Architekci tortur w Afganistanie. Katują zatrzymanych na masową skalę

W Afganistanie tortury to chleb powszedni. Mimo międzynarodowej interwencji i wprowadzenia demokracji na zachodnią modłę, ich ofiarą pada co trzeci zatrzymany pod zarzutem zaangażowania w trwający konflikt z talibami. A zachodnia koalicja nie tylko nie wymiotła współczesnych narzędzi tortur z izb zatrzymań i więzień, ale wręcz uzupełniła ich arsenał.

Więzienie w Bagram nazywane "afgańskim Guantanamo"
Źródło zdjęć: © AFP | MASSOUD HOSSAINI
Aneta Wawrzyńczak

W październiku 2013 roku policja w Kandaharze aresztowała Tarika. Został oskarżony o konszachty z terroryzującymi region talibami. Czy zarzuty były prawdziwe, nie wiadomo i już nigdy nie będzie, bo Tarik z dziurami w głowie wywierconymi wiertarką zmarł kilka dni później w areszcie. Zza krat afgańskich izb zatrzymań i aresztów - i to na długo przed przedstawieniem jakichkolwiek dowodów, nie mówiąc o (sprawiedliwym) procesie - w ciągu ostatnich trzech lat nie wyszło kilkudziesięciu innych zatrzymanych. Chyba że w plastikowym worku.

Najnowszy raport UNAMA, czyli oenzetowskiej misji ustanowionej w 2004 roku w Afganistanie, nie pozostawia cienia wątpliwości: tortury to w tym kraju wciąż niezwykle popularna taktyka przesłuchiwania podejrzanych o terrorystyczne inklinacje. A zachodnia koalicja nie tylko nie wymiotła współczesnych narzędzi tortur z izb zatrzymań i więzień, ale wręcz uzupełniła ich arsenał. Według ustaleń oenzetowskich śledczych ofiarą tortur pada co trzeci zatrzymany pod zarzutem zaangażowania w trwający konflikt.

"Afgańskie Guantanamo"

Tortury to w Afganistanie chleb powszedni. Od kilku dekad rządzący krajem pod Hindukuszem karmią nim przeciwników politycznych, potencjalnych wywrotowców, a nieraz i zwykłych cywilów, tak na wszelki wypadek. Na przykład za kadencji Mohammeda Nadżibullaha (najpierw jako szefa tajnej policji KHAD w latach 1980-1986, później, do 1992 roku, prezydenta) największą "popularnością" cieszyły się bicie i elektrowstrząsy. Spirala przemocy rozkręciła się na całego po zakończeniu sowieckiej okupacji. Afganistan z otchłani wojny wpadł w odmęty chaosu, Amnesty International donosiła: cywile bywają maltretowani nawet we własnych domach, a w więzieniach tortury są na porządku dziennym. Gdy po władzę w 1996 roku sięgnęli talibowie, restrykcyjnie przestrzegany szariat dopełnił całości.

Kres bezprawiu - czy raczej: prawu krwi, układów klanowych i reguł wytyczanych przez panów wojny - miało położyć wypędzenie z Kabulu talibów i wprowadzenie demokracji na zachodnią modłę: z nową konstytucją, oczyszczoną ze skorumpowanych urzędników biurokracją, budowaną od podstaw armią, policją i tajnymi służbami, wreszcie - powszechnym przestrzeganiem praw człowieka (w tym kobiet!) jako ich ukoronowaniem. Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że nadzieje te były płonne - przynajmniej za kadencji George'a W. Busha. Ale i jego następca, laureat pokojowego Nobla, też się nie popisał.

Oglądaj też: Atak na polskich żołnierzy w Afganistanie

Hipokryzję Obamie wypominał w 2009 roku "Der Spiegel". Kiedy świeżo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych wieszał gruszki na wierzbie, obiecując zamknięcie Guantanamo i tym samym czarnego rozdziału w historii najnowszej Stanów Zjednoczonych, przy jego cichej aprobacie jednocześnie inne czarne karty były zapisywane przez kolejnych więźniów torturowanych w wymazanym z map więzieniu Bagram, utworzonym w 2002 roku przez Amerykanów w budynkach dawnej sowieckiej bazy lotniczej. Dość rzec, że wojskowy prokurator Stuart Couch ocenił, iż Guantanamo przy Bagram to "przytulny hotel", a nowojorska prawniczka Tina Foster nazwała je jednym wielkim pokojem tortur.

Katalog tzw. wzmocnionych technik przesłuchania stosowanych w Bagram obejmował między innymi: zakazywanie więźniom snu, odmawianie im wody, jedzenia i opieki medycznej, osławione podtapianie (waterboarding), bicie różnymi przedmiotami po właściwie całym ciele, łącznie z genitaliami, a także gwałcenie podejrzanych kijami i elektrowstrząsy.

Nieskuteczne tortury

Przez Bagram przewinęli się najsłynniejsi "jeńcy" wojny z terroryzmem. Jeńcy w cudzysłowie, bo dzięki sprytnym zabiegom administracji Busha i pseudodemokratycznej nowomowie stali się oni "wrogimi bojownikami", wobec których konwencje genewskie - a więc i standardy humanitarnego traktowania - nie mają zastosowania.

I tak przez Bagram przewinął się w drodze z Afganistanu do Guantanamo (najprawdopodobniej z przystankiem również w Starych Kiejkutach) Chalid Szejk Mohammad, mózg zamachów 11 września. W afgańskim więzieniu spędził zaledwie kilkadziesiąt godzin, ale tyle wystarczyło tamtejszym śledczym, by zadać mu cierpienia fizyczne (m.in. podwieszając za nadgarstki) i upokorzyć seksualne. - Musiałem leżeć na podłodze, w odbyt miałem wsadzoną rurę, w którą wlewano wodę - wspominał Szejk Mohammad jedno z przesłuchań.

Inny słynny więzień, Kanadyjczyk Omar Khadr, opowiadał, że w afgańskim więzieniu był traktowany jak szmata do podłogi. Dosłownie. - Żołnierze wylewali na podłogę i na mnie olej sosnowy. Później, z rękoma i nogami związanymi razem, ciągali mnie po tej podłodze w tę i we w tę, po mieszance oleju sosnowego i moczu - opowiadał Khadr. W momencie aresztowania miał 15 lat.

Wszystko to w imię wyższego, uświęcającego środki celu, czyli pozyskania informacji na temat działalności komórek Al-Kaidy na świecie, przejęcia planów przygotowywanych zamachów, rozbicia "Bazy" od środka. I jednocześnie na przekór instrukcjom zawartym w biblii amerykańskiego wywiadu wojskowego, czyli wydanym w 1992 roku podręczniku "FM 34-52. Przesłuchania wywiadowcze", którego autorzy stwierdzali wyraźnie: tortury jako technika interrogacyjna nie przynoszą żadnych rezultatów. A co więcej, "mogą przekreślić późniejsze potencjalne sukcesy śledczych i skłonić podejrzanego-ofiarę do mówienia tego, co jego zdaniem przesłuchujący chce usłyszeć".

I nie jest to wcale nie wymysł współczesnych psychologów czy "oszołomów" od praw człowieka, ale czysta kalkulacja w oparciu o zmienne psychosomatyczne. Już w III wieku rzymski jurysta Ulpian Domicjusz odnotował, że informacje uzyskane w wyniku tortur nie są wiarygodne, gdyż niektórzy ludzie "są tak nieodporni na ból, że prędzej powiedzą każde, niż go zniosą".

Wracając do podręcznika amerykańskiego wywiadu wojskowego: mimo usilnych starań administracji Busha, by znowelizować go pod kątem nowych tzw. wzmocnionych technik przesłuchań, w 2006 roku w jego kolejnej edycji większość tych metod została kategorycznie zakazana. Amerykańscy eksperci od wyciągania informacji kijami i kablami elektrycznymi zdążyli już jednak przekazać swoje antyterrorystyczne know-how swoim kolegom po fachu w Afganistanie.

Brutalne służby

Z amerykańskiego źródełka pieniędzy, sprzętu i wiedzy od 13 lat czerpią stworzone od podstaw w 2001 roku afgańskie służby bezpieczeństwa, głównie wywiadowczy Narodowy Dyrektoriat Bezpieczeństwa (NDS, Amniyat), oddziały policyjne i utworzone jako wsparcie dla nich w 2010 roku paramilitarne jednostki policji lokalnej (ALP). Te ostatnie okazały się jednak kompletnym niewypałem - przynajmniej z punktu widzenia stabilizacji kraju. Okazuje się, że wielu burmistrzów prowincji i deputowanych stworzyło pod sztandarem jednostek policji małe prywatne armie, które w ramach wojny z talibami terroryzują miejscową ludność.

Tylko o krok ustępują im miejsca funkcjonariusze służb wyższego szczebla. Organizacja Human Rights Watch, która od lat piętnuje kolejne przypadki łamania przez nie praw człowieka, w tym pozasądowe egzekucje, wymuszone zaginięcia i torturowanie zatrzymanych, w ostatnim raporcie alarmuje: "ustalenia te rodzą obawy co do wysiłków rządów afgańskiego i amerykańskiego na rzecz zbrojenia, szkolenia i utrzymywania krajowego aparatu bezpieczeństwa".

HRW powołuje się m.in. na kazus Abdula Hakami Shujoyiego, dowódcy milicji w prowincji Oruzgan, którego kandydaturę na to stanowisko intensywnie forsowały służby amerykańskie. W ciągu zaledwie dwóch lat swoich "rządów" wsławił się mordowaniem cywilów osobiście: w 2011 roku zastrzelił siedmiu wieśniaków i spalił ich ciała, a w 2012 roku tylko w jednym ataku zabił dziewięciu cywilów. Choć ministerstwo spraw wewnętrznych wysłało za nim nakaz aresztowania, w praktyce pozostaje bezkarny, otulony pierzynką bezpieczeństwa przez wyższych rangą urzędników w Kabulu.

W związku z tym kolejne zapewnienia prezydentów - najpierw Hamida Karzaja, a od września 2014 roku Aszrafa Ghaniego - o rychłym kategorycznym wprowadzeniu w życie zapisów Konwencji przeciwko stosowaniu tortur (którą Afganistan ratyfikował w 1987 roku) i bezwzględnym rozprawieniu się z tymi, którzy hańbią afgański mundur, to wciąż rzucanie grochem o ścianę. Mimo iż po wcześniejszych dwóch raportach UNAMA na temat tortur w afgańskich areszach i więzieniach (z 2011 i 2013 roku) zarówno strona afgańska, jak i amerykański sojusznik wykonali kilka ładnych kroków naprzód - w tym zainstalowanie kamer przemysłowych we wszystkich pokojach przesłuchań w kraju, położenie szczególnego nacisku na prawa człowieka w szkoleniu funkcjonariuszy i bardziej skrupulatny monitoring ich pracy - odsetek torturowanych więźniów spadł zaledwie o kilkanaście procent.

Zmowa milczenia

Mało kto na razie uświadamia sobie to, że głównym problemem jest klimat panujący w afgańskich instytucjach państwowych, równie surowy i nieprzyjazny co ten geograficzny. W rozmowie z UNAMA jeden z oficerów ds. praw człowieka w NDS przyznaje, że wobec łamania praw człowieka panuje cicha zmowa milczenia. - Dyrektor nie jest skłonny do współpracy, a moi koledzy wzruszają ramionami i radzą, bym odpuścił. Nikt mnie nie powstrzymuje od wykonywania moich obowiązków, ale powszechny jest bierny opór, bezczynność i odmowa logistycznego wsparcia. Moje raporty, które składam przełożonym w Kabulu, pozostają bez odzewu - wyjaśniał anonimowo.

Eksperci i aktywiści dodają jeszcze jeden, koronny argument - wśród afgańskich śledczych wciąż pokutuje przekonanie, że tortury to najskuteczniejsza metoda uzyskiwania zeznań. W tym samym czasie na drugim końcu świata dyrektor CIA John Brennan w odpowiedzi na raport Kongresu nt. metod pracy CIA odrzuca wszystkie postawione na 500 stronach zarzuty - z wyjątkiem dwóch. - Przyznajemy, że program zatrzymań i aresztowań miał swoje niedociągnięcia i że agencja popełniała błędy - skomentował lakonicznie. Trudno zatem winić afgańskie płotki za to, że zapatrzyły się w amerykańskie grube ryby.

Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Flaga Wagnerowców na granicy. Estonia wyśmiała zdarzenie
Flaga Wagnerowców na granicy. Estonia wyśmiała zdarzenie
Ogromne protesty w Serbii. Prezydent zapowiedział spełnienie żądań
Ogromne protesty w Serbii. Prezydent zapowiedział spełnienie żądań
Obława policji w Smogorzewie. Na drodze leśnej padły strzały
Obława policji w Smogorzewie. Na drodze leśnej padły strzały
Inwazja na Tajwan? "Xi Jinping jest świadomy konsekwencji"
Inwazja na Tajwan? "Xi Jinping jest świadomy konsekwencji"
Wyniki Lotto 02.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 02.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Inwestycja na cmentarzu. Akademia KGB na dawnej nekropolii
Inwestycja na cmentarzu. Akademia KGB na dawnej nekropolii
Minister rolnictwa reaguje na oświadczenie Telusa. "Jestem załamany"
Minister rolnictwa reaguje na oświadczenie Telusa. "Jestem załamany"
Wypadek podczas pościgu. Jest nowy komunikat policji
Wypadek podczas pościgu. Jest nowy komunikat policji
Dramatyczny finał poszukiwań. Ciała braci na dnie jeziora
Dramatyczny finał poszukiwań. Ciała braci na dnie jeziora
Działo się 2 listopada: groźby USA, atak hakerski i oświadczenie Telusa
Działo się 2 listopada: groźby USA, atak hakerski i oświadczenie Telusa
"Brednie u Rymanowskiego". Okładka gazety wywołała kontrowersje
"Brednie u Rymanowskiego". Okładka gazety wywołała kontrowersje
Nadchodzi bardzo duże ochłodzenie. Podano, kiedy się zacznie
Nadchodzi bardzo duże ochłodzenie. Podano, kiedy się zacznie