PolitykaAustralia. Wstrząsające relacje Polaków, których dotykają pożary. "Z nieba leci popiół"

Australia. Wstrząsające relacje Polaków, których dotykają pożary. "Z nieba leci popiół"

Ogromne pożary w Australii dotykają mieszkających tam Polaków. - W zależności od kierunku wiatru, czasem spadają z nieba spalone liście eukaliptusowe, czasem tylko popiół. Są dni o bardzo ograniczonej widoczności, czasem trzeba nosić maseczki antysmogowe – mówi Wirtualnej Polsce Żaneta Branch, która od 12 lat mieszka w Australii.

Australia. Wstrząsające relacje Polaków, których dotykają pożary. "Z nieba leci popiół"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

07.01.2020 | aktual.: 07.01.2020 14:58

Pożary w Australii pustosza ogromne tereny. W ich wyniku zmarło 25 osób i około pół miliarda zwierząt. Na wstrząsających filmach widać setki martwych kangurów i koali. Żaneta Branch mieszka w Sydney, które położone jest w najbardziej poszkodowanym przez pożary stanie, w Nowej Południowej Walii. Od września pożary zniszczyły tu około 5 milionów hektarów.

- Już od początku listopada bardzo namacalnie odczuwamy pożary, które szaleją w zasadzie wszędzie wokół miasta. Ogromna większość Gór Błękitnych, została dotkliwie zniszczona, niektóre ich części wciąż płoną. W zależności od kierunku wiatru, czasem w Sydney spadają z nieba spalone liście eukaliptusowe, czasem tylko popiół. Są dni o bardzo ograniczonej widoczności, czasem trzeba nosić maseczki antysmogowe, bo jakość powietrza spada do bardzo niskiego poziomu. Nagle zaczęło brakować maseczek na półkach sklepowych – relacjonuje Żaneta, autorka bloga "Polka w Australii pisze".

Lekarze mają mnóstwo pracy

Polka przyznaje, że szpitale w Sydney od tygodni notują dużo wyższą liczbę przyjęć pacjentów z problemami niewydolności dróg oddechowych, spowodowanymi długotrwałą ekspozycją na zanieczyszczone powietrze. - Dym bywa uciążliwy i nie ma na niego rady. Wiele imprez sportowych zostało w ostatnich tygodniach odwołanych lub przełożonych ze względu na słabą widoczność. Uniwersytet w Sydney musiał raz odwołać zajęcia, ponieważ cały czas włączał się alarm przeciwpożarowy. Podobna sytuacja miała miejsce na lotnisku, na szczęście obyło się bez ewakuacji – mówi Żaneta Branch.

Sydney pokrywają fragmenty spalonego buszu:

Obraz
© Archiwum prywatne

I dodaje, że samochody w Sydney każdej nocy pokrywały warstwy popiołu. Przez kilka tygodni nie było mowy o suszeniu na dworze prania czy wietrzeniu mieszkania. - W czasie roku szkolnego dzieci nie mogły wychodzić na przerwie na dwór i musiały spędzać całe dnie w budynkach szkolnych. Dzieci z astmą musiały opuszczać lekcje i zostawać w domu. Zajęcia fizyczne i wycieczki szkolne były odwołane – mówi Żaneta Branch.

Wszędzie dym

Obecnie w Nowej Południowej Walii są wakacje szkolne. - Mnóstwo ludzi musiało zmienić plany wakacyjne i zamiast na południe, wyruszyć na północ Australii, gdzie zagrożenie jest mniejsze. W najgorszym w Sydney czasie pracownicy wykonujący swoją pracę na zewnątrz, musieli ją przerwać. Wszystkie te niedogodności są oczywiście niczym w obliczu tragedii ofiar pożarów. Większość mieszkańców Sydney zna osobiście kogoś, kto został bezpośrednio dotknięty aktualną katastrofą – mówi Polka.

Z kolei w Melbourne mieszka Joanna Miłosz. Tam pożary nie dotarły, ale mieszkańcom daje się we znaki dym niesiony przez wiatr. - Na szczęście u nas się nie pali, jedynie miasto w dymie. Wszyscy dajemy pieniądze na pomoc. Ci co mogą, dają dach nad głową potrzebującym. Dzisiaj wzruszyłam się, bo pszczelarze robią zbiórkę surowego miodu na rany oparzeniowe u zwierząt. A sami walczą przecież o życie swoich pszczół – mówi nam Joanna.

I opisuje sytuację w Melbourne. - Dokucza nam dym. Aura jest szaro mglista. Pachnie jak z dymiącego ogniska. Ale jest chłodno i deszczowo, i to nas cieszy. Chociaż do ujarzmienia pożarów daleka droga. Busz potrafi się żarzyć tygodniami i wystarczy silny wiatr, by ponownie zaczął się roznosić ogień – mówi Joanna Miłosz.

Polki mieszkające w Australii opisują dramat mieszkańców, którzy stracili w pożarach swoje domy. - Kiedy w miejscowości Mallacoota cztery tysiące osób zostało otoczone płomieniami z każdej strony, jedynym ratunkiem okazało się koczowanie przez całą noc na plaży. Nagrania ofiar przypominały apokaliptyczne obrazy, niebo przybrało kolor czerwony, dzieci krztusiły się od dymu, bo brakowało dla nich maseczek. Tysiąc osób zostało ewakuowanych na statkach marynarki wojennej. Osoby potrzebujące natychmiastowej pomocy przetransportowane zostały helikopterami – mówi Żaneta Branch.

Polka podkreśla, że po ewakuacji osoby, które straciły w pożarach bliskie osoby lub domy, otrzymują natychmiastową pomoc finansową, by pokryć najpilniejsze potrzeby. Kolejnym krokiem może być złożenie wniosku o pomoc finansową w związku z utratą przychodów, spowodowaną pożarami. Rząd australijski dysponuje funduszem dostępnym dla ofiar pożarów. Pomoc taka wypłacana jest maksymalnie 13 tygodni.

Na pomoc koalom

Wszyscy wspomagają także cierpiące w pożarach zwierzęta. - Australijczycy bardzo przeżywają tragedię zwierząt. Prywatne osoby organizują zbiórki lekarstw i innych niezbędnych rzeczy potrzebnych do ratowania kangurów czy koali i na własną rękę przewożą je do lokalnych szpitali weterynaryjnych – mówi Żaneta Branch.

– Wspieramy szpitale dla zwierząt. Ale problem jest dużo głębszy. Odbudowa miasteczek i infrastruktury zajmie kilka lat. Ludzie szukają winnych. Wskazują premiera, krążą filmiki jak jest zwymyślany przez strażaków i ludzi, którzy stracili swoje domy – podkreśla Joanna Miłosz.

Polki przyznają, że pożary zawsze były częścią Australii. Sezon pożarowy w północnej części kontynentu przypada na okres od czerwca do sierpnia, natomiast na południu najbardziej niebezpiecznym okresem jest czas między grudniem a marcem. - Bieżący sezon pożarowy zaczął się jednak wcześniej niż zwykle. Pożary są aktualnie dużo bardziej intensywne ze względu na panującą w Australii nieprzerwanie już od siedmiu lat suszę. Kombinacja ekstremalnie wysokich w tym roku temperatur, silnych wiatrów i bardzo niskiej wilgotności powietrza bardzo sprzyja niekorzystnemu rozwojowi sytuacji pożarowej – mówi Żaneta Branch.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (153)