Antoni Macierewicz współpracował z donosicielem SB. Mocne zarzuty w książce Tomasza Piątka
Jedną z "tajemnic Macierewicza" mają być kontakty z Robertem Jerzym Luśnią. To były działacz opozycji, poseł z list LPR, ale przede wszystkim przedsiębiorca. Tomasz Piątek stawia pytania o źródło jego majątku. I przekonuje, że znany z ostrego antykomunizmu Macierewicz wciąż współpracuje z Luśnią, choć dekadę temu uznano go za kłamcę lustracyjnego.
Przed 2010 rokiem z Antonim Macierewiczem automatycznie kojarzyło się jedno hasło: lustracja. Do dzisiaj szef MON jawi się jako ostry antykomunista i wykorzystuje stanowisko, by dawać temu wyraz (np. próbując odebrać stopnie generalskie Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi). Dlatego zaskakująca jest jego znajomość i współpraca z Robertem Jerzym Luśnią.
Tego o Antonim Macierewiczu mogłeś nie wiedzieć
Sporo miejsca poświęca jej w swojej książce "Macierewicz i jego tajemnice" Tomasz Piątek. Rozmawialiśmy z autorem, który przedstawiał najważniejsze tezy swojej najnowszej publikacji. Dziennikarz przekonuje, że Antoni Macierewicz wiedział o przeszłości Luśni już w latach 90., a mimo tego nadal z nim współpracował i aktywnie go chronił.
O co chodzi? Robert Luśnia w latach 80. był działaczem podziemia, przygotowywał podziemne wydawnictwa. Ale to nie wszystko. W latach 1983 - 1988 był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Nonparel". Opinia publiczna o jego przeszłości dowiedziała się po wejściu Luśni do Sejmu. Rzecznik Interesu Publicznego, który zajmował się weryfikacją oświadczeń lustracyjnych, zarzucił mu kłamstwo.
Przez kilka lat sprawa toczyła się w sądach, choć nie bez przeszkód. Luśnia nie stawiał się na rozprawach i przedstawiał zwolnienia lekarskie, choć w tym czasie brał udział w posiedzeniach Sejmu. Sprawa otarła się o Sąd Najwyższy, który jednak nie uznał kasacji. Jego obrońcą był mecenas Andrzej Lew-Mirski. To nazwisko znane osobom śledzącym polityczną aktywność Antoniego Macierewicza. Dzisiaj Lew-Mirski jest pełnomocnikiem MON zajmującym się odszkodowaniami i zadośćuczynieniami dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Po uprawomocnieniu się wyroku Luśnia został wyrzucony z Ruchu Katolicko-Narodowego, kanapowej partyjki Antoniego Macierewicza. Jednak według Piątka szef MON nie zerwał z nim kontaktów. Jeden z rozmówców autora książki opisuje, że panowie spotkali się np. w 2014 roku. Co więcej, dziennikarz przekonuje, że Luśnia i Macierewicz nadal zasiadają we władzach fundacji Głos.
Problem w tym, że akurat ten zarzut Piątek opiera na wpisie KRS, przekonując, że jest on na bieżąco aktualizowany, więc jeśli w aktach Luśnia i Macierewicz nadal są we władzach fundacji, to tak rzeczywiście jest. Niestety nie wszystkie firmy czy fundacje dbają o to, by ich status w KRS był aktualny. A żadnych innych dowodów na współpracę Luśni i Macierewicza w fundacji Głos nie ma.
W książce Piątka sporo jest wątków pobocznych, niewiele mających wspólnego z głównym bohaterem. Mimo tego autor opisuje je bardzo szczegółowo i obszernie. Momentami można odnieść wrażenie, że próbuje poszerzyć objętość książki.
Jednak tytuł "Macierewicz i jego tajemnice" jest adekwatny, bo czytelnik napotyka na wiele pytań, które powinny znaleźć odpowiedź. Na przykład o pochodzenie majątku Luśni. Tomasz Piątek sugeruje, że pochodzi on z nieznanego źródła i nie wiadomo skąd Luśnia miał pieniądze, by w latach 90. przejąć Herbapol Lublin. Wśród tropów, które podsuwa czytelnikowi, jest m.in. współudział w produkcji narkotyków oraz kradzież pieniędzy ze zbiórki na działalność polityczną opozycji. Niestety w żadnym z tych przypadków nie ma przesądzających dowodów. Sam Luśnia w jednym z wywiadów mówi, że dorobił się na handlu odzieżą.
Próbowaliśmy się skontaktować z Robertem Luśnią przez sekretariat jego firmy. Nasza prośba pozostała bez odzewu.