Autobus odjechał bez niego. Stracił dokumenty, wizę i bagaże
Doktorant z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Elmontser Elmoubark od 28 grudnia próbuje odzyskać swoje rzeczy osobiste. Tego dnia jechał autokarem FlixBusa. Podróż dla Elmontsera zakończyła się na autostradzie przed granicą z Niemcami. Autobus odjechał z dwoma bagażami, ale bez pasażera. Nie zdawał sobie sprawy, że autokar może odjechać bez niego.
Sprawę opisuje poznańska Gazeta Wyborcza. Autokar FlixBusa (N1381) jechał 28 grudnia ubiegłego roku swoją stałą trasą, z Poznania na lotnisko Berlin Brandenburg
- Około godz. 5.20 kierowca zarządził przerwę na toaletę. To było na autostradzie, przed granicą, ale jeszcze w Polsce, na ostatnim przystanku przed stacją benzynową - relacjonuje Elmontser Elmoubark, który był pasażerem tego autobusu.
Elmontser na UAM w Poznaniu robi doktorat z archeologii. Pracuje w Sudanie. Był w drodze na lotnisko do Berlina, skąd miał lecieć do Afryki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Utracone bagaże
- Gdy wyszedłem z tej toalety, autobusu już nie było. Kierowca zostawił mnie na postoju przy autostradzie, odjechał z moim rejestrowanym bagażem - to były dwie walizki, każda po ponad 20 kg, oznaczone zawieszką bagażową FlixBus z imieniem, nazwiskiem i adresem - i bagażem podręcznym, w którym były mój paszport, wiza, komputer z materiałami do pracy doktorskiej, aparat fotograficzny i inne dokumenty - mówi w rozmowie z "Wyborczą".
Pomocni okazali się przypadkowi ludzie, którzy zatrzymali się na tym samym postoju. Zabrali go do auta i zawieźli do Berlina. Próbowali dogonić autokar - bez skutku. W Berlinie doktorat przebukował lot. Wytłumaczył, dlaczego nie poleci samolotem. Linie lotnicze poszły mu na rękę.
Elmoubark wrócił do Polski. W Poznaniu on i jego partnerka rozmawiali z innymi kierowcami FlixBusa. - Kierowcy powiedzieli nam, że byli na miejscu, gdy rano przyjechał autobus z bagażem, i że pomagali ten bagaż nadać w biurze FlixBusa na ZOB. Okazało się, że to biuro nie ma numeru telefonu, nie da się z nimi skontaktować - relacjonują.
Następnego dnia wrócili do Berlina na ZOB. Tam usłyszeli, że bagaże zostały odesłane do centralnego magazynu rzeczy zagubionych. Problem w tym, że FlixBus ma cztery takie magazyny: w Berlinie, Hamburgu, Pradze i Warszawie. Mięli wypełnić formularz i czekać, aż któryś z magazynów do nich zadzwoni.
- Mimo że bagaż był odpowiednio oznaczony, nikt się ze mną nie skontaktował - mówi Elmoubark. - Jedyna forma kontaktu to zgłoszenie zaginionego bagażu poprzez formularz na stronie przewoźnika. Zrobiłem to. Ale pozostało to bez odpowiedzi. To już tydzień. I nic - mówi doktorant.
Stracił dokumenty
Elmoubark stracił dokumenty. Musiał wyrodzić zastępcze papiery w ambasadzie Sudanu w Berlinie. W międzyczasie zgłosił sprawę zaginięcia niemieckiej policji.
- Teraz chciałbym już tylko odzyskać mój bagaż. To były dwie walizki z dużą ilością wartościowych rzeczy - miałem tam rzeczy osobiste, prezenty dla rodziny. Straciłem bagaż podręczny, więc teraz nie mogę wrócić do kraju pochodzenia i nie mogę normalnie wypełniać moich obowiązków wobec pracodawcy. Wstrzymana została też moja dysertacja doktorska. Szef z Sudanu dzwonił już i pytał, gdzie jestem - mówi w rozmowie z gazetą.
Przewoźnik tłumaczy
W środę późnym popołudniem Agata Kuźnia z FlixBusa napisała "Wyborczej", że "w dniu 02.01.2023 udzielono pasażerowi odpowiedzi na wysłany przez niego formularz", a pasażer został poinformowany, że "według standardowej procedury weryfikacja przypadku zaginionego bagażu może potrwać do 14 dni, zanim otrzyma on odpowiedź".
Przewoźnik zapewnił, że z uwagi na okoliczności sprawy przyśpieszy ten proces.
Z kolei partnerka doktoranta jest zaskoczona tym, że autobus odjechał. - Pracownik infolinii FlixBus powiedział, że kierowca ogłasza przerwę 10 min i trzeba się zmieścić w tym czasie. Mój partner na pewno się w tym czasie zmieścił. Nie wyobrażam sobie, jak w ogóle mogło dojść do takiej sytuacji. Na Facebooku znalazłam nawet grupę osób poszkodowanych przez FlixBusa, które znalazły się w podobnych sytuacjach. Okazało się, że mój partner nie jest jedynym, którego autobus zostawił - mówi Helena Kryg.