Armia zdeterminowana zapobiec chaosowi w Libanie
Armia libańska ostrzegła, że jest gotowa podjąć "zdecydowane kroki" w celu przywrócenia porządku i spokoju publicznego w kraju. Deklaracja taka padła po gwałtownych demonstracjach przeciwko piątkowemu zamachowi, w którym zginął szef wywiadu.
22.10.2012 | aktual.: 22.10.2012 14:30
"Ostatnie kilka godzin pokazało bez żadnych wątpliwości, że kraj przechodzi krytyczne chwile i że w niektórych regionach napięcie sięgnęło bezprecedensowego poziomu" - głosi komunikat dowództwa armii.
Wojskowi wezwali następnie "wszystkich przywódców politycznych, by zachowali ostrożność, gdy wyrażają swe stanowiska i opinie".
Dzień po szturmie demonstrantów na siedzibę premiera Nadżiba Mikatiego armia ostrzegła też, że atakowanie instytucji publicznych, a także własności prywatnej oznacza przekroczenie "czerwonej linii", które spotka się z odpowiedzią.
Wojsko wezwało Libańczyków różnych wyznań i sympatii politycznych, by "wykazali się najwyższym poziomem odpowiedzialności w tym czasie próby" i by zakończyli protesty organizowane w kraju od piątkowego zamachu.
W wybuchu samochodu pułapki w Bejrucie zginęło 10 osób, w tym szef wywiadu generał Wissam al-Hassan, znany przeciwnik reżimu Baszara al-Asada w sąsiedniej Syrii. Szybko pojawiły się głosy, według których za zamachem w stolicy stał Damaszek. Opozycja zażądała dymisji premiera Mikatiego, ale w weekend poinformował on, że na prośbę prezydenta Michela Suleimana pozostanie na stanowisku ze względu na interes kraju.
Starcia w libańskich miastach
Armia "podejmie zdecydowane kroki, szczególnie tam, gdzie nasilają się tarcia religijne i wyznaniowe, by zapobiec ponownemu przekształceniu się Libanu w miejsce wyrównywania rachunków w regionie oraz by zapobiec wykorzystaniu zabójstwa męczennika Wissama Hassana jako możliwości zabójstwa całego kraju" - ostrzeżono w komunikacie.
Uzbrojeni ludzie wyszli w ostatnich godzinach na ulice Bejrutu i innych libańskich miast, wznosząc barykady na głównych drogach i paląc opony. Według agencji Reutera, w walkach w północnym mieście Trypolis zginęło co najmniej czterech ludzi, a w poniedziałek rano w Bejrucie rannych zostało pięć osób.
Większość libańskich sunnitów poparło antyreżimowych rebeliantów w Syrii, podczas gdy szyici sprzyjają raczej Asadowi, który - podobnie jak wielu ludzi z jego otoczenia - wywodzi się z mniejszości alawickiej. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu, a wielu sunnitów uważa ich za niewiernych.