Atak Iranu na irackie bazy. Weteran: Prezydent nie powinien mówić, że polscy żołnierze są bezpieczni. Nie są
Mój kolega z Bułgarii, który był w zaatakowanej bazie, już został stamtąd przeniesiony. Ale my zapewne zostaniemy tam do ostatniego amerykańskiego żołnierza. Nawet, jeśli nas Irakijczycy nie chcą - mówi WP dr Maciej Milczanowski, weteran misji w Iraku.
08.01.2020 | aktual.: 08.01.2020 11:49
We wtorkową noc irańskie wojsko przeprowadziło atak rakietowy na bazy wojskowe w Ain al Asad i Irbilu w Iraku. W obu tych bazach byli polscy żołnierze, pełniący tam misję szkoleniową w ramach misji NATO oraz działający w ramach koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Jak poinformował gen. dyw. Tomasz Piotrowski, nikomu z Polaków nic się nie stało. Dodał, że choć spodziewa się eskalacji konfliktu, wycofanie polskiego kontyngentu nie jest rozważane.
- To jest uczciwsze postawienie sprawy, niż zrobił to prezydent Duda, który stwierdził wczoraj, że "żołnierze są bezpieczni". Rozumiem potrzebę uspokojenia opinii publicznej, ale kiedy słyszę takie słowa, w sytuacji, kiedy dookoła spadają rakiety, to wcale się nie uspokajam - komentuje Maciej Milczanowski, weteran wojskowej misji w Iraku. - Nasi żołnierze mogą być w dobrze chronionych bazach i na misji szkoleniowej, ale nie można powiedzieć, że są bezpieczni. Ale taka jest rola żołnierzy i po to są szkoleni, by radzić sobie z niebezpieczeństwem - dodaje.
Przeczytaj również: Iran zaatakował amerykańskie bazy w Iraku. Błaszczak: polscy żołnierze nie ucierpieli
Zostaniemy do końca?
Jak przewiduje Milczanowski, liczący prawie 300 osób polski kontyngent zostanie w Iraku do końca - do czasu, kiedy z kraju nie wycofają się Amerykanie.
- Mam kolegę, oficera z Bułgarii, który też był w zaatakowanej bazie i już wczoraj został stamtąd przeniesiony. My zapewne zostaniemy tam do ostatniego amerykańskiego żołnierza - mówi ekspert ds. bezpieczeństwa.
Weteran dodaje, że polska obecność w Iraku jest bardziej problematyczna w świetle uchwały irackiego parlamentu o wydaleniu zagranicznych wojsk z kraju.
- W tym jest pewna hipokryzja. Amerykanie usunęli Saddama Husajna i ustanowili demokratyczny parlament, ale teraz ignorują jego wolę. Pytanie też, czy jest sens, byśmy szkolili Irakijczyków, którzy tego nie chcą.
Kierunek na deeskalację
Zdaniem Milczanowskiego dobrym znakiem jest jednak fakt, że atak nie przyniósł żadnej ofiary.
- Jeśli te informacje się potwierdzą, to oznacza, że to było celowo ograniczone uderzenie. I to by wskazywało, że Iranowi nie zależy na eskalacji, przynajmniej na otwartej wymianie ciosów. Tu chodziło raczej o sygnał, tak jak w przypadku amerykańskiego ataku na bazę pod Damaszkiem w ubiegłym roku - ocenia Milczanowski.
Jak dodaje, nadzieję na uspokojenie sytuacji dają tweety prezydenta Donalda Trumpa, który w następstwie ataku oznajmił, że "wszystko jest w porządku".
- To na pewno lepszy zwiastun, niż grożenie zniszczeniem obiektów irańskiej kultury. Ale musimy pamiętać, że to jest nieprzewidywalny polityk - dodał.
Przeczytaj również: Ajatollach Ali Chamenei po ataku na amerykańskie bazy. "To policzek dla USA"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl