Arcybiskup, co jeńców nie bierze© Agencja Gazeta | Jakub Porzycki / Agencja Gazeta

Arcybiskup, co jeńców nie bierze

Dla zwolenników jest niczym anioł biorący włócznię, by zadać ognisty cios wrogowi Kościoła. Krytycy mówią o nim "PiS-kup". Skrajnie różne oceny, bo abp Marek Jędraszewski w dyskusjach ideowych nie idzie na kompromis.

OD REDAKCJI. Jego słowa o "tęczowej zarazie” wstrząsnęły Polską. Nie był to jednorazowy wypadek przy pracy. Zachęcony rozgłosem, arcybiskup Marek Jędraszewski, szokuje nadal. Choćby kilka stwierdził, że „ekologizm” jest sprzeczny z nauką Kościoła. W Magazynie Wirtualnej Polski przypominamy portret arcybiskupa, który opublikowaliśmy 10 sierpnia 2019 roku.

Najsłynniejsze okno w Polsce, Franciszkańska 3 w Krakowie. To z niego papież Jan Paweł II pozdrawiał tłumy pielgrzymów.

To obowiązkowa atrakcja turystyczna, a dla wielu również symbol Kościoła komunikującego się, nawiązującego spontaniczny i niewyreżyserowany dialog z wiernymi - tzw. Kościoła otwartego.

– Dziś w tym oknie znajduje się mozaika ukazująca św. Jana Pawła II, ale warto zwrócić uwagę, że okno jest jakby zamurowane. To dość wymowne – mówi ceniony w Krakowie teolog.

Od 2017 roku przy Franciszkańskiej 3 rezyduje metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.

"Tęczowa zaraza"

Jest 20 lipca 2019 roku. Białystok. Pierwszy w tym mieście Marsz Równości organizowany przez środowisko LGBT. Przemarsz kilkakrotnie zakłócają kibole. W stronę uczestników marszu lecą jajka, kamienie i petardy.

"Pedały" to jeden z najniewinniejszy epitetów, którymi obrzucani są homoseksualiści i ludzie idący z nimi w geście solidarności.

Atakowana jest również policja. Tego dnia nie ma polityka, który nie potępiłby przemocy fizycznej w Białymstoku.

W następnych dniach policja wyłapuje kilkudziesięciu bandytów.

1 sierpnia 2019 roku. Kraków. Abp Marek Jędraszewski w 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego wygłasza homilię w Bazylice Mariackiej.

"Czerwona zaraza już po naszej ziemi nie chodzi. Co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły" - mówi Jędraszewski. I dodaje: "Nie czerwona, a tęczowa".

Te wstrząsające słowa wypowiada następca kardynałów: Karola Wojtyły, Franciszka Macharskiego i Stanisława Dziwisza.

Dlaczego? Jak to możliwe? Może to fejk? Pytania się mnożą. Polacy dzielą się w ocenie arcybiskupa.

Przystanek Łódź

- Dzień dobry, chciałbym porozmawiać o abp. Jędraszewskim.

– O mój Boże… - słyszę westchnienie w słuchawce. – Możemy porozmawiać, ale anonimowo.

Prośbę o anonimowość usłyszę jeszcze nie raz.

Jest jednak pewna prawidłowość - im większa odległość i czasowy dystans od posługi abpa Marka Jędraszewskiego w Krakowie, tym większa otwartość na rozmowę o nim, hierarsze nadającemu w ostatnich tygodniach, ba, w ostatnich latach, ton w medialnym odbiorze Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.

- Będziemy mówić niekoniecznie o "tęczowej zarazie" – zastrzegam w kolejnej rozmowie. – O człowieku, duszpasterzu, biskupie.

Pomaga, bo słyszę: - No, dobrze…

Dość szybko się okazuje, że wyciśnięcie pozytywnych komentarzy na temat abp. Jędraszewskiego wymaga dłuższej pracy i refleksji, a czasami po prostu się nie udaje.

– Nie mam nic pozytywnego do powiedzenia na jego temat – ucina jeden z duchownych.

A pewien dziennikarz, dociśnięty o mimo wszystko dobre wspomnienie związane z arcybiskupem, przypomina sobie: - Ponoć jak przyszedł do Łodzi, sam chodził po bułki i nawiązywał rozmowy z ludźmi w sklepie.

Łódzka kuria arcybiskupia mieści się w majestatycznym budynku naprzeciwko neogotyckiej katedry, tuż przy ul. Piotrkowskiej.

Dawniej wokół katedr mieszkali zamożni patrycjusze, ale w przypadku robotniczej Łodzi zasada ta nie obowiązywała.

Katedra, położone nieopodal seminarium archidiecezjalne, niedokończony budynek niedoszłego instytutu teologicznego i znajdujący się niedaleko ogromny kościół ewangelicki św. Mateusza oraz Muzeum Włókiennictwa to najbardziej wyróżniające się obiekty tej części słynnej "Pietryny".

Jest jeszcze pomnik Jana Pawła II i ofiar katastrofy smoleńskiej, który powstał z inicjatywy abp. Jędraszewskiego.

Arcybiskup mianowany w 2012 r. nowym metropolitą łódzkim z pewnością wzbudził sensację, samemu robiąc zakupy i zagajając na ulicy zaskoczonych łodzian.

Ten obraz człowieka bezpośredniego, o ciepłym obyciu, niekrzykliwym i mało wiecowym tembrze głosu jakoś nie współgra z tym, jak abp. Jędraszewskiego postrzega dziś duża część opinii publicznej i wiernych.

"Świat, który niedawno był uznawany za rdzeń chrześcijaństwa – myślę o Europie Zachodniej, USA i Kanadzie – od Chrystusa niejako programowo się odwraca w imię haseł, których absolutnie w Biblii nie znajdziemy – tolerancji i poprawności politycznej, ale te standardy są dzisiaj narzucane" – mówił abp Jędraszewski na Kongresie Nowej Ewangelizacji w Łodzi w maju 2015 r.

Był to już trzeci rok posługi Jędraszewskiego, dla którego Łódź była pierwszą samodzielną placówką biskupią.

Do tego czasu dał się już poznać jako ten, który nie boi się kontrowersji, a w sporach ideowych nie bierze jeńców.

Przyjście abp. Jędraszewskiego przyjęto ze sporym kredytem zaufania. Po długich rządach abp. Władysława Ziółka (1992-2012), któremu o kilka lat przedłużono możliwość posługi ordynariusza, w archidiecezji panował decyzyjny zastój.

Na giełdzie nazwisk pojawiało się wówczas kilku kandydatów, w tym kontrowersyjny biskup włocławski Wiesław Mering, a nawet dzisiejszy jałmużnik papieski, pochodzący z Łodzi kard. Konrad Krajewski.

Tym większe było zaskoczenie, gdy do Łodzi przyjechał poznański biskup pomocniczy kojarzony raczej z nauką i myślą francusko-litewskiego filozofa Emmanuela Levinasa, który mówił m.in. o konieczności źródłowego doświadczenia drugiego człowieka jako "Innego".

Wydaje się, że owo doświadczenie w przypadku abp. Jędraszewskiego utknęło na gruncie filozoficznej spekulacji.

Abp Jędraszewski kojarzony był również z zamieszaniem wokół afery metropolity poznańskiego abpa Paetza, ale nie była to wiedza powszechna ani nawet pierwsze skojarzenie dla ludzi względnie zainteresowanych życiem kościelnym.

Bp Jędraszewski krótko po nominacji odwiedził Łódź. Rozmawiał, poznawał, uśmiechał się – wzbudził zaufanie i nadzieje na zmiany, jednak to wszystko szybko się skończyło, gdy objął urząd.

- Ustawił się w kontrze do arcybiskupa seniora – wspomina jeden z duchownych. – Był odseparowany od duchownych, trzeba przyznać, że uporządkował papiery i sprawy administracyjne, ale już na samym początku dał wyraźny sygnał, w którym kierunku chce iść. Symbolem tego stała się likwidacja Ekumenicznej Drogi Krzyżowej [nabożeństwo pasyjne organizowane w Wielki Piątek, w którym brali udział m.in. katolicy, luteranie, reformowani i mariawici] zainicjowana przez poprzednika i bardzo dobrze odbierana przez łodzian.

Inny rozmówca wskazuje, że Jędraszewski nigdy tak naprawdę nie zaaklimatyzował się w Łodzi.

– Dość często wsiadał sam w samochód i bez szofera jeździł na rekonesans do Poznania – przypomina. - Zresztą niektóre rozwiązania chciał przenieść do Łodzi. Nowe kościoły miały być budowane jak w Poznaniu i pisma tworzone jak w Poznaniu. Łódź była dla niego jedynie przystankiem w karierze kościelnej.

– To nie było małżeństwo z miłości – uzupełnia dziennikarz lokalnych mediów.

Z Poznania do Łodzi sprowadził bliską współpracownicę – doktor germanistyki, którą z Łodzi zabrał również do Krakowa. Rządzi ona twardą ręką.

Szerokim echem w Łodzi i w ogólnopolskich mediach kościelnych odbiły się zainicjowane przez abp. Jędraszewskiego tzw. Dialogi w Katedrze. Dialogujący z wiernymi hierarcha był jakby zaprzeczeniem obrazu kreślonego przez większość dziennikarzy.

- Jest pytanie i odpowiedź, są rozmowy na bardzo różne tematy, więc to może krok w dobrym kierunku? – pytam kilku duchownych z Łodzi.

– To była klasyczna ustawka. Arcybiskup znał wcześniej treść pytań. Były wybierane przez duchownych i dawane ludziom do zadania. Poza incydentalnym wyjątkiem wtargnięcia do kościoła "zadeklarowanego ateisty" wszystko było umówione wcześniej – zdradza jeden z kapłanów.

Dialogi w Katedrze abp Jędraszewski zabrał ze sobą do Krakowa i prowadzi je w kościele akademickim św. Anny.

Poznań – wykładowca z powołania, obrońca niesłusznej sprawy

Na stolicę Wielkopolski przypadają kluczowe wydarzenia w karierze abp. Jędraszewskiego.

Tam w 1973 r. przyjmuje świecenia kapłańskie, tam zostaje wikariuszem biskupim ds. nauki i kultury (1996 r.). Przede wszystkim angażuje się w pracę naukową.

Bardzo dobrze wspominają go byli studenci i współpracownicy z Uniwersytetu Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu.

– Miałem zajęcia z ks. prof. Jędraszewskim. Frekwencja była ogromna, a same zajęcia to uczta intelektualna dzięki wielkiej erudycji prowadzącego. To były wymagające, trudne w dobrym tego słowa znaczenia wykłady – wspomina dr Jakub Jakubowski, adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM.

Dr Jakubowski, jako student politologii, był w audytorium bp. Jędraszewskiego.

– Nigdy nie dał po sobie poznać, że ma jakieś szczególnie radykalne poglądy. Tym bardziej jestem rozczarowany i nie rozumiem, co się stało. Sam chciałbym zapytać o to arcybiskupa – uzupełnia.

Słowa dr. Jakubowskiego potwierdza dr hab. Paweł Stachowiak z tego samego wydziału, specjalista ds. relacji państwo–Kościół w okresie międzywojennym.

– Nie miałem żadnych zastrzeżeń do bp. Jędraszewskiego. Nasze kontakty miały charakter zawodowy. Uchodził za osobę kompetentną, a studenci garnęli się do niego. Można nawet powiedzieć, że był dla wielu autorytetem, gdyż był wykładowcą zaangażowanym i zainteresowanym przedmiotem swoich badań. Trudno też było odczuć biskupi styl – wspomina dr Stachowiak.

W 1997 roku ks. Marek Jędraszewski został mianowany biskupem pomocniczym Archidiecezji Poznańskiej.

Głównym konsekratorem był abp Juliusz Paetz. Jego nierozwiązana do dziś afera wykorzystywania zależności służbowej do dwuznacznych kontaktów z klerykami wstrząsnęła Polską w 2002 r. po artykule "Grzech w Pałacu Arcybiskupim", który opublikowała "Rzeczpospolita".

Wcześniej co prawda ukazał się tekst w "Faktach i Mitach", ale został zlekceważony. W kościelnych kuluarach już jednak od 1999 r. podejmowano próby wyjaśnienia sprawy. Przede wszystkim skoncentrowano się jednak na wyciszeniu sprawy. Podjęto też działania na rzecz zaniechania procederu przez abpa Paetza - od własnego rektora seminarium otrzymał zakaz spotykania się z klerykami.

O sprawie wiedział nawet prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Joseph Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI, ale do Jana Pawła II sprawa dotarła dopiero za sprawą przyjaciółki papieża Wandy Półtawskiej, gdyż wcześniej przekazywane informacje po prostu blokowano.

Zaangażowany w sprawę był od samego początku ks. prof. Tomasz Węcławski (dziś prof. Tomasz Polak), który w 2007 r. zrzucił sutannę i dokonał aktu apostazji.

Zapytany o rolę bp. Jędraszewskiego w sprawie Paetza, prof. Polak odpowiada krótko: - Wszystko, co miałem na ten temat do powiedzenia, wyraziłem w rozmowie z Tygodnikiem Powszechnym. To, co mówiłem o biskupach pomocniczych, dotyczy także Jędraszewskiego.

W rozmowie z red. Adamem Kamińskim mówił wówczas m.in.: "Zaproponowaliśmy, aby biskupi pomocniczy poszli do Księdza Arcybiskupa na rozmowę – ewentualnie wraz z grupą księży zorientowanych w problemie. Wyraziliśmy też gotowość uczestniczenia w takiej grupie. Biskup stwierdził, że musi to skonsultować z pozostałymi biskupami, po czym odpowiedział, że nie ma takiej potrzeby".

Biskupi pomocniczy jeździli po dziekanach i wymuszali podpisy pod lojalkami w obronie Paetza. Przekonywali kler, że wszystko to wymysł i brutalny atak na Kościół. Część z nich podawała się później do dymisji.

Co się takiego wydarzyło, że z biskupa-intelektualisty, uchodzącego za człowieka otwartego i umiarkowanego, abp Jędraszewski stał się władcą kontrowersyjnych nagłówków?

Według niektórych rozmówców to właśnie sprawa abp. Paetza zradykalizowała hierarchę, choć nie stanął przecież po stronie tych, którzy sprzeciwiali się gorszącym praktykom zwierzchnika.

Wówczas Jędraszewski zdawał się nie grzmieć przeciwko "tęczowej zarazie", chyba że takiej nie dostrzegał w komnatach arcybiskupiej rezydencji.

Z kolei inni rozmówcy wskazują na 2010 r. i katastrofę smoleńską, która mogła przyczynić się do ideowej radykalizacji duchownego.

Trudno jednoznacznie orzec, czy w ogóle zaszła jakaś przemiana, czy abp Jędraszewski zawsze taki był i po prostu zręcznie się maskował.

Rozbrat z duchowieństwem

Powróćmy do Łodzi, w której abp Jędraszewski wprowadza rządy twardej ręki.

Zlikwidowanie Ekumenicznej Drogi Krzyżowej wywołało nie tylko rozczarowanie, ale też pozbawiło Łódź wizerunku miasta otwartego. Przestano ją kojarzyć z ekumenizmem, a z działaniami antyekumenicznymi.

Abp Jędraszewski znalazł jednak wspólny język z nieżyjącym już prawosławnym arcybiskupem łódzko-poznańskim Szymonem (Romańczukiem), który nie raz gościł metropolitę w cerkwi katedralnej św. Aleksandra Newskiego i prywatnie. Duchownych innych wyznań trzymał raczej na dystans.

Tymczasem w archidiecezji – jak twierdzą moi rozmówcy – pogłębiał się rozbrat między Jędraszewskim a duchowieństwem.

Niezrozumiała polityka personalna, nieufność, chłód i dystans – to często pojawiające się oceny.

Moi rozmówcy oddają jednak Jędraszewskiemu, że jako arcybiskup nie domagał się kopert podczas wizytacji parafii, a zebraną ofiarę przekazywał na cele diecezji, w tym Caritasu.

Gdy w 2014 r. pod adresem dwóch duchownych, w tym rektora jednego z kościołów akademickich archidiecezji, pojawiły się doniesienia o niewłaściwych zachowaniach natury seksualnej (sprawa nie miała podłoża pedofilskiego, a efebofilne) reakcja abp. Jędraszewskiego była ostra.

Nie tylko zawiesił dwóch księży w czynnościach kapłańskich i usunął z placówek, ale opublikował na stronie internetowej archidiecezji dekret z podaniem danych.

Dokument został później zdjęty z internetu, a prokuratura po przeprowadzeniu śledztwa odmówiła wszczęcia postępowania. Mężczyźni wciąż są duchownymi.

Kierunek Kraków

Kraków otrzymał biskupa spoza lokalnego kontekstu. W gęstym środowisku krakowskiego Kościoła nie jest to bez znaczenia.

Jedni mówią o usilnie wydeptywanej przez abpa. Jędraszewskiego drodze do Krakowa podczas częstych pobytów w Rzymie i oczarowaniu papieża Franciszka podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 r.

Inni o niecodziennej akcji ratunkowej na rzecz Łodzi, która była już zmęczona radykalnym arcypasterzem. Są też teorie o ewentualnym planie rozbicia krakowskich układów, do czego abp Jędraszewski miałby być szczególnie predestynowany.

Pojawiają się wreszcie hipotezy o "wypadku przy pracy", bo przecież po "przystanku Łódź" trasa miała prowadzić do eksponowanej funkcji w Watykanie. Ten misterny plan miał się jednak rozsypać w momencie nieoczekiwanej abdykacji Benedykta XVI.

W efekcie nieprzewidywalny kurialno-sceptyczny papież Franciszek przeniósł abp. Jędraszewskiego do Krakowa.

- Tym dobrem trzeba się dzielić, cieszymy się – reagowała na przenosiny metropolity do Krakowa część łódzkiego duchowieństwa.

Radość była tak wielka, że z Łodzi pojechały specjalne pociągi do Krakowa na ingres na Wawelu.

Czy abp Jędraszewski pasuje do Krakowa?

Jest rozmiłowany w historii, łączeniu spraw dziedzictwa i tradycji z metafizyczną walką o polską duszę.

To wszystko połączone z instrumentarium filozoficznym zdaje się przeczyć poglądowi, jakoby Jędraszewski był w Krakowie ciałem obcym, bo nieczującym i nierozumiejącym Kościoła krakowskiego.

Wydaje się, że snucie historiozoficznych rozważań między grobami polskich królów pasuje i do Krakowa, a tym bardziej do abp. Jędraszewskiego.

Podczas homilii na ingres do Katedry Wawelskiej nowy metropolita odnosił się do jej przeszłości i nader obficie cytował kard. Karola Wojtyłę:

"Przejmującym symbolem tego trwania przy prawdzie, a przez to również obrony polskiego ducha i polskiej tożsamości jest wawelska Katedra (…) Jest to przeszłość chwalebna, wieńczona tutaj chorągwiami zdobytymi pod Grunwaldem, w czasie wiktorii wiedeńskiej i zwycięskiej bitwy pod Parkanami. Jest to także bolesna i trudna historia zarówno dawnych, jak i czasowo nie tak odległych klęsk i nieszczęść."

O nominacji krakowskiej abp Jędraszewski miał się dowiedzieć podczas jednego z pobytów w Rzymie. Do miejsca, w którym nocował, miał osobiście zadzwonić papież Franciszek.

Telefon odebrał zdezorientowany ksiądz. Nie wiedząc, czy to żart, przekazał słuchawkę abp. Jędraszewskiemu.

Ten po krótkiej rozmowie udał się do papieża, który miał mu w cztery oczy przekazać swoją decyzję. Sytuacja niezwykła, bo zazwyczaj robi to nuncjusz apostolski w danym kraju.

Bez względu na to, ile prawdy, a ile upiększeń jest w tej opowieści, pewne jest jedno: przejście abp. Jędraszewskiego do Krakowa zaskoczyło wielu.

– Arcybiskup przyjechał do Krakowa z jasnym programem duszpasterskim katolicyzmu ofensywnego, bliskiego władzy i nieufnego wobec zmian, które przypisuje neomarksistowskim ideologiom. O ile w Łodzi było to głównie gender, w Krakowie akcent położony jest chyba na LGBT+ – mówi pochodzący z Krakowa publicysta katolicki.

I rzeczywiście abp Jędraszewski jest na froncie.

To – jak podkreślają moi rozmówcy – jest mile widziane przez dość ograniczone grupy wyznawców, skupione wokół tradycjonalistycznego periodyku Polonia Christiana czy Instytutu ks. Piotra Skargi.

Nie doszło jeszcze do większej konfrontacji ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego". Redakcja mieści się w archidiecezjalnych pomieszczeniach przy Wiślanej, ale niewykluczone, że to się zmieni po przemowach związanych z "tęczową zarazą".

Czy rzeczywiście ludzie w sklepach i na ulicach użalają się na nowego biskupa, co sugerował jeden z moich rozmówców?

Być może, ale Kraków ze względu na swoją jano-pawłową, zakonną i naukową specyfikę jest rozdarty w ocenach arcybiskupa jak grupy demonstrujące pod kurią na Franciszkańskiej.

Co do Krakowa pewne są przynajmniej dwie kwestie: abp Jędraszewski poniósł osobistą i spektakularną porażkę kadrową, gdy wskazany przez niego biskup-nominat ks. Franciszek Ślusarczyk na krótko przed święceniami zrezygnował z sakry (2018).

Podczas gdy abp Jędraszewski enigmatycznie mówił o "tajemnicy w najwyższej randze", to prawicowe media wraz z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim mówiły o ofensywnie legendarnego homo-lobby.

Gdzieś pośrodku pojawiały się racjonalizujące komentarze idące w kierunku mistycznego rozeznania braku godności.

Drugą pewną sprawą jest inny styl posługi.

– Kiedyś można było spotkać kard. Franciszka Macharskiego (metropolita krakowski w latach 1979-2005, zm. 2016) przechadzającego się po Plantach, rozmawiającego z ludźmi, skromnie spacerującego po starówce w czarnej sutannie. Arcybiskup zamiast z ludźmi na ulicach woli dyskutować z ks. prof. Dariuszem Oko, który ponoć od jakiegoś czasu bywa częstym gościem arcybiskupa – zdradza jeden z prominentnych krakowskich katolików.

Przez krytyków abp Jędraszewski często nazywany jest "kapelanem PiS-u" lub "PiS-kupem", bo nie szczędził krytycznych uwag pod adresem dużej części społeczeństwa, która jest sceptycznie nastawiona do rządzącej partii.

Gdy w sierpniu 2017 r. w Warszawie odbywały się kontrdemonstracje miesięcznic smoleńskich, to z Krakowa, w którym abp Jędraszewski przebywał od paru miesięcy, popłynął jego "wulkaniczny" komentarz udzielony Danucie Holeckiej z TVP.

- Obecny arcybiskup Jędraszewski jest zupełnie inny od poprzedników – ocenia lokalny dziennikarz.

Owa inność to wspomniany już kontekst człowieka spoza układu, który walczy i czyści, a przy tym nie obawia się reakcji mediów.

Podobnie jak w Łodzi, abp Jędraszewski nie jest szczególnie przystępny.

Nie jest też tak, że to, co piszą media, w tym "Tygodnik Powszechny", jest dla abp. Jędraszewskiego całkowicie obojętne.

Po słynnej wypowiedzi o "tęczowej zarazie" hierarcha nie zwalnia tempa i w rozmowie z Radiem Maryja mówił 8 sierpnia br. o antychrześcijańskiej ideologii LGBT, a od "Tygodnika Powszechnego" domaga się przeprosin za sugestie, jakoby jego słowa miały być przeciwne nauce Jezusa.

Droga kariery arcybiskupa Jędraszewskiego, wypowiedzi osób obserwujących jego działania na różnych etapach jego kariery – mimo wielu różnic, czasami sprzeczności – zgodne są co do jednego: Jędraszewski jest w tym wszystkim, co mówi i robi, do bólu autentyczny i naprawdę wierzy w to, co wieszczy.

Mało tego, arcybiskup zdaje się uważać, że tak trzeba i nie można inaczej, bo tego wymaga obrona cywilizacji i święta potrzeba chwili.

To jakby wręcz apokaliptyczne starcie piekła z niebem, a w tej walce abp Jędraszewski odgrywa rolę tego, który doskonale zna Chrystusa (jego zawołanie biskupie Scire Christum - "Znać Chrystusa"), a który niczym anioł stoi i bierze włócznię, by zadać ognisty cios wrogowi Kościoła.

Podczas homilii na Wawelu z okazji 1. rocznicy objęcia metropolii krakowskiej abp Jędraszewski mówił:

"Całe, wspaniałe dzieje Kościoła, to głoszenie światu mocy Chrystusowego słowa. Mocy słowa Bożego Syna. To także ciągłe ukazywanie największego pragnienia Jezusowego serca: ‘Przyszedłem rzucić ogień na ziemię’. Ogień miłości, ogień, który przepala wszelkie zło i który dźwiga ludzi do Boga".

"Kardynał Jędraszewski" - to może nie wybrzmieć

Czy jest coś, czego może obawiać się metropolita krakowski?

Tego nie wie nikt, ale Jędraszewski, ambitny metropolita krakowski, zapewne marzy czasem, aby kiedyś uczestniczyć w konklawe. Wyższej godności, poza papieżem oczywiście, nie można osiągnąć w Kościele katolickim.

Jego poprzednicy – Karol Wojtyła, Franciszek Macharski i Stanisław Dziwisz – byli kardynałami, a metropolia krakowska w ogóle tradycyjnie związana jest z kapeluszem kardynalskim.

Spekulowano, że do momentu, gdy kard. Dziwisz nie ukończy 80. roku życia i tym samym straci prawo do udziału w przyszłym konklawe, papież nie kreuje nowego kardynała w Krakowie.

W 2018 roku abp Jędraszewski pozostał bez kapelusza. Nie wiadomo, jak będzie w 2019 r.

Czy jakiekolwiek sygnały dotrą do Watykanu ws. wypowiedzi Jędraszewskiego i czy zrobi to na kimkolwiek wrażenie?

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)