Apel premiera Japonii do Putina. Boi się "straszliwej" broni
Fumio Kishida udał się w podróż do Hiroszimy w towarzystwie ambasadora USA w Japonii. Przywódca ostrzegł, że świat znów stoi w obliczu zagrożenia atakami nuklearnymi w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.
Japoński premier udał się do Hiroszimy z amerykańskim ambasadorem, aby oddać hołd ofiarom zrzuconej na miasto bomby atomowej. "W obliczu realnej możliwości użycia broni jądrowej przez Rosję, jako przywódca jedynego kraju na świecie, który doświadczył ataków atomowych, poczułem, że nigdy nie powinniśmy pozwolić na groźby lub użycie broni jądrowej" - powiedział Kishida po zwiedzeniu parku pokoju i muzeum wraz z ambasadorem Rahmem Emanuelem.
"Tragedia ta nie powinna się nigdy powtórzyć" - dodał Kishida.
Rośnie zagrożenie użycia broni masowego rażenia przez Rosję?
Przywódcy państw G7 wezwali w czwartek Rosję, by w wojnie z Ukrainą nie używała broni biologicznej, chemicznej ani jądrowej. O realnym zagrożeniu użycia broni chemicznej informuje zarówno strona ukraińska, jak i Pentagon. Na temat zastosowania tej broni przez Rosję wypowiedział się także amerykański prezydent Joe Biden. "Myślę, że jest to realne zagrożenie" - powiedział w środę zapytany o sprawę przez dziennikarza stacji CNN.
Rosja - jako mocarstwo atomowe - jest także w posiadaniu głowic jądrowych. Władimir Putin postawił w lutym siły nuklearne swojego kraju w stan podwyższonej gotowości w związku z napiętą sytuacją na Zachodzie.
Zobacz też: "To byłby jasny sygnał dla Rosji". Ekpert wskazuje drogę dla NATO
Broń jądrowa zostały użyte przez Stany Zjednoczone przeciwko Japonii. W wyniku zrzucenia bomby atomowej 6 sierpnia 1945 r. zginęło ok. 140 tys. ludzi, a Hiroszima została niemal doszczętnie zniszczona. Trzy dni później druga amerykańska bomba, zrzucona na Nagasaki, zabiła kolejne 70 tys. ludzi. Sześć dni później Japonia się skapitulowała.