Apel Wałęsy. "Pani Kiszczak, niech Pani powie prawdę"
Lech Wałęsa za pośrednictwem Facebooka zwrócił się z prośbą do wdowy po generale Czesławie Kiszczaku o "ujawnienie prawdy" o aktach, które znaleziono w jej domu po śmierci męża. Wałęsa twierdzi, że akta TW "Bolka" są elementem prowokacji skierowanej przeciwko niemu.
Pomimo ekspertyz grafologów, Wałęsa wciąż stara się dowieść, że nie współpracował z SB. Tym razem zaapelował o pomoc do Marii Kiszczak.
"Pani Kiszczakowa, mam nadzieję że Pani powie wszystkim prawdę o obecnie funkcjonującym kłamstwie i prowokacji zawartej w przygotowanym pomyśle teczek Kiszczaka" - napisał na Facebooku były prezydent.
W dalszej części wpisu Wałęsa zagroził, że jeśli wdowa po Czesławie Kiszczaku tego nie zrobi, czekają ją konsekwencje prawne.
"W przeciwnym razie sprawę skieruję do sądu. Mam już wystarczającą ilość dowodów i świadków by osiągnąć prawdę" - zagroził.
Pod postem były lider "Solidarności" zamieścił nagranie z procesu, w ramach którego został pozwany przez Henryka Jagielskiego, który domagał się od Wałęsy przeprosin i finansowego zadośćuczynienia za nazwanie go agentem. W filmie były prezydent twierdzi, że otrzymuje od swoich "przyjaciół" liczne materiały związane ze sprawą teczek i oskarżeń, w tym takie, które obciążają Jagielskiego.
Podczas procesu Wałęsa zeznał, że prawdopodobnie to właśnie Jagielski jest sławetnym "Bolkiem", a jego akta znalazły się w teczce byłego prezydenta.
"W mojej teczce nie powinno nic być, bo nigdy mnie nie złamano. I teraz w mojej teczce od Kiszczaka znajdują się materiały, a u Jagielskiego nie ma nic. Te materiały widać przeszły z jednej teczki do drugiej" - powiedział wówczas.