Asad zdobył Aleppo, ale wojna będzie trwać. Zbrodnie podsycą ogień ekstremizmu
Ostatnie dni widziane oczami mieszkańców oblężonej części Aleppo to mieszanka, strachu horroru i zawiedzionych nadziei. Eksperci obawiają się, że wspierane przez Rosję i Iran działania syryjskiego reżimu i bierność Zachodu nie przybliżą końca konfliktu, będą stanowić kolejne zarzewie ekstremizmu.
14.12.2016 | aktual.: 14.12.2016 14:16
"Nie wierzę już w żadne ONZ, w żadną społeczność międzynarodową. Nie wierzę, że nie są zadowoleni z tego co się tu dzieje. Nie obchodzi ich, że jesteśmy zabijani, że stajemy w obliczu najpoważniejszej, najokropniejszej masakry" - mówił we wtorek Abdul Kafi Alhamdo podczas - jak się wówczas wydawało - ostatnich godzin działań wojennych w Aleppo, przed wojną największym mieście Syrii, które w po pięciu latach walk zostało zdobyte przez reżim Baszara al-Asada. Trwające od miesięcy oblężenie, połączone z intensywnym bombardowaniem z powietrza i przez ogień artyleryjski, obróciło miasto w ruinę porównywalną z powojenną Warszawą. Alhamado, nauczyciel angielskiego i zwolennik opozycji był jednym z kilku mieszkańców wschodniego Aleppo, którzy donosili światu o trudach życia w oblężonym mieście, o rozczarowaniach postawą społeczności międzynarodowej i o horrorze, który irańsko-rosyjsko-syryjskie siły zgotowały mieszkańcom stale pomniejszającej się enklawy.
"Bomby są wszędzie, ludzie leżą na ulicach przygnieceni gruzem. Słyszymy ich, ale nie możemy nic zrobić, aby im pomóc" - mówiła w opublikowanym na Twitterze wideo aktywistka Lina Shamy. Inni, jak Salah Ashkar, pokazywali efekty bombardowań. Wszyscy apelowali do internautów, aby wywierali presję na swoich rządach, by zakończyć horror wojny. Żegnali się z czytelnikami, na wypadek gdyby były to ich ostatnie słowa. "To już prawie koniec i dzielą nas godziny od chwili kiedy nas zabiją" - pisał Rami Zien, dziennikarz i były fotograf Reutersa. Niektóre konta, jak budzące kontrowersje 7-latki Bany Alabed (autentyczność konta prowadzonego wspólnie z jej matką, nauczycielką angielskiego, jest kontestowana) zamilkły. "Mam na imię Bana. Mam 7 lat. Mówię do świata na żywo ze wschodniego Aleppo. To mój ostatni moment, aby umrzeć lub przeżyć" - brzmiała ostatnia wysłana przez nią wiadomość. Kilka minut wcześniej podała że jej ojciec został ranny. Abdul Alhamdo swój ostatni (jak dotąd) wpis poświęcił swojej córce :
"Chciałem tylko, żeby moja córka spróbowała kiedyś banana. Lubi takie rzeczy. Ale tego nigdy nie próbowała. Może nam się nie udać" - napisał.
We wtorek horror wojny w Aleppo miał ustać. Zgodnie z wypracowanym rosyjsko-tureckim porozumieniem, ewakuowani mieli zostać ostatni mieszkańcy rebelianci miasta. Jednak podobnie jak wszystkie poprzednie uzgodnienia i to zostało zerwane - według niektórych doniesień, ze względu na presję Iranu, którego siły stanowią główną podporę reżimu. Artyleria odezwała się więc na nowo, o czym znów donosili mieszkańcy miasta. "Rakieta właśnie spadła na dach mojego budynku. Teraz ludzie, którzy czekali na autobusy i ewakuację muszą znów uciekać i szukać schronienia. Cywile są w totalnej panice" - napisał Salah Ashkar.
Nawet jeśli do ewakuacji ostatecznie dojdzie, wśród wielu mieszkańców panuje nieufność co do tego, czy wojska zapewnią im bezpieczeństwo. Nie jest ona nieuzasadniona. We wtorek, rzecznik wysokiego komisarza ONZ ds. praw człowieka Rupert Colville mówił o doniesieniach o masakrach dokonywanych na cywilach - w tym kobietach i dzieciach - przez siły wspierające Asada. W ich wyniku zginąć miały 82 osoby. W mediach społecznościowych pojawiały się też informacje o innych zbrodniach i ciałach leżących na ulicy - choć zdjęcia mające je potwierdzać okazały się fałszywkami. Jak powiedział WP dr Łukasz Fyderek, politolog UJ i znawca Bliskiego Wschodu, pojawiające się doniesienia powinno traktować się poważnie, bo reżim Asada ma na swoim koncie setki udokumentowanych zbrodni. W 2014 roku uciekinier z Syrii, policyjny fotograf znany pod pseudonimem "Cezar" udostępnił ONZ zdjęcia ok. 11 tysięcy ofiar, torturowanych i zabitych w więzieniach Damaszku.
- Już wcześniej widzieliśmy doniesienia o organizowanych na zajętych terenach łapankach mężczyzn z wschodniego Aleppo i o ich wywożeniu na lotnisko - mówi WP dr Łukasz Fyderek, politolog i znawca Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak dodaje, lotniska były dotąd często miejscami kaźni i tortur przeciwników reżimu. - Dlatego na Damaszek powinna zostać wywarta bardzo zdecydowana presja, by nie dopuścić do takich zbrodni. Także ze strony Polski i innych krajów, które dotąd zajmowały bardzo zdystansowaną pozycję wobec tego konfliktu - powiedział ekspert.
Zajęcie Aleppo, przed wojną największego miasta Syrii i jednego z najstarszych miast świata, daje ogromną przewagę strategiczną siłom reżimu Asada nad siłami rebelii. Wojska sprzymierzone z Damaszkiem - wśród nich główną rolę odgrywają Irańczycy - kontrolują teraz wszystkie największe ośrodki miejskie i są coraz bliższe zamknięcia obszarów pod kontrolą opozycji w jedną kieszeń na północy kraju. Ale po ich stronie jest także przewaga polityczna. Wraz z objęciem urzędu prezydenta USA Donalda Trumpa, Asad i Rosja zyskają prawdopodobnie nowego sojusznika.
Jak twierdzi Fyderek, nie oznacza to jednak, że koniec wojny jest blisko. Rebelianci wciąż mają wsparcie od innych mocarstw regionalnych, w tym Turcji, która stała się głównym graczem zewnętrznym po stronie opozycji. Jednak sposób zdobycia Aleppo może przyczynić się do dalszej radykalizacji sił przeciwnych Asadowi - co jest jednym z celów strategii dyktatora. Oznacza to co prawda, że konflikt może stać się jeszcze ostrzejszy, ale prowadzi też do sytuacji, w której jedyną alternatywą są dżihadyści.
"Masowe morderstwa dają tlen islamskiemu ekstremizmowi na całym świecie" - napisał Frederic Hof, były specjalny wysłannik administracji Obamy w Syrii i ekspert think-tanku Atlantic Council. Jego zdaniem, brak jednoznacznego oporu wobec działań Damaszku, Teheranu i Moskwy podważa sens antyterrorystycznej strategi USA.
"Odmowa zrobienia czegokolwiek, by ograniczyć lub skomplikować - nie mówiąc już o zakończeniu - zbiorowej kary i masowych mordów w zachodniej Syrii stawia pytanie o to, jak poważnie obecna administracja podchodzi do rozwiązywania problemów, które dają islamskiemu ekstremizmowi" - podsumował Hof.