wiceszef MSZ Michael Roth, który dobrze zna Szynkowskiego vel Sęka, kontrował jego argumenty. Pomimo tego Niemcy czuli się jak "biedni grzesznicy" podczas przesłuchania, a nie jak goście u przyjaciół.
Aby "ratować sytuację", troje niemieckich parlamentarzystów zaproponowało, by Polska zwróciła się do Berlina z prośbą o rekompensatę za przekazane Ukrainie czołgi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak twierdzi strona niemiecka, Polacy zareagowali pozytywnie na propozycję. Atrakcyjna wydała się im perspektywa otrzymania kilku egzemplarzy najnowszego niemieckiego czołgu Leopard 2 A7.
Pierwsze oznaki zniecierpliwienia
Freidel i Schuller zaznaczają, że rozwój wypadków po spotkaniu w Warszawie następował wolniej niż się spodziewano. Podczas spotkania w amerykańskiej bazie Ramstein dwa tygodnie później nic jeszcze nie było jasne. Z Warszawy nadeszły sygnały zniecierpliwienia, niemiecki rząd nie zareagował na to. Podczas spotkania niemieckiej minister obrony Christine Lambrecht z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem, strona niemiecka poleciła ustalenie szczegółów fachowcom.
Zobacz także: Olaf Scholz. Uosobienie niemieckiego stylu polityki
Niemiecki resort obrony zaproponował Polsce 100 czołgów Leopard 1 A5 – model z lat 60., zmodernizowany w latach 80. Jak twierdzi strona niemiecka, Polacy wykazywali początkowo zainteresowanie tą ofertą, jednak potem zareagowali jak ktoś, kto zamówił Teslę, a otrzymał Trabanta. Warszawa powiedziała "Nein".
Czy Polska ma powody do grymaszenia?
Berlin bronił swojej oferty zaznaczając, że nie ma żadnych zobowiązań wobec Polski. Gdy Polska przekazywała Ukrainie swoje czołgi, nie było żadnej umowy o wymianę (Ringtausch).
"Dopiero po fakcie próbowaliśmy nadać całej operacji charakter wymiany" – tłumaczy Roth. Z niemieckiego punktu widzenia Polska nie miała żadnych podstaw do "grymaszenia".
Na początku lipca Niemcy wyszli Polsce naprzeciw. Nowa oferta przewidywała przekazanie 20 Leopardów 2 A4. Dostawy miały zacząć się dopiero w kwietniu 2023 roku. W Berlinie uważano, że porozumienie z Polską jest blisko. Planowano nawet wspólne oświadczenie prasowe obu ministerstw, jednak sprawa znów utknęła w miejscu. W tej sytuacji Szynkowski vel Sęk oskarżył Niemcy o wprowadzenie Polski w błąd. Obie strony obarczają się wzajemnie o odpowiedzialność za fiasko.
Jaką rolę odegrała umowa Polski z Koreą Południową?
Strona niemiecka zwraca uwagę na fakt, że wkrótce po odrzuceniu niemieckiej oferty, Polska zawarła porozumienie z Koreą Południową o dostawę 1000 czołgów i kilkuset haubic. Berlin uważa, że czasowa zbieżność nie jest przypadkowa. Wyborcy PiS lubią, gdy ich politycy atakują Niemców.
"Być może Polacy chcieli wykorzystać sytuację w polityce wewnętrznej, uważając, że porozumienie z Niemcami niewiele daje, a wkrótce ma dojść do umowy z Koreą?" – zastanawiają się autorzy, powołując się na niejawne źródła.
Osoby dobrze poinformowane uważają, że szczególną rolę we fiasku porozumienia z Niemcami odegrał Szynkowski vel Sęk, który "pełni podobną rolę jak do niedawna ambasador Ukrainy Andrij Melnyk".
"W Niemczech stał się świadkiem koronnym zarzutu, że niemiecki rząd gra znaczonymi kartami. W Polsce gra antyniemiecką kartą" – piszą autorzy.
Dojście do porozumienia miał zdaniem strony niemieckiej dodatkowo utrudnić powrót w ostatniej chwili polskich negocjatorów do żądania przekazania najnowszego modelu Leoparda – A7 – perły niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Błaszczak zdementował doniesienia strony niemieckiej.
Negocjacje jak na bazarze
"Niemcy krytykują postawę Polaków" – piszą Freidel i Schuller. Strona niemiecka ma wrażenie, że negocjują "jak na bazarze", a przedmiotem rozmów jest "wymiana, której od początku nie było".
– W przeszłości funkcjonariusze PiS ciągle próbowali wzbudzać uprzedzenia do Niemiec" – mówi polityk SPD Roth. Zdaniem Strack-Zimmermann rozmowy z Polską przebiegają całkiem "konstruktywnie". Tworzenie wrażenia, że Niemcy złamały słowo, jest jej zdaniem godne pożałowania. Tylko jedna osoba cieszy się z tego – Władimir Putin.
"FAS" zaznacza, że krytyka pod adresem Polski dotyczy przede wszystkim formy: "Jeśli chodzi o meritum, nikt nie chce karcić Polaków". Krytyczniej niemiecka opinia publiczna przygląda się własnemu rządowi. Dotyczy to nawet posłów koalicji rządowej.
– Czy Bundeswehra rzeczywiście nie może oddać żadnego czołgu bez narażania na szwank bezpieczeństwa kraju?– pyta Strack-Zimmermann. Czołgi, które Niemcy oddałyby Polsce, pozostałyby przecież w granicach NATO – podkreśla posłanka FDP.