Seniorka czekała półtorej godziny na poradę. Poczekalnia była pusta
Lekarz miał udzielać teleporad w czasie, gdy starsza pani czekała półtorej godziny w poznańskim POSUM w pustej poczekalni. Nikt jej nie wytłumaczył, dlaczego tak długo czeka. Nikt też nie poinformował, ile telefoniczne porady będą trwały - pisze poznańska "Gazeta Wyborcza".
90-latkę w sylwestra bolało gardło i kości, miała też temperaturę. Myślała, że może to angina i potrzebny będzie antybiotyk, więc zależało jej na szybkiej poradzie.
Poradnie lekarza rodzinnego były zamknięte, ponieważ Sylwester przypadał w sobotę. Po telefonie do najbliższego punktu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Poznańskim Ośrodku Specjalistycznych Usług Medycznych dziennikarka "Gazety Wyborczej", synowa 90-latki dowiedziała się, że trzeba czekać "od godziny do trzech godzin".
Seniorka na miejscu była o godz. 19.20. Poczekalnia była zupełnie pusta. Po chwili gabinet opuściła pani z dzieckiem. Lekarz wyszedł na moment, potem jednak zamknął się w gabinecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Usiedli przy stole z premierem. Oto co usłyszał Morawiecki
Po godzinie mąż dziennikarki, który przyjechał z 90-latką zdecydował się zapukać do gabinetu. Okazało się, że lekarz rozmawia przez telefon. Siedząca obok pani w jego imieniu wyjaśniła, że udziela teleporad - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Najwyraźniej lekarz zdecydował, że udzielanie teleporad jest pilniejsze niż zbadanie 90-latki.
Poznań. Dyrektor nie dostrzegł nieprawidłowości
O komentarz dziennikarka gazety poprosiła dyrektora Poznańskiego Ośrodka Specjalistycznych Usług Medycznych Konrada Zaradnego. Jak wyjaśnił, "w sylwestra od godz. 19.20 lekarz dyżurny rzeczywiście udzielał teleporad. To on decyduje o kolejności przyjęć, przy czym teleporady są równie ważne jak wizyty osobiste". Dodał, że w tym przypadku nie dostrzegł żadnych nieprawidłowości.
Marta Żbikowska, rzeczniczka Wielkopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia przekazała, że gdy pacjenci są niezadowoleni z obsługi w przychodni, mogą składać skargi. Na ich podstawie NFZ będzie wyjaśniał sprawę.
Źródło: Gazeta Wyborcza