Awantura na Nowogrodzkiej. Marta Lempart wdała się w sprzeczkę ze sprzątaczką
Piątkowych wydarzeń Marta Lempart z pewnością nie zaliczy do udanych. Wraz z aktywistami ze Strajku Kobiet w imię protestu poplamili czerwoną farbą drzwi wejściowe do siedziby PiS. Jej polityczny manifest został jednak przerwany przez... panią sprzątającą.
Aktywiści związani z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet w piątek przeprowadzili "akcję ostrzegawczą" związaną z procedowaniem obywatelskim projektem zakładającym zaostrzenie kar za dokonanie aborcji. Sejm zająć się ma nim już 1 grudnia.
W ramach protestu liderka ruchu Marta Lempart wraz z grupą aktywistów postanowili poplamić czerwoną farbą chodnik przed wejściem do Ministerstwa Zdrowia oraz drzwi do siedziby Prawa i Sprawiedliwości. "Mamy prawo protestować! Niech dotrze! Strajk Kobiet i Cień Mgły zostawiły dziś ślady pod Ministerstwem Zdrowia i pod siedzibą PiS w Warszawie. A to nie jest koniec" - przekazała jedna z aktywistek w mediach społecznościowych.
- Nie będzie powodem do aborcji nawet to, że ciąża będzie pochodzić z przestępstwa, ani zagrożenie zdrowia. Będzie karanie kobiet więzieniem za aborcję - mówiła Marta Lempart przed siedzibą partii rządzącej przy ul. Nowogrodzkiej.
Jej wypowiedź została przerwana przez panią sprzątającą. - Kto to tak zrobił? - dopytywała wyraźnie zdenerwowana kobieta. - Otóż ja. Ja walczę za pani dzieci też - przyznała Lempart.
- To niech pani umyje teraz! - wykrzyczała na to sprzątaczka. Liderka Strajku Kobiet odpowiedziała jednak "nie". - A pani myśli, że mi za co płacą? Miliony zarabiam, żebym za kogoś sprzątała? - dopytywała kobieta. Całe zajście uwieczniono na nagraniu.
"Wielka rewolucja została powstrzymana przez panią utrzymującą porządek w budynku na Nowogrodzkiej. Zadanie umazania drzwi farbą okazało się dla liderki protestu na tyle skomplikowane, że nie obyło się bez ofiar. Tę kurtkę będzie trzeba długo prać" - komentował ironicznie poseł Konfederacji Artur Dziambor w mediach społecznościowych.
"Walka o prawa kobiet w wykonaniu Marty Lempart. Brak szacunku i pogarda do Pani sprzątającej. Należą się przeprosiny i zwrot kosztów sprzątania" - dodała z kolei europosłanka PiS Anna Zalewska, była szefowa MEN.
Źródło: wolne-media.pl/se.pl/WP Wiadomości