PolskaAplikacja, z której nikt nie korzysta? Audyt w Ministerstwie Cyfryzacji

Aplikacja, z której nikt nie korzysta? Audyt w Ministerstwie Cyfryzacji

Posłowie KO zrobili audyt w Ministerstwie Cyfryzacji w sprawie rządowej aplikacji ProteGO. W rozmowie z Wirtualną Polską mówią, że rządowy chaos i brak komunikacji między ministerstwami sprawiają, że aplikacja nie funkcjonuje tak jak powinna.

Posłowie przed gmachem Ministerstwa Cyfryzacji
Posłowie przed gmachem Ministerstwa Cyfryzacji
Źródło zdjęć: © Twitter.com | Dariusz Joński

23.07.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:47

Pomysł był prosty. Po zainstalowaniu aplikacji ProteGo Safe prosi ona o włączenie funkcji monitorowania ryzyka. Dzięki temu ProteGo sprawdza otoczenie użytkownika w poszukiwaniu innych urządzeń, na których aplikacja także jest zainstalowana. Jeśli znajdzie takie urządzenie, zapamięta to spotkanie na 14 dni.

Jeśli w tym czasie, któryś z użytkowników dostanie pozytywny wynik testu na COVID-19, to na telefony wszystkich użytkowników, z którymi miał kontakt, zostanie wysłana informacja o potencjalnym spotkaniu z wirusem.

Tyle mówi teoria. W praktyce ,żeby telefony w ogóle mogły się odnaleźć, należy spędzić z kimś 15 minut, będąc w dystansie nie większym niż 2 metry. W dodatku, jeśli jeden z użytkowników otrzyma pozytywny wynik testu na koronawirusa, to będzie musiał wpisać do aplikacji specjalny numer PIN, który dezaktywuje się po upływie 30 minut. Dopiero po jego wpisaniu zostanie zapamiętany jako osoba chora.

Zobacz wideo: Respiratory dla ministerstwa. Szumowski odpowiada posłom opozycji

Audyt w Ministerstwie

- Pomimo blisko 2,5 mln złotych wydanych przez Ministerstwo Cyfryzacji na program oraz 2 mln zł na promocję, aplikacja nie spełnia swojej roli.. Nie wiadomo, czy aplikacja wskazała choć jedną osobę zarażoną – mówi Dariusz Joński, poseł KO, który dokonywał w czwartek audytu w Ministerstwie.

Wtóruje mu poseł Michał Szczerba: - Nie mamy pretensji do twórców aplikacji, tylko do ministerstw, które nie potrafiły skoordynować swoich działań. Nie skonsultowano się ani z Głównym Inspektoratem Sanitarnym, ani z wirusologami.

Firma informatyczna, która robiła aplikację, miała bardzo poważne problemy w komunikacji z rządem. W efekcie wydaliśmy poważne pieniądze na narzędzie informatyczne, które jest kompletnie nieprzydatne - dodaje.

Posłowie zwracają uwagę na to, że choć aplikacja została pobrana ponad 300 tys. razy (jej niemiecka bliźniaczka ma 16 milionów użytkowników), to ma bardzo mało aktywnych użytkowników.

Powodem takiej sytuacji może być technologia bluetooth, na której bazuje, a która szybko rozładowuje baterię. W dodatku nie wiadomo, czy ktokolwiek z użytkowników zastosował się do pełnej instrukcji i oznaczył swój kontakt z koronawirusem.

Odpowiedź resortu

Te zarzuty w rozmowie z Wirtualną Polską odbijała Joanna Dębek, zastępca dyrektora w biurze ministra: - Z informacji, które posiadamy wynika, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni pierwsi użytkownicy skorzystali z tej możliwości. Z uwagi na ochronę prywatności nigdy nie będziemy mieli informacji o liczbie osób, które takie powiadomienia dostały. Nie zbieramy żadnych danych o użytkownikach ProteGO Safe.

Ale nasza aplikacja działa. Będzie tym skuteczniejsza, im więcej osób ją zainstaluje. I do tego stale zachęcamy. Myślimy długofalowo, w tym o kolejnych miesiącach i możliwej drugiej, jesienno-zimowej, fali wirusa. Mówiąc o liczbach, proszę pamiętać, że aplikacja działa dopiero od 1,5 miesiąca - kończy swoją wypowiedź.

Protego Safe to kolejny informatyczny projekt związany z epidemią koronawirusa po aplikacji "Kwarantanna domowa” i Grarantannie pomagającej zorganizować czas uczniom siedzącym w domach.

Zobacz także
Komentarze (10)