ŚwiatAntypolskie i antyimigranckie wystąpienia po referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE

Antypolskie i antyimigranckie wystąpienia po referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE

• Seria antyimigranckich i antypolskich wystąpień w Wielkiej Brytanii
• W Huntingdon pojawiły się ulotki: "Dość polskiego robactwa"
• Marek Magierowski na Twitterze: to rasizm i oburzający akt barbarzyństwa
• Ksenofobiczny napis pojawił na budynku polskiego ośrodka w Londynie

Antypolskie i antyimigranckie wystąpienia po referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE
Źródło zdjęć: © Wikipedia | Mvkulkarni23

26.06.2016 | aktual.: 28.06.2016 12:25

Opodal szkoły podstawowej w Huntingdon koło Cambridge ktoś rozrzucił ulotki z dwujęzycznymi hasłami - po angielsku: "Opuśćcie Wielką Brytanię" i "Dość polskiego robactwa", a po polsku: "Wrócić do domu polskiego szumowiny".

Ulotki znalazł 11-letni uczeń. Dyrekcja szkoły, do której uczęszcza wiele dzieci, nie tylko polskich, imigrantów odmawia komentarzy. Sprawa została zgłoszona policji. - Traktujemy to niezwykle poważnie - zapewnił inspektor Nick Percival. Podkreślił, że śledztwo prowadzone jest pod kątem używania mowy nienawiści, za co grozi kara grzywny i do sześciu miesięcy więzienia.

Ulotki z obraźliwymi dla Polaków tekstami skrytykował na Twitterze szef biura prasowego prezydenta Marek Magierowski, nazwał je "rasistowskimi". "Mam nadzieję, że Boris Johnson i Nigel Farade potępią ten oburzający akt barbarzyństwa" - dodał.

Ksenofobiczne graffiti na budynku polskiego ośrodka w Londynie

Budynek Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (POSK) w Londynie został zamalowany ksenofobicznym graffiti - poinformowała miejscowa policja. Namalowane farbą na fasadzie budynku hasła wzywały Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii.

Rzecznik londyńskiej policji metropolitalnej potwierdził, że w związku z atakiem na ośrodek "doszło do przestępstwa na tle rasowym" i jest prowadzone śledztwo w tej sprawie.

Jak poinformował dyrektor Biura Prasowego MSZ Rafał Sobczak, "ambasada RP w Londynie pozostaje w bezpośrednim kontakcie z miejscowymi brytyjskimi służbami, jak również z kierownictwem ośrodka (...) (i) będzie monitorować prowadzone śledztwo". Sobczak przekazał też, że "wyrazy wsparcia dla polskiej społeczności w związku z tym incydentem wyrazili lokalni brytyjscy parlamentarzyści, przedstawiciele miejscowego samorządu oraz sąsiedzi".

- Jesteśmy absolutnie zszokowani tym, co się wydarzyło - powiedziała przewodnicząca POSK Joanna Młudzińska. - Nie spodziewaliśmy się takiej reakcji w Londynie, gdzie Polacy są od czasu wojny i gdzie jesteśmy bardzo zintegrowani, lubiani" - podkreśliła. - Centrum angażuje się w projekty kulturalne i artystyczne nie tylko ze środowiskiem polskim, ale i międzynarodowym - dodała Młudzińska.

- Myślę, że to musi być wynik referendum (w sprawie członkostwa W. Brytanii w UE - PAP). Pierwszy raz się coś takiego zdarzyło i chyba, niestety, musi się to wiązać z tym niespodziewanym dla nas wynikiem głosowania - oceniła.

Jak zaznaczyła, ośrodek otrzymał wiele wyrazów wsparcia i sympatii w pierwszych godzinach po atakach. - Jesteśmy bardzo zbudowani reakcją ludzi - posłów, gminy, sąsiadów - którzy przyszli po to, aby powiedzieć, że jest im przykro i nie zgadzają się z takimi wypowiedziami.

Położony w dzielnicy Hammersmith w zachodnim Londynie Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny to najważniejsze centrum kulturalne polskiej emigracji. Otwarty w 1974 roku budynek jest siedzibą większości polskich organizacji w Wielkiej Brytanii, w tym Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii i Instytutu Józefa Piłsudskiego. W latach komunizmu był kluczowym miejscem spotkań polskiej emigracji powojennej, dla której do dziś pozostaje jednym z najważniejszych miejsc na mapie Londynu. Mieszczą się tam teatr, biblioteka, klub jazzowy, a także inne kluby i restauracje; obecnie zorganizowano tam również strefę kibica Euro 2016.

Tadeusz Stenzel, przewodniczący Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, podkreślił w rozmowie, że "nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z podobnym atakiem, który obrałby na cel polskie centrum kulturalne". Jak zaznaczył, formuła ataku przypomina mu piętnowanie etniczne, które miało miejsce w Anglii w latach 50. XX wieku, kiedy na niektórych domach pojawiały się napisy "żadnych Irlandczyków, żadnych czarnoskórych", czasami z dopiskiem "żadnych Polaków".

Brytyjscy politycy oburzeni

Potępienie ataku na polski ośrodek połączyło również wyjątkowo podzielonych po referendum brytyjskich polityków. Swoje oburzenie wyrazili m.in. poseł Partii Pracy z dzielnicy Hammersmith, Andy Slaughter, i deputowany Partii Konserwatywnej z londyńskich dzielnic Chelsea i Fulham, Greg Hands.

- Ksenofobiczny atak na Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny nie mógłby być bardziej błędny; to wyjątkowe miejsce, które służy całej społeczności - nie tylko polskiej, ale wszystkim mieszkańcom dzielnicy, różnych narodowości - podkreślił w rozmowie z PAP Slaughter.

Jak dodał, to centrum życia społecznego zostało założone przez pokolenie ludzi, którzy wspierali Wielką Brytanię podczas drugiej wojny światowej i uchodźców politycznych z komunistycznej Polski, co tylko podkreśla wieloletnie relacje między oboma narodami.

Slaughter zaznaczył, że ma nadzieję, iż atak jest odosobnionym przypadkiem i nie należy go łączyć bezpośrednio z wynikiem referendum. Podkreślił jednak, że istotne jest zadbanie o to, żeby radykalnie prawicowe grupy nie wykorzystały głosu za wyjściem z Unii Europejskiej jako pretekstu do podobnych ataków na społeczność imigrancką.

Z kolei Hands skomentował atak na Twitterze, pisząc, iż chce powiedzieć "głośno i wyraźnie, że Polacy są niezwykle mile widziani w Wielkiej Brytanii". Dodał, że "słowo Solidarność nigdy nie wydawało się być bardziej właściwe" niż po niedzielnym ataku.

Polacy celem ataków

Polacy mieszkający w Londynie, z którymi rozmawiała PAP, podkreślali, że wielu z nich spotkało się w ciągu ostatnich dwóch dni z atakami werbalnymi ze względu na swą narodowość, m.in. z hasłami wzywającymi ich do powrotu do Polski lub do "cieszenia się z pobytu w Wielkiej Brytanii, póki mogą".

- Wiele osób przychodzi i skarży się na to, co słyszą od Anglików, że mają wracać do siebie. Obawiamy się, że zaczęła się nagonka - powiedziała pani Katarzyna, pracownica mieszczącego się w pobliżu POSK polskiego sklepu.

- W życiu bym się tego nie spodziewała. Dostosowaliśmy się, asymilowaliśmy, nie jesteśmy problemem, mamy wielu znajomych Anglików. To, że mamy POSK, to kawał dobrej roboty powojennej emigracji, jedyne takie polskie miejsce - dodała inna pracująca w Wielkiej Brytanii Polka, pani Monika.

Anglicy w Londynie do imigrantów: "Wracajcie do siebie"

Jedna z rozmówczyń PAP mówiła o mężczyźnie, którzy krzyczał, żeby "wracała do swojego kraju, wynosiła się z Anglii". Inna Polka mówiła na antenie londyńskiego radia LBC, że powiedziano jej, iż "powinna się cieszyć tym, że tu pracuje dopóki może, ale na szczęście, już niedługo".

Nauczycielka i dziennikarka Kate Townshend z Gloucester napisała z kolei w artykule dla TES zamieszczonym na Twitterze: "Jedna z dziewczynek w naszej podstawówce spytała: Czy będę teraz musiała wyjechać z Anglii, bo jestem Polką? - serce się kroi."

Z kolei "Sunday Times" donosi, że w Londynie na jednej ze stacji metra grupa młodych ludzi nie chciała wpuścić imigrantów do wagonu krzycząc "Wracajcie do siebie". Podał również wiadomość o ulotkach przeciwko Polakom w Huntingdon.

Informacje o takich incydentach zbiera była przewodnicząca Partii Konserwatywnej, muzułmanka baronessa Sayeeda Hussain Warsi. Są one wymierzone nie tylko w przybyszy z Unii Europejskiej, ale również w muzułmanów, w tym obywateli brytyjskich.

Przeprowadzony jeszcze przed referendum sondaż Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS na temat opinii Polaków mieszkających w Zjednoczonym Królestwie wykazał, że blisko 40 proc. z nich obawia się po Brexicie nasilenia postaw antyimigranckich.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1128)