Armia wojskowych urzędników
Rządowi zależy na profesjonalizacji polskiej
armii i właśnie dlatego zdecydowano się ją przyspieszyć -
przekonywał na krakowskim rynku premier Donald Tusk.
Tymczasem Ministerstwo Finansów chce ciąć kasę na finansowanie
armii, minister obrony Bogdan Klich nie przesłał do tej pory do
Sejmu żadnego z projektów ustaw na temat uzawodowienia wojska, a
do tego chętnych do armii brakuje - zauważa "Trybuna".
05.08.2008 | aktual.: 05.08.2008 03:40
Według gazety, Klich tnie etaty w ramach oszczędności, nie ma pieniędzy na wymianę sprzętu (ten jeszcze z czasów Układu Warszawskiego się sypie), dochodzi spór rządu z prezydentem Kaczyńskim o liczebność przyszłej armii i o generalskie szlify. O jakiej więc profesjonalizacji mówimy?
Z jednej strony mamy słuszne myśli. Państwo liczy się w NATO tym, jaką ma wartość wojskową. Niestety, nie jest to skorelowane żadną miarą z realiami. Z działaniami rządu, strukturą wojska - ocenia Janusz Zemke (SLD), przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Co z tego, że będziemy mieli więcej etatów w wojsku, pozostaje pytanie, gdzie one będą. Czy w dowództwach, czy też umocnimy poszczególne bataliony i brygady - podkreśla.
Co mówił premier, przyjmując ostatnią oficjalną przysięgę żołnierzy z poboru w Krakowie? Że żołnierze muszą być konkurencyjni. Że ważne są sojusze, ważna jest nasza międzynarodowa sytuacja, ale polskiego bezpieczeństwa, polskiej niepodległości w pierwszym rzędzie musi bronić nasza polska, nowoczesna armia. A tu masz, Jan Vincent Rostowski, minister finansów, chce zabrać kasę na wojsko. Bo MON i tak ma za dużo. Same wydatki osobowe - wraz z emeryturami to ponad 15 mld zł rocznie. Na modernizację pozostaje ok. 5 mld zł. I to trzeba obciąć - ironizuje "Trybuna".