Arafat: będą wybory, ale...
Jaser Arafat (AFP)
Władze Autonomii Palestyńskiej planują w
ciągu najbliższych miesięcy rozpisanie wyborów parlamentarnych,
ale tylko wtedy, jeśli Izrael wycofa się z pozycji zajętych po
wybuchu we wrześniu 2000 roku powstania Palestyńczyków.
Palestyński przywódca Jaser Arafat powiedział w piątek, że wybory nie odbędą się przed końcem izraelskiej okupacji ziem palestyńskich. Wywołało to konfuzję dziennikarzy, bowiem w czwartek doradca Arafata Ahmed Abdel Rahman informował, że przewodniczący zgodził się na zwołanie wyborów w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.
Naszym celem jest rozpisanie wyborów parlamentarnych i prezydenckich w ciągu sześciu miesięcy - podkreślił w piątek palestyński minister Nabil Shaath. Ale w tym celu Izrael musi się wycofać na pozycje zajmowane przed 28 września 2000 roku. Wtedy właśnie wybuchło trwające do dziś powstanie.
Propozycja przeprowadzenia wyborów prezydenckich i parlamentarnych została przedstawiona na czwartkowym posiedzeniu Palestyńskiej Rady Ustawodawczej. Deputowana Hanan Aszrawi sprecyzowała w czasie debaty, że wybory odbędą się do początków przyszłego roku.
Aszrawi powiedziała również, że obecny, złożony z 34 członków, gabinet Arafata będzie pełnił swe funkcje jeszcze przez 45 dni, a następnie rozpocznie działanie 19-osobowy, okrojony gabinet, który będzie rządził do czasu wyborów.
Izrael zareagował na propozycję Arafata sceptycznie. Jasne, że każde kierownictwo palestyńskie musi najpierw i przede wszystkim wyrzec się terroru jako opcji strategicznej - powiedział Dawid Baker, przedstawiciel kancelarii premiera Ariela Szarona. Do tej pory terror i Autonomia Palestyńska są jak palce jednej ręki - dodał. (and)