Apel u Baranowskiej: państwo służy do czego innego - nie do produkcji filmów i gier komputerowych
• Goście Kamili Baranowskiej w WP rozmowie skomentowali pomysł, by promować polską historię za pomocą filmów z udziałem znanych aktorów
• Halicki: nie chcę się śmiać z takich pomysłów, ale nie widzę realnych podstaw do realizacji
• Apel: czy tym powinno się zajmować państwo polskie - tutaj mam wątpliwości
20.09.2016 | aktual.: 20.09.2016 12:43
Goście Kamili Baranowskiej skomentowali w programie WP rozmowa słowa Mariusza Błaszczaka, który stwierdził, że polska historia powinna zostać pokazana światu za pomocą aktorów jak Tom Cruise czy Mel Gibson, którzy mieliby zagrać role ważnych Polaków.
- Chciałbym zobaczyć takiego aktora w jakiejś ciekawej roli - powiedział Andrzej Halicki z PO. - Nie chcę się śmiać z takich pomysłów, ale nie widzę realnych podstaw do realizacji. Bo to musiałyby być ogromne przedsięwzięcia i w trochę inny sposób zorganizowane. Mamy piękną kartę i powinniśmy być z niej dumni, ale niestety ostatnio w Polsce mówi się raczej w innym kontekście. I tym powinniśmy się martwić - dodał Halicki.
- Czy tym powinno się zajmować państwo polskie - tutaj mam wątpliwości - powiedział Piotr Apel z Kukiz'15 - Dziwię się, jakimi rzeczami polskie państwo się zajmuje, a jakimi nie. Jeżeli minister Błaszczak będzie się zajmował produkcją filmów, a nie tym, co ważne i do czego został powołany, to coś jest nie tak. To jak ze stadniną koni - okazuje się, że państwo polskie hoduje konie. Umówmy się - państwo służy do czego innego. Nie do produkcji filmów, gier komputerowych.
- Są do tego odpowiednie instytucje. Może stworzenie takiego funduszu jak w Stanach, który dopłaca do produkcji, kiedy promowany jest tam patriotyzm - to ma sens - mówił dalej Apel. - Natomiast to, żeby minister zajmował się produkcją - to zaczyna być przesadą. Podobną do tego, co zapowiadał premier Morawiecki, że państwo polskie będzie produkowało gry komputerowe. Ja bym wolał żeby twórcy Wiedźmina się tym zajęli. Wolałbym żeby filmami zajmował się ktoś, kto się na nich zna, a nie minister Błaszczak - dodał.