ŚwiatAtak na politykę migracyjną Szwecji. Trump się tłumaczy, ale każdy widzi to, co chce

Atak na politykę migracyjną Szwecji. Trump się tłumaczy, ale każdy widzi to, co chce

Prezydent Donald Trump ponownie wywołał zamieszanie po obu stronach Atlantyku, tym razem podając Szwecję za przykład zagrożeń, które niesie ze sobą imigracja. Co miał na myśli? Czy ma rację? Sprawdziliśmy.

Atak na politykę migracyjną Szwecji. Trump się tłumaczy, ale każdy widzi to, co chce
Źródło zdjęć: © Gizmodo.pl | David Ramos

20.02.2017 | aktual.: 21.02.2017 15:11

Podczas wiecu na Florydzie Donald Trump przekonywał o konieczności zapewnienia Amerykanom bezpieczeństwa poprzez ograniczenie napływu imigrantów – Patrzcie, co się dzieje w Niemczech! Patrzcie co w piątek wydarzyło się w Szwecji! Szwecja! To niewiarygodne. Przyjęli wielu [imigrantów]. Teraz mają problemy, o których nigdy wcześniej by nie pomyśleli! – grzmiał prezydent USA.

Najbardziej zaskoczeni byli sami Szwedzi, którzy zalali Twitter informacjami o tym, że w piątek wieczorem przede wszystkim emocjonowali się wyborem reprezentanta na konkurs Eurowizji. Według dziennika "Aftonbladet" w piątek wieczorem zmarła ofiara wypadku przy pracy, a policja w Sztokholmie miała pełne ręce roboty z powodu samospalenia mężczyzny i pościgu za pijanym złodziejem samochodów.

Trump tłumaczy, że odwoływał się do programu w telewizji Fox News. Prezydent USA najprawdopodobniej w piątek wieczorem oglądał program Tuckera Carlsona i zobaczył fragment filmu dokumentalnego na temat przemocy wywołanej przez imigrantów w Szwecji. Pomyłka polegała na tym, że część dłuższego obrazu zawierającego materiały archiwalne wziął za ilustrację bieżących wydarzeń. Wpadkę można uznać za śmieszną i pasującą do stylu sprawowania urzędu przez Trumpa. Wpisuje się ona jednak w zdobywającą popularność po obu stronach Atlantyku krytykę polityki otwartości i akceptacji imigrantów.

Przykład upadku chrześcijańskiej Europy

Szwecja pokazywana jest jako bogaty, niegdyś bezpieczny kraj, który pod wpływem napływu imigrantów i uchodźców z krajów muzułmańskich stanął nad przepaścią. W mediach i internecie krążą opowieści o zakazanych rewirach, w których obowiązuje szariat, czyli prawo koraniczne. Szwecja nazywana jest także „europejską stolicą gwałtów”, co ma być wynikiem napływu imigrantów.

Tego rodzaju wywołujące wzburzenie wiadomości dużo łatwiej jest rozpowszechniać niż dementować. Znacznie trudniej jest przebić się sprostowaniom płynącym od szwedzkich urzędników twierdzących, że strefy szariatu nie istnieją, a liczba przestępstw na tle seksualnym od dawna jest wysoka z powodu restrykcyjnego prawa i większej niż gdzie indziej gotowości kobiet do zgłaszania wszelkiego rodzaju napaści.

Od dwudziestu lat statystyki gwałtów w Szwecji są trzykrotnie wyższe niż średnia europejska, co wynika ze sposobu gromadzenia danych i nie oznacza, że społeczeństwo jest bardziej skłonne do przemocy. Na przykład każdy incydent przemocy seksualnej w małżeństwie w Sztokholmie czy Malmö liczony jest osobno, a w innych krajach wszystko, co dzieje się w takim toksycznym związku, traktowane jest jako pojedyncze przestępstwo. Szwedzi także automatycznie uwzględniają w statystykach każde zgłoszenie, zanim zostanie potwierdzone albo zakwalifikowane przez organy ścigania bądź sądy.

Badania wskazują, że Szwedzi praktycznie nie spotykają się z korupcją wśród policjantów, a funkcjonariuszy darzą zaufaniem dużo większym, niż w innych krajach Europy. Skutkiem tego jest większa niż w innych miejscach gotowość do zgłaszania wszelkiego rodzaju przestępstw. Z tego też powodu porównanie publikowanych przez ONZ danych z różnych krajów pozwala wyciągnąć szokujący wniosek, że nigdzie na świecie kobiety nie były i nie są bardziej narażone na gwałt niż w Szwecji. I nie ma to nic wspólnego z napływem imigrantów.

Każdy znajdzie coś, co go przekona

Spojrzenie na dane imigracyjne rysuje fascynujący obraz szwedzkiego społeczeństwa. Około 15 proc. wszystkich mieszkańców Szwecji urodziło się poza granicami kraju. Największą grupę, bo ok. 10 proc. spośród ponad półtora miliona imigrantów, stanowią Finowie, którym co najwyżej zarzucić można pijaństwo i ekscesy w saunach. Polacy są na czwartym miejscu. Najwięcej emocji wywołuje potężna grupa imigrantów z krajów muzułmańskich, w tym Syryjczyków, którzy w ostatnich latach uciekali przed wojną domową.

Tę informację też można przedstawić na różne sposoby w zależności od tego, co chcemy udowodnić. Co trzeci imigrant pochodzi z kraju zdominowanego przez mieszkańców Allaha, ale dużą część spośród tych ludzi stanowią Asyryjczycy, a więc chrześcijanie z Syrii i Iraku. Z tego powodu „mały Bagdad”, czyli Södertälje, jest miejscowością chrześcijańską, a nie muzułmańską. Kłopotów w tym miejscu nie można tłumaczyć dżihadem.

Malmö, trzecie co do wielkości miasto Szwecji, w oczach wielu Europejczyków stało się symbolem bezprawia i patologii spowodowanych falą imigracji. Ze szczytem fali uchodźców w 2015 r. zbiegła się szokująca wypowiedź Gorana Mansoona, szafa saperów w Malmö, który publicznie dziwił się, że w swoim mieście robi to samo, co podczas wojny w Iraku, czyli rozbraja granaty, miny i bomby.

Jednak policjanci, którzy w prasie lokalnej opisują starcia z zakapturzonymi ludźmi palącymi śmietniki na ulicach, zupełnie inaczej patrzą na wydarzenia niż obserwatorzy z zewnątrz. Mówią o gettach pogrążonych w wojnach gangów, a nie o wojnie religijnej. Stróże prawa podkreślają, że gangi – początkowo motocyklowe – zaczęły walczyć ze sobą już w latach 90. ubiegłego wieku na skutek napływu imigrantów z Bałkanów. Później pojawiły się grupy z Afryki, Bliskiego Wschodu i Europy Wschodniej. Problem pogłębia sięgające 40 proc. bezrobocie wśród młodzieży. Przyczyną patologii jest więc napływ imigrantów, czy fiasko integracji tych ludzi i ich dzieci ze społeczeństwem? Odpowiedź w dużej mierze jest ideologiczna i przekłada się na podziały polityczne.

Obraz
© (fot. PAP/EPA)

Każdy widzi to, co chce

Wydarzenia z Malmö i innych miejsc w Szwecji są częścią nie zawsze uczciwej i rzeczowej debaty na temat imigracji. Można je wykorzystać dla wyśmiania albo uzasadnienia dokładnie każdego poglądu.

W reakcji na przemówienie Triumpa szefowa szwedzkiej dyplomacji Margot Wallström opublikowała na Twitterze fragment programu swojego resortu odwołujący się do pojęcia „post-prawdy”, czyli sytuacji, w której natłok informacji powoduje, że decyzje podejmowane są na podstawie emocji, a nie faktów. Niedługo później na tablicy pojawił się wpis brytyjskiego internauty: „Zamiast atakować Trumpa, ucz się od niego. Szwecja kiedyś była rajem, a teraz wygląda jak strefa działań wojennych. Ziemia Wikingów jest stracona”. Każdy może zadać sobie pytanie: komu i w co chce wierzyć.

imigranciszwecjausa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (443)