Armia: Mohammed Mursi nie jest już prezydentem Egiptu
Mohammed Mursi nie jest już prezydentem Egiptu - poinformował dowódca egipskiej armii Abdel Fatah es-Sisi. Jak powiedział, obowiązki głowy państwa przejął prezes Trybunału Konstytucyjnego. Na profilu na Facebooku Mursiego pojawiło się z kolei oświadczenie, że prezydent "nie przyjmuje do wiadomości oświadczenia armii". Agencje informują również o starciach zwolenników i przeciwników Mursiego - są ofiary śmiertelne.
03.07.2013 | aktual.: 04.07.2013 03:33
Dowódca egipskiej armii Abdel Fatah es-Sisi poinformował, że na czele władz stanie szef Trybunału Konstytucyjnego - 68-letni Adly Mansour. To właśnie on ma opracować nową ordynację wyborczą. Na jej podstawie zostaną przeprowadzone przyspieszone wybory prezydenckie i parlamentarne. Do czasu ich przeprowadzenia władzę ma sprawować rząd przejściowy.
W oświadczeniu generał Sisi powiedział, że armia wkroczyła do akcji z poczucia odpowiedzialności za kraj, by uchronić Egipt przed wewnętrznym konfliktem. Sisi podkreślił, że prezydent Mursi nie chciał nawiązać dialogu ze społeczeństwem.
Gdy generał Sisi wygłaszał oświadczenie transmitowane przez egipskie media, obok niego siedzieli przywódcy duchowni oraz przedstawiciele ugrupowań opozycyjnych.
Oświadczenie generała Sisiego wywołało eksplozję radości w wielu dzielnicach Kairu. Na placu Tahrir, gdzie zgromadziły się tysiące przeciwników Bractwa Muzułmańskiego i prezydenta Mursiego, oprócz okrzyków radości słychać było także oddawane w powietrze strzały.
Z kolei w Aleksandrii i innych miastach doszło do starć zwolenników i przeciwników Mursiego. W Matruh, na północy kraju, jest czterech zabitych (czytaj więcej)
.
Tymczasem na profilu Mohammeda Mursiego na Facebooku pojawiło się oświadczenie głoszące, że prezydent nie przyjmuje do wiadomości oświadczenia armii, a jej działania traktuje jako wojskowy zamach stanu.
Armia: Mursi nie jest już prezydentem
Rządowa gazeta "al-Ahram" podała na swojej stronie internetowej, że o godz. 19.00 armia przekazała prezydentowi Mohammedowi Mursiemu, że nie pełni już funkcji szefa państwa. Dziennik powołał się na otoczenie Mursiego.
Z kolei egipski sąd apelacyjny zlecił usunięcie ze stanowiska premiera Hiszama Mohammeda Kandila i podtrzymał wyrok roku więzienia dla szefa rządu - podała agencja Reutera, powołując się na źródła sądowe.
W kwietniu Kandil usłyszał wyrok za niezastosowanie się do orzeczenia sądu w sprawie renacjonalizacji firmy tekstylnej wyprzedanej przez administrację obalonego w 2011 roku prezydenta Hosniego Mubaraka.
Mursi "przeniesiony w nieznane miejsce"
Odsunięty od władzy przez armię prezydent Egiptu Mohammed Mursi został przeniesiony w nieznane miejsce - oświadczył jego współpracownik.
Dowódca armii generał Abd el-Fatah Said es-Sisi ostrzegł Egipcjan, że siły zbrojne i policja zdecydowanie rozprawią się z wszelką przemocą w kraju.
Wcześniej agencje podawały sprzeczne doniesienia o obecnej sytuacji prezydenta Egiptu. Jak poinformowano, Mursi pracował cały dzień normalnie w swoim biurze w koszarach Gwardii Rewolucyjnej na przedmieściach Kairu. Według świadków armia ogrodziła teren koszar drutem kolczastym i wzniosła tam zapory.
Z kolei niepotwierdzone informacje ze źródeł wojskowych i z pałacu prezydenckiego w Egipcie mówiły, że prezydent może znajdować się w areszcie domowym. Te same źródła informowały, że Mursi i wielu przywódców Bractwa Muzułmańskiego otrzymało zakaz wyjazdu z kraju.
Zakaz ma związek ze śledztwem dotyczącym ucieczki z więzienia członków Bractwa Muzułmańskiego w 2011 roku.
Przedstawiciele lotniska w Kairze potwierdzili agencji AFP, że otrzymali instrukcje, według których mają uniemożliwić podróż islamskim przywódcom, m.in. przewodniczącemu Bractwa Mohammedowi Badie.
Wojsko na ulicach
W środę upłynął termin 48-godzinnego ultimatum, w którym egipska armia zażądała od polityków zażegnania kryzysu. Wojsko wysłało wówczas pojazdy opancerzone przed siedzibę telewizji państwowej w centrum Kairu - poinformowały źródła w siłach bezpieczeństwa.
Agencja AFP poinformowała, że w pobliżu zgromadzeń zwolenników prezydenta w Kairze ustawiono dziesiątki wozów opancerzonych. Także źródła wojskowe, cytowane przez oficjalną egipską agencję prasową MENA, podały, że wojsko rozmieszczono w dzielnicach Nasr City, Heliopolis i w pobliżu kairskiego uniwersytetu. Przedstawiciele armii oświadczyli jednak, że żołnierze nie atakują zwolenników Mursiego, gdyż "egipska armia należy do wszystkich Egipcjan".
Tuż przed wygaśnięciem ultimatum armii prezydent zaapelował o powołanie "rządu konsensusu", aby rozwiązać kryzys polityczny w kraju. Doradca Mursiego ds. komunikacji przekazał później oświadczenie szefa państwa, w którym zaapelował on do Egipcjan o przeciwstawienie się zamachowi, ale na drodze pokojowej, bez aktów przemocy wobec żołnierzy, policji lub innych cywilów.
Telewizja Bractwa Muzułmańskiego wyłączona
Egipska telewizja należąca do Bractwa Muzułmańskiego została zamknięta, a jej dyrektorzy - aresztowani. To kolejne posunięcia armii po odsunięciu od władzy tego islamskiego ugrupowania i związanego z nim prezydenta Mohammeda Mursiego. Telewizja o nazwie Egipt25 transmitowała wiece poparcia dla Mursiego w Kairze i innych miastach, a także przemówienia przywódców Bractwa Muzułmańkiego, w których potępiali działania armii.
Generał Sisi podkreślił, że prezydent Mursi nie chciał nawiązać dialogu ze społeczeństwem.
"Odrodzenie rewolucji"
Podczas gdy generał Sisi wygłaszał oświadczenie transmitowane przez egipskie media, obok niego siedzieli przywódcy duchowni oraz przedstawiciele ugrupowań opozycyjnych, w tym Mohammed ElBaradei.
Przywódca liberalnej opozycji ElBaradei ocenił, że ogłoszenie przez armię mapy drogowej oznacza odrodzenie rewolucji z 2011 roku. Dodał, że plan uwzględnił postulat liberalnej koalicji opozycyjnej w sprawie przyspieszonych wyborów prezydenckich.
Mapę drogową dla Egiptu poparli także wielki szejk meczetu Al-Azhar, imam Ahmed al-Tajeb i zwierzchnik prawosławnych Koptów Tawadros (Teodor) II. Ten ostatni ocenił, że plan przedstawia polityczną wizję i zapewni bezpieczeństwo wszystkich Egipcjan, z których ok. 10 proc. stanowią chrześcijanie.
Poza ElBaradeiem i duchownymi Sisiemu w czasie wygłaszania oświadczenia towarzyszyli przedstawiciele ruchów młodzieżowych.
"Nazywajmy to po imieniu: to wojskowy zamach stanu"
Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi, poinformował po południu na Twitterze, że w kraju trwa właśnie "pełny zamach stanu". "Ulicami zaczęły jeździć czołgi" - oświadczył Gehad al-Hadad.
Także prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego potępił "wojskowy zamach stanu", który jego zdaniem trwa w kraju. "W interesie Egiptu i dla historycznej ścisłości nazywajmy to, co się dzieje, po imieniu: to wojskowy zamach stanu" - oświadczył na Facebooku Essam al-Hadad.
Przeciwnicy i obrońcy Mursiego
Na placu Tahrir protestują tymczasem tłumy przeciwników prezydenta. - On chce zabijać swoich ludzi, chce zrobić tu drugą Syrię. My tak nie chcemy. Jesteśmy Egipcjanami. Jeśli będzie trzeba, przelejemy naszą krew - mówił jeden z protestujących, którego cytuje wysłannik Polskiego Radia do Kairu Wojciech Cegielski. - Nikt nie będzie nam mówił, co mamy robić. Ani Mursi, ani generał Sissi. W tym kraju jest demokracja i to my możemy odwołać i powołać każdego - powiedział kolejny manifestant.
Przeciwnicy Mursiego zbierają się także w innych miastach - w Aleksandrii i Port Said.
Z kolei zwolennicy prezydenta czekają w napięciu na północy Kairu przed pałacem prezydenckim. Przywódcy Bractwa Muzułmańskiego zaznaczyli, że jeśli dojdzie do zamachu stanu, członkowie organizacji staną pomiędzy prezydentem i czołgami. W podobnym tonie wypowiedziało się ministerstwo spraw wewnętrznych, które oświadczyło, że "pewnie odpowie na akty przemocy".
Kryzysowe spotkanie
Krótko przed wygaśnięciem ultimatum minister obrony Egiptu i dowódca armii generał Abd el-Fatah Said es-Sisi spotkał się z przywódcą opozycji Mohammedem ElBaradeim oraz wpływowymi duchownymi. W spotkaniu uczestniczył zwierzchnik wpływowego meczetu Al-Azhar oraz zwierzchnik egipskiego Kościoła koptyjskiego, a także przedstawiciele młodzieżowej grupy Tamarod przewodzącej protestom przeciwko islamistycznemu prezydentowi Mohammedowi Mursiemu oraz członkowie fundamentalistycznej partii muzułmańskiej Nur - informuje Reuters, powołując się na źródła polityczne.
Skrzydło polityczne rządzącego Bractwa Muzułmańskiego odmówiło udziału w tym spotkaniu.
Wielki szejk meczetu Al-Azhar, Ahmed al-Tajeb, poparł z kolei stanowisko armii, wzywając przywódców politycznych do wzięcia pod rozwagę antyrządowych protestów.
Od 30 czerwca, gdy wybuchły wielkie demonstracje przeciwko prezydentowi, w starciach między jego przeciwnikami i zwolennikami zginęło ponad 20 osób. Są też setki rannych.
Król Arabii Saudyjskiej przesyła gratulacje, USA ewakuują kairską ambasadę
Gratulacje nowym władzom Egiptu przesłał już król Arabii Saudyjskiej, nieprzychylny rządom Bractwa Muzułmańskiego. Zadowolenia z wydarzeń w Kairze wyraził też prezydent Syrii, gdzie Egipt aktywnie wspierał islamskich bojowników, walczących z Baszarem Assadem.
Na razie wstrzemięźliwie wobec zmian nad Nilem odnosi się Zachód. W obawie przed zamieszkami, USA zdecydowały o ewakuacji swojej kairskiej ambasady.
Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius przyjął do wiadomości, że następstwem zamachu będą wolne i demokratyczne wybory. Wyraził nadzieję, że poszanowane zostaną wolności obywatelskie. Na razie armia nie stara się udowodnić, że zamierza o nie dbać, a przynajmniej o wolność słowa. Zaraz po ogłoszeniu nowych porządków, zajęta została egipska telewizja należąca do Bractwa Muzułmańskiego. Jej dyrektorzy zostali aresztowani.
Kair świętuje obalenie Mursiego
Wielka feta w centrum Kairu. Tysiące młodych ludzi cieszą się z odsunięcia od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego. O tym, iż wojsko przejęło władzę w kraju poinformował wieczorem głównodowodzący egipskiej armii generał Abdel Fatah Sisi. Na ulicach w centrum miasta wybuchła wielka radość, ale w innych dzielnicach, zamieszkałych przez sympatyków Bractwa Muzułmańskiego doszło do starć z policją.
Jak relacjonuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, w mieście widać tysiące młodych ludzi z egipskimi flagami, słychać strzały w powietrze, klaksony samochodów i motorów. - To jest moment naszej wolności. Zwyciężyła rewolucja. Nienawidziliśmy Mursiego, ale kochamy nasz kraj - mówi Polskiemu Radiu mieszkanka Kairu Aya. Eksplozję radości widać było przede wszystkim na placu Tahrir bo tam zgromadziły się setki tysięcy przeciwników Bractwa Muzułmańskiego. - Oni chcieli zagarnąć nasz kraj. Ale to im się nie udało. Zwyciężyliśmy - mówi Ahmed.
Służby aresztowały przywódców Bractwa Muzułmańskiego
Egipskie służby bezpieczeństwa aresztowały w nocy ze środy na czwartek przywódców Bractwa Muzułmańskiego i islamistycznej Partii Wolności i Sprawiedliwości (PWiS), do której należał odsunięty przez wojsko prezydent Mohammed Mursi.
Źródła, na które powołują się światowe agencje mówią, że wśród zatrzymanych są lider PWiS i były przewodniczący parlamentu Mohammed Saad el-Katatni, a także Raszad el-Bajumi, jeden z czołowych przywódców Bractwa Muzułmańskiego.
Gazeta "Al-Ahram" podała, że władze wydały nakazy aresztowania dla 300 członków Bractwa. Według oficjalnej agencji prasowej MENA policja prowadziła działania zmierzające do zatrzymania "członków Bractwa Muzułmańskiego, którym zarzucono podżeganie do przemocy i zakłócanie bezpieczeństwa i porządku".
Służby bezpieczeństwa szykowały się także do rozpędzenia demonstracji zwolenników Mursiego, zorganizowanej pod Uniwersytetem Kairskim.
Barack Obama o Egipcie
Barack Obama wezwał egipskich wojskowych by jak najszybciej powrócili do reguł demokratycznych i oddali władzę w ręce cywilów. Prezydent USA powstrzymał się jednak przed określeniem odsunięcia od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego mianem przewrotu wojskowego.
Barack Obama wyraził głębokie zaniepokojenie usunięciem przez armię prezydenta Mursiego i zawieszeniem konstytucji. Prezydent USA wezwał wojskowych by jak najszybciej - ale jak zaznaczył - w sposób odpowiedzialny przekazali władzę demokratycznie wybranym osobom cywilnym. Obama przestrzegł też arbitralnymi aresztowaniami prezydenta Mursiego i jego zwolenników. Podkreślił, że USA nie opowiadają się po żadnej ze stron konfliktu. Tego co zdarzyło się w Egipcie Barack Obama nie nazwał wojskowym przewrotem. Gdyby użył takiego określenia to, zgodnie z amerykańskim prawem, musiałby natychmiast wstrzymać pomoc finansową dla Egiptu. Wynosi ona obecnie 1,5 miliarda dolarów rocznie i obejmuje między innymi uzbrojenie. Wstrzymanie tej pomocy zmniejszyłoby jednak wpływ Amerykanów na wydarzenia w Egipcie czego Waszyngton stara się uniknąć. Tym niemniej prezydent USA polecił podległym ministerstwom analizę sytuacji prawnej i jej skutków dla pomocy finansowej dla Egiptu ze strony Stanów Zjednoczonych.