Apel poległych w 15. rocznicę zatonięcia promu "Jan Heweliusz"
W 15.rocznicę zatonięcia polskiego promu
"Jan Heweliusz" pod pomnikiem "Tym, którzy nie powrócili z morza"
na szczecińskim Cmentarzu Centralnym w poniedziałek przed świtem,
dokładnie w godzinę przewrócenia się promu, odbył się apel
poległych.
Nazwiska poległych w katastrofie oczytano przy asyście kompanii reprezentacyjnej Akademii Morskiej w Szczecinie. Obecne były też rodziny ofiar, ocaleli z katastrofy członkowie załogi promu, przedstawiciele lokalnych władz oraz instytucji i przedsiębiorstw związanych z morzem. Pod pomnikiem zapłonęły znicze. Złożono wieńce i kwiaty.
Punktualnie o 11.00, w godzinę zatonięcia promu, zawyją syreny w Szczecinie, Świnoujściu, Gdańsku i Gdyni.
O piątej dwanaście, 15 lat temu, na Morzu Bałtyckim polski prom "Jan Heweliusz" wywrócił się stępką do góry. O godzinie jedenastej zniknął pod wodą. W tej największej w czasie pokoju katastrofie morskiej w historii polskiej żeglugi, zginęło 55 osób, w tym dwoje dzieci: załoga, pasażerowie i kierowcy samochodów ciężarowych. Obywatele Polski, Niemiec, Czech, Węgier i Szwecji. Uratowano tylko 9 członków załogi. Do dziś nie odnaleziono 10 ciał.
Jak opisuje ostatni rejs promu Kinga Brandys, autorka wydanej w rocznicę tragedii publikacji "Jan Heweliusz - pamiętamy 1993-2008", 14 stycznia 1993 roku na Bałtyku szalał niespotykany sztorm: siła wiatru przekraczała 180 km na godzinę, przez pokład przewalały się sześciometrowe fale. Prom wyszedł w morze ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad pół godziny przed północą. O 3.30 nadszedł orkan, prom był wówczas w okolicach niemieckiej wyspy Rugia. O 5.12 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży wyspy prom się przewrócił i kilka godzin później, około 11.00, zatonął.
Prom samochodowo-kolejowy m/f "Jan Heweliusz" został zbudowany w 1977 r. w stoczni Trosvik Verksted w Brevik, na południu Norwegii. Statek powstał na bazie dokumentacji technicznej promu "Mikołaj Kopernik", wybudowanego w tej samej stoczni trzy lata wcześniej. Wprowadzono jednak wiele zmian dotyczących konstrukcji i wyposażenia, z których najważniejsze to umieszczenie dodatkowych kabin w dziobowej części pokładu łodziowego i przeniesienie sterówki na wyższy pokład. Długość całkowita jednostki wynosiła 125,65 m, a szerokość 17 m.
Prom był wyposażony m.in. w 4 łodzie ratunkowe, 12 tratw pneumatycznych, 18 kół ratunkowych, 104 kamizelki ratunkowe, 12 kamizelek dla dzieci, 41 kombinezonów ratunkowych.
"Jan Heweliusz" mógł przewozić 47 zestawów samochodowych lub 17 zestawów i 30 towarowych wagonów kolejowych. Miał 4 tory o łącznej długości około 400 m. Pływał ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad pokonując trasę 90 mil morskich w 7 godzin.
Przed zatonięciem prom miał kilkanaście wypadków. Oto te najpoważniejsze. W 1978 roku w porcie Ystad, z powodu błędu w napełnianiu zbiorników balastem, statek przewrócił się przy nabrzeżu na burtę. Również w Ystad, w 1982 roku, podczas przetaczania wagonów z cementem, prom także wywrócił się na nabrzeże. Kolejny w 1986 roku, w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad, kiedy na pokładzie samochodowym wybuchł pożar spowodowany przez agregat chłodniczy jednego z zestawów samochodowych. Spaleniu uległ pokład samochodowy i część znajdujących się nad nim pomieszczeń na pokładzie łodziowym.
W ostatnim rejsie prom "Heweliusz" miał na pokładzie 28 tirów wyładowanych m.in. żarówkami, cebulą, plazmą krwi, papierem, meblami, naczyniami, stalą, aluminium, szkłem, paletami oraz 10 wagonów kolejowych. Płynęło nim 35 pasażerów.
Katastrofą promu przez kilka lat zajmowały się Izby Morskie w Szczecinie i w Gdyni. Stwierdzono, że prom wyszedł w morze niezdatny do żeglugi i przy ekstremalnych warunkach pogodowych, a w nawigacji popełniono błędy. Z tymi orzeczeniami nie zgodziły się rodziny zmarłych marynarzy. Ich skarga trafiła przed Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, który w marcu 2005 roku nakazał państwu polskiemu wypłacić 11 krewnym ofiar odszkodowania po 4,6 tys. euro.
Wrak promu "Jan Heweliusz" znajduje się na głębokości około 30 metrów i jest często odwiedzany przez nurków. To jeden z najbardziej niebezpiecznych dla żeglugi wraków leżących na dnie Bałtyku.