Atak na szkołę religijną w Jerozolimie
Co najmniej osiem osób zginęło w ataku na szkołę religijną na
przedmieściach Jerozolimy - podały izraelskie służby ratownicze.
Libańska telewizja Manar, należąca do radykalnego ugrupowania Hezbollah, ogłosiła, że zamachu dokonała nieznana wcześniej grupa, nazywająca się Męczennikami Imada Mugniyah i Gazy.
Telewizja Manar nie podała szczegółów dotyczących domniemanych zamachowców. Imad Fayez Mugniyah był jednym z liderów Hezbollahu. W lutym zginął w zamachu bombowym w Syrii, a Hezbollah oskarżył o jego śmierć Izrael.
Rzecznik izraelskiej policji Szmuel Ben Ruby powiedział, że na teren szkoły wtargnęło jeden lub dwóch terrorystów, którzy otworzyli ogień we wszystkich kierunkach. Rzecznik powiedział, że jeden z napastników, który - jak się wydaje - miał na sobie pas z ładunkami wybuchowymi, został zastrzelony.
Inne źródła mówią, że napastników było dwóch i obaj zostali zabici.Telewizja izraelska podała, że mógł być także trzeci zamachowiec, któremu udało się uciec. Rzecznik policji Daniel Seaman powiedział, że sprawcą był jeden człowiek. Liczba rannych podawana przez media waha się od 10 do 35.
Jak opisują świadkowie i media, dwóch uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do jesziwy Merkaz HaRaw w jerozolimskiej dzielnicy Kyriat Mosher i otworzyło ogień do znajdujących się w niej uczniów. W sali jadalnej przebywało wówczas około 80 osób.
Jest to pierwszy zamach w Jerozolimie od czterech lat - powiedział rzecznik rządu izraelskiego.
Po zamachu były sprzeczne doniesienia o liczbie napastników. Służby ratownicze mówiły o dwóch i twierdzą, że obaj zginęli w wymianie ognia.
Radykalne palestyńskie ugrupowanie Hamas nazwało zamach "heroicznym czynem" i stwierdziło, że jest to odpowiedź na "zbrodnie" Izraela. Rzecznik MSZ Izraela podkreślił zaś, że jego kraj nadal będzie prowadził rozmowy pokojowe z Palestyńczykami.
W Strefie Gazy mieszkańcy wyszli na ulice, strzelając w powietrze, by wyrazić radość na wieść o ataku.