Anna Azari: apeluję do prezydenta o odwleczenie decyzji o podpisaniu ustawy o IPN
Ambasador Izraela Anna Azari potwierdziła ustalenia WP: nie zostanie odwołana. - Na razie zostaję w Polsce - stwierdziła. Dodała, że ma nadzieję, że tak już pozostanie. - Szkoda byłoby po 3,5 latach wyjeżdżać - dodała.
Azari przyznała w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu ZET, że miała takie poczucie, kilka dni temu, że może zostać odwołana do Izraela na konsultacje. - Teraz nie wiem. Nawet kiedy mówiliśmy o możliwości odwołania, nie mówiliśmy o obniżeniu rangi stosunków polsko-izraelskich, ale o tym, żeby pokazać, że jest kryzys. Mogło to być odwołanie na konsultacje - na chwilę, w ramach sprzeciwu. Tak się dzieje w dyplomacji - tłumaczyła.
- Przez 30 lat, dużo dobrych ludzi pracowało w kierunku lepszych relacji Polska-Izrael. Bardzo smutno, by tak szybko wszystko wyrzucono. Jeszcze nie wszystko stracone - mówiła Azari w Radiu ZET. Jej zdaniem trzeba szukać "możliwości budowy mostów".
Azari tłumaczyła też istotę sporu o nowelizacje ustawy o IPN. - To nie wygląda tak samo z dwóch stron. W Izraelu całkiem nie ma sprawy polskich obozów śmierci. W Izraelu wszyscy rozumieją, że obozy budowali niemieccy naziści. W Izraelu traktujemy to jako próbę ograniczenia dyskusji - mówiła.
- To nie tylko kwestia czy będzie czy nie będzie weta, ale żeby było spotkanie i dwie strony zaczęły rozumieć o czym mówimy - mówiła ambasador Izraela, odpowiadając na pytanie, czy oczekuje weta prezydenta w sprawie nowelizacji ustawy o IPN. - To szokujące, to jak szybko wszystko się wydarzyło. Była umowa, że przyjadą grupy z dwóch stron, będzie spotkanie i jak ta grupa wyjechała, to zrobiono to, co zrobiono w Senacie. Myślę, że jeśli będzie podpisana przez prezydenta ustawa o IPN, to będzie trudniej, a może nawet i jeszcze raz dojdzie do sprawy odwołania, trudniej będzie znaleźć wspólny język - oceniła.
- Czy to oznacza, że apeluje pani do do prezydenta, by opóźnić podpis pod ustawą o IPN? - pytał Piasecki swojego gościa.
- Tak. Nie chcę mówić prezydentowi, co ma robić, ale wiem, jaka będzie reakcja: że nie ma sensu spotkanie polsko-izraelskie jeśli wszystko już skończone - stwierdziła Azari.
Azari jeszcze raz zapewniła, że protesty Izraela dotyczące nowelizacji ustawy o IPN, nie mają nic wspólnego z ustawą reprywatyzacyjną. - W tle nie stoi ustawa reprywatyzacyjna. To dwie całkiem różne rzeczy. Ustawa reprywatyzacyjna też była częścią dialogu - tłumaczyła.
Spór o nowelizację ustawy o IPN
1 lutego premier Mateusz Morawiecki powołał zespół ds. dialogu z Izraelem. To efekt realizacji ustaleń, jakie kilka dni temu, podczas rozmowy telefonicznej podjęli premierzy Polski i Izraela. Jak wówczas informowała rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska "ustalono, że będzie prowadzony dialog między zespołami obu krajów". "Dialog ten nie będzie dotyczył suwerennych decyzji polskiego parlamentu" - napisała na swoim profilu na Twitterze.
Rozmowa premierów Polski i Izraela odbyła się po przyjęciu przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN. Ustawa, którą w czwartek nad ranem przegłosowano w Senacie, przewiduje karanie każdego, kto publicznie i wbrew faktom przypisze polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne. Kara będzie też grozić za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Do nowych przepisów krytycznie odniosły się władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu, a także ambasador Izraela Anna Azari. Ambasador podkreśliła, że Izrael traktuje nowelizację jako "niemożliwość powiedzenia prawdy o zagładzie". Izraelski parlament chce przyjąć ustawę, zgodnie z zapisami której, nowe polskie prawo będzie można traktować jako próbę negowania Holokaustu.
Stany Zjednoczone oceniły, że ustawa o IPN może być zagrożeniem dla wolności słowa i badań naukowych. Nowe polskie prawo budzi także kontrowersje na Ukrainie.