Apel o prawdę przed rocznicą masakry na placu Tiananmen
W liście otwartym krewni ofiar
masakry w Pekinie z czerwca 1989 r. ponowili wezwanie o
odszkodowania i zmianę stanowiska chińskich władz wobec wydarzeń,
które pochłonęły życie setek, a być może tysięcy ludzi.
29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 17:36
"Chiny przechodzą dziś ważny moment pokojowej transformacji, który wymaga powtórnej oceny wszystkich istotnych wydarzeń historycznych, w tym także masakry sprzed 17 lat" - pisze organizacja Matki Tiananmen w liście ujawnionym przez międzynarodową organizację Human Rights in China.
Organizacja Matki Tiananmen, która zrzesza krewnych ofiar oraz osoby wówczas ranne, jak dotąd potwierdziła, że 4 czerwca 1989 r. w Pekinie zginęło 186 osób, a 70 odniosło obrażenia. Ale zdaniem organizacji to tylko ułamek rzeczywistej liczby osób, które zginęły, kiedy prodemokratyczny protest tłumiły wojsko i policja.
W kwietniu chińskie władze po raz pierwszy wpłaciły odszkodowanie matce ofiary wydarzeń na placu Tiananmen. 15-letni Zhou Guocong (wym. czou guo-cung) został wówczas pobity na śmierć przez policję. 17 lat po jego śmierci, matka chłopca otrzymała 70 tys. juanów odszkodowania (8745 USD).
Mieszkająca w Pekinie liderka Matek Tiananmen, Ding Zilin (wym. ting dzy-lin), której syn również zginął w 1989 r., powiedziała agencji Associated Press, że jej organizacja nie słyszała dotąd o przypadku Zhou Guoconga. Jej zdaniem precedensowa wypłata odszkodowania nie oznacza złagodzenia stanowiska władz wobec masakry.
Wydarzenia z czerwca 1989 r. nadal są w Chinach tematem tabu, a oficjalna propaganda utrzymuje, że stłumiono wówczas "kontrrewolucyjne" wystąpienie. Każdego roku, wraz ze zbliżaniem się rocznicy, chińskie władze rutynowo zamykają dysydentów.
W tym roku los ten spotkał m.in. Mao Hengfeng, dysydentkę z Szanghaju, która została aresztowana 23 maja.
Działacz społeczny zajmujący się problemem AIDS, Hu Jia (wym. hu dzia), wyjechał w tym roku z Pekinu, żeby uniknąć aresztowania. W telefonicznej rozmowie z korespondentem agencji Reutera Hu przyznał, że od kilku dni śledzi go policja.