Antyterroryści na Strajku Kobiet. Tak tłumaczy ich obecność MSWiA
Dlaczego podczas listopadowego protestu w ramach Strajku Kobiet zaangażowano odziały antyterrorystyczne? Do tej pory zarówno policja, jak i nadzorujące ją MSWiA milczało. Kilka dni temu w odpowiedzi na interpelację głos w tej sprawie zabrał Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. I obarcza winą protestujących.
Przypomnijmy, chodzi o manifestację na ulicach Warszawy, która miała miejsce 18 listopada 2020 roku. Protest Strajku Kobiet zabezpieczało wówczas 3689 policjantów. Wśród nich była grupa kilkudziesięciu ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy z tzw. oddziału antyterrorystycznego.
Ich brutalne zachowanie stało się przedmiotem fali krytyki po demonstracji. W mediach społecznościowych pojawiły się m.in.nagrania, na których widać, jak funkcjonariusz po cywilnemu bije pałką teleskopową spokojnie idących demonstrantów albo jak kordon policji używa gazu pieprzowego wobec stojących ludzi. Funkcjonariusze zaatakowali również protestujących gazem - m.in. posłankę Magdalenę Biejat oraz założycielkę Strajku Kobiet - Martę Lempart. Jak się później okazało, byli to funkcjonariusze Biura Operacji Antyterrorystycznych.
O ich udział w manifestacji zapytała w interpelacji posłanka Hanna Gill-Piątek (Polska 2050 Szymona Hołowni). Parlamentarzystka chciała się dowiedzieć m.in. "kto wydał rozkaz użycia antyterrorystów oraz jakiego zagrożenia terrorystycznego spodziewali się funkcjonariusze ze strony kobiet i młodzieży pokojowo demonstrujących w obronie praw człowieka". Pytania skierowane do MSWiA zostały bezpośrednio po manifestacji 24 listopada 2020 r.
Reakcja resortu
Odpowiedź autorstwa sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Macieja Wąsika nadeszła 4 marca.
"Jednym z podstawowych zadań policji, jako formacji bezstronnej i apolitycznej, jest ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego, także podczas zgromadzeń publicznych. W sytuacji, gdy naruszane jest prawo, policja przeprowadza określone w przepisach stosowne czynności służbowe, bez względu na poglądy polityczne organizatorów i uczestników demonstracji, wznoszone przez nich hasła czy niesione sztandary. Odpowiedzią na agresję i przemoc zawsze musi być zdecydowana i stanowcza reakcja policji" - uważa wiceszef MSWiA Maciej Wąsik.
W jego ocenie, w świetle ograniczeń będących konsekwencją epidemii koronawirusa, zgromadzenia publiczne, które nie spełniają wymogów wynikających z obowiązujących regulacji prawnych – niezależnie od tego, kto jest ich organizatorem – mają charakter nielegalny.
Ekspert krytycznie o zachowaniu antyterrorystów
Bezpośrednio po proteście krytyczny wobec zachowania antyterrorystów był były wiceminister spraw wewnętrznych i współtwórca Centralnego Biura Śledczego gen. Adam Rapacki.
- Wykorzystanie takich oddziałów świadczy tylko o jednym – o zaostrzeniu podejścia linii policji do pokojowych zgromadzeń. Takie siły wykorzystuje się, kiedy mamy do czynienia z agresywnym tłumem zagrażającym życiu i zdrowiu policjantów albo przy dewastacji mienia. Tutaj czegoś takiego nie było. Nie widziałem, żeby protestujący byli agresywni - mówił Wirtualnej Polsce gen. Adam Rapacki.
- Użycie po cywilnemu policjantów, którzy są wyposażeni w ostrą broń, może się skończyć rozlewem krwi. W sytuacji, kiedy oni są wewnątrz tłumu, towarzyszą temu emocje, a ich życie lub zdrowie może być zagrożone, broniąc się - wyciągną broń. To może się wymknąć spod kontroli, byłaby to niebezpieczna eskalacja - uważa Rapacki.
I jak przypominał, zadaniem antyterrorystów podczas manifestacji jest wyciąganie z tłumu agresywnych uczestników manifestacji, którzy dopuszczają się rzucania niebezpiecznymi przedmiotami - petardami lub granatami hukowymi.
Jego zdaniem na żadnym z protestów organizowanych przez Strajk Kobiet nie doszło do takich wykroczeń.
W podobnym tonie wypowiadał się były wiceszef UOP, ekspert ds. bezpieczeństwa Piotr Niemczyk. W jego opinii podczas manifestacji doszło do prowokacji ze strony policji.
- Jeżeli policjant nieumundurowany prowokuje jakąś sytuację albo próbuje wywołać agresję tłumu wobec policji czy wywołać bójkę w tym tłumie, a nie jest to zatrzymanie osoby, która stwarza dla tego tłumu niebezpieczeństwo, to jest to działanie kompletnie nielegalne. To jest próba sprowokowania tłumu do określonego zachowania i to jest zgodnie z polskim prawem niedopuszczalne - mówił Piotr Niemczyk w programie "Newsroom WP".