Astronauci nie wiedzieli
Członkowie załogi Columbii bez wątpienia nie zdawali
sobie sprawy z powagi sytuacji w ciągu sześciu minut
poprzedzających rozerwanie ich statku - powiedział dyrektor programu promów kosmicznych NASA Ron Dittemore.
03.02.2003 | aktual.: 03.02.2003 10:59
W chwili wejścia promu w atmosferę ziemską komendy są automatyczne, załoga obserwuje jak system kontroli lotu wykonuje swoją prace automatycznie i nie ma powodów do niepokoju - poinformował Dittmore.
"Mogli oni śledzić wskaźniki w kokpicie pokazujące, że automatyczny pilot próbuje ustabilizować statek. Musieli z pewnością wiedzieć, że statek usiłuje, być może, skręcić nieco w lewo. I że uskrzydlenie reaguje normalnie."
Dittmore podkreślił na konferencji prasowej w ośrodku kontroli im. Johnsona w Houston w Teksasie, że w grę wchodzą "ruchy bardzo lekkie", powodujące "bardzo niewielkie" zmiany orientacji.
Jestem pewny, że rozmawiali o wskaźnikach, które obserwowali, lecz naprawdę nie było powodu do niepokoju, ponieważ statek wykonywał to, co powinien - powiedział.
Biorąc pod uwagę to, co wiemy o załodze i jej wyszkoleniu, wiemy, że właśnie to powinni byli robić w tamtym momencie. Wiemy, że śledzą oni pozycję statku, ponieważ tak ich właśnie szkolimy jako pilotów, i to właśnie powinni byli robić. Ufamy, że to właśnie robili - podkreślił.
Nie mamy jednak żadnych danych. Żadnego dowodu. Nie dysponujemy żadną informacją pochodzącą od załogi, która potwierdzałaby to, co robili - dodał Dittemore.
Zdaniem ekspertów, niewątpliwie doszło do rozhermetyzowania kabiny załogi na wysokości 60 kilometrów, co sprawiło, że astronauci stracili świadomość.