Austria wybiera prezydenta. Będzie kolejne zwycięstwo populistycznej fali?
• W Austrii trwa powtórzona druga runda wyborów prezydenckich
• Kandydaci to reprezentant skrajnej prawicy Norbert Hofer i były lider Zielonych Alexander van der Bellen
• Za pierwszym razem wygrał van der Bellen, jednak tym razem nieznacznym faworytem jest Hofer
• Kandydat nacjonalistów opowiada się z z Grupą Wyszehradzką, ale i bliższymi związkami z Rosją
W poniedziałek kandydat Wolnościowej Partii Austrii (FPO) Norbert Hofer może zapisać się w historii i stać się pierwszym w powojennej Europie prezydentem reprezentującym skrajną prawicę. W powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich jeszcze raz zmierzy się z byłym przywódcą Zielonych Alexandrem van der Bellenem i wiele wskazuje na to, że wygra. Choć wynik będzie zapewne na ostrzu noża, to ostatnie sondaże - a także bukmacherzy - to jemu przyznawały większe szanse.
Gdy Austriacy głosowali za pierwszym razem w maju, wygrał przedstawiciel lewicy, jednak wyniki głosowania - przewaga van der Bellena wyniosła mniej niż 1 procent - zostały zakwestionowane przez Sąd Najwyższy ze względu na niedotrzymanie procedur. Powtórka miała odbyć się w październiku, ale została przełożona ze względu na wadliwy klej w kopertach przeznaczonych do głosowania listownego.
Historia rosnącej popularności Hofera to scenariusz powtarzający się niemal w całej Europie, a także za oceanem. Młody, energiczny, medialny, przez długi czas niedoceniany polityk partii uznawanej za zbyt radykalną (FPOe założyli byli naziści), by rządzić, zdobywa serca wyborców w bezkompromisowy sposób występując przeciwko imigrantom, politycznej poprawności, wytykając hipokryzję elit, snując wizję odnowy dumy i potęgi kraju. A przy okazji głosząc idee pojednania z Rosją. "Będziecie zdumieni rzeczami, które będą możliwe kiedy zostanę prezydentem" - powiedział podczas jednej z debat.
Teoretycznie jednak ograniczone uprawnienia prezydenta w Austrii przeczą tej zapowiedzi - z jednym wyjątkiem: prezydent ma prawo rozwiązać parlament. O możliwości takiego ruchu i tym samym zakończeniu kadencji obecnego rządu Hofer mówił już niejednokrotnie. To z kolei może prowadzić do zwycięstwa FPOe, która przewodzi w sondażach. Jak jednak wyjaśnia dr Alexander Clarkson, europeista i niemcoznawca z King's College w Londynie, byłby to wysoce ryzykowny manewr z perspektywy skrajnej prawicy.
- Sondaże wskazują, że FPOe potrzebowałoby partnera do koalicji. Dlatego taki ruch mógłby im tylko zaszkodzić i pogorszyć perspektywy - mówi ekspert. Jak jednak dodaje, sukces skrajnej prawicy może spowodować że w podobną stronę podąży też centroprawicowa Austriacka Partia Ludowa pod przewodnictwem 30-letniego Sebastiana Kurza. Tym bardziej, że Kurz już teraz zdradza podobne antyliberalne tendencje co Hofer.
Zwycięstwo Hofera może jednak dodatkowo skomplikować sytuację w Unii Europejskiej. Kandydat skrajnej prawicy początkowo opowiadał się za zorganizowaniem referednum w sprawie wyjścia z Unii, choć po brytyjskim referendum zmienił swoją pozycję, mówiąc że do referendum powinno dojść tylko jeśli dojdzie do większej centralizacji władzy w Brukseli. Co ważne z perspektywy Polski, Hofer wraz z jego partią podzielają wiele poglądów na politykę unijną państw Grupy Wyszehradzkiej, a nawet zapowiadają ubieganie się o dołączenie do tego klubu państw. FPO widzą w nim przeciwwagę dla Angeli Merkel (wg słów lidera partii Merkel to "najniebezpieczniejszy polityk Europy") i ważnego partnera w sporze o politykę migracyjną.
Ale zwycięstwo kandydata partii o nazistowskich i wielkoniemieckich korzeniach ideologicznych prawdopodobnie nie byłoby dla Polski dobrą wiadomością. Byłoby natomiast pozytywnym wynikiem dla Władimira Putina - kolejnym w całej serii korzystnych dla Rosji wyników wyborów. Hofer, podobnie jak jego odpowiednicy w innych krajach Europy, jest gorącym orędownikiem pojednania z Kremlem. Proponuje zniesienie sankcji, uznaje Krym za terytorium Rosji i zapowiedział, że Moskwa będzie jedną z pierwszych stolic, którą odwiedzi jako prezydent.