Australia: śmierć po ataku meduzy
W Australii zmarł w sobotę brytyjski turysta, śmiertelnie porażony przez meduzę. Do tej pory uważano, że poparzenie przez meduzę, żyjącą w wodach wokół Wielkiej Rafy Koralowej, nie jest groźne dla życia.
02.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Richard Jordan został porażony przez meduzę podczas kąpieli w morzu, w popularnym kurorcie na wyspie Hamilton, na Rafie Koralowej. Zmarł 2 dni po poparzeniu, mimo że udzielono mu natychmiastowej pomocy medycznej.
Jest to pierwszy w historii przypadek śmierci wskutek poparzenia przez meduzę. Meduza Irukandji, wielkości kciuka, jest jedną z wielu porażających jadem meduz, występujących latem w wodach wokół Wielkiej Rafy Koralowej. Dlatego Australijczycy nie kąpią się latem w morzu. Robią to jednak turyści.
Na jad tych meduz nie ma odtrutki. Porażenie nim jest bardzo bolesne, wywołuje skurcze i krótkotrwały paraliż, który może doprowadzić do utonięcia ofiary. Jako pierwszą pomoc w przypadku porażenia jadem, stosuje się ocet. Butelki z octem stoją na każdej plaży w Australii obok koła ratunkowego.
Tego lata z powodu porażeń przez meduzy hospitalizowano już sto osób. (and)