Angiograf nie działał prawie pół roku, bo "kable przegryzły szczury". Bolesny raport NIK o aparaturze w szpitalach

W szpitalu w Białymstoku angiograf nie działał pięć miesięcy, bo kable urządzenia przegryzły szczury. W Ostrowi Mazowieckiej zabrakło pomieszczeń do uruchomienia specjalistycznego aparatu. W kilku lecznicach nowoczesny sprzęt nie był używany ze względu na ograniczony zakres świadczeń, wykonywanych na podstawie umów zawartych z Narodowym Funduszem Zdrowia. Były też szpitale, w których po prostu zabrakło personelu do obsługi aparatury.

Nowoczesny angiograf do precyzyjnego badania serca. Zdjęcie ilustracyjne.
Nowoczesny angiograf do precyzyjnego badania serca. Zdjęcie ilustracyjne.
Źródło zdjęć: © eas | k_kapica_afk
Maciej Szefer

30.05.2022 | aktual.: 30.05.2022 22:56

Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli sprawdzili, jak szpitale w Polsce wykorzystują specjalistyczny sprzęt. Z raportu wynika, że w lecznicach przybyło specjalistycznych urządzeń. W wielu placówkach maszyny stały jednak w magazynach lub nie były wykorzystywane z powodu awarii czy braków w personelu.

"W latach 2017-2021 kontrolowane lecznice zakupiły łącznie 119 specjalistycznych urządzeń spośród wybranych 22 rodzajów. Koszt zakupu tej aparatury przekroczył 434 mln zł. Celem zakupów była przede wszystkim wymiana przestarzałego i wyeksploatowanego sprzętu medycznego" - informuje Najwyższa Izba Kontroli. Głównym powodem, dla którego placówki medyczne decydowały się na zakup specjalistycznej aparatury, była jednak możliwość sfinansowania sprzętu ze środków zewnętrznych.

Kontrola NIK miała przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy lecznice optymalnie wykorzystują specjalistyczną aparaturę medyczną w procesie diagnostyki i leczenia, czyli czy robią to z jak największą korzyścią dla pacjenta, a jednocześnie zgodnie z zasadą gospodarności.

W 10 lecznicach (ponad połowa placówek objętych badaniem) wysokospecjalistyczna aparatura medyczna nie była wykorzystywana w optymalny sposób. "W Szpitalu Pomnik Chrztu Polski w Gnieźnie w ramach kompleksowej modernizacji i rozbudowy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego zakupiono m.in. tomograf komputerowy oraz aparat RTG o łącznej wartości ponad 2 mln zł. Jednak z urządzeń nie można było korzystać, ponieważ w szpitalu nie zakończono prac budowlanych. Sprzęt odebrano w grudniu 2019 r., natomiast uruchomiono go dopiero po ponad roku i 8 miesiącach" - wynika z raportu NIK.

Złe umowy z NFZ, szczury, które przegryzły kable i brak serwisu

Z ustaleń inspektorów wynika, że w 2020 roku Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Ostrowi Mazowieckiej za prawie 1,5 mln zł zakupił angiograf, który jednak nie był wykorzystywany. "Przyczyną było niedostosowanie pomieszczeń przeznaczonych do eksploatacji urządzenia. Do dnia zakończenia kontroli NIK angiograf nie został zainstalowany, co w ocenie Izby było działaniem niegospodarnym" - podaje Najwyższa Izba Kontroli.

W czterech szpitalach, które kupiły sprzęt medyczny za ponad 9,5 mln zł (w tym: angiograf, mammograf, rezonans magnetyczny, aparat do radioterapii śródoperacyjnej), "urządzenia nie zostały w pełni wykorzystane ze względu na ograniczony zakres świadczeń realizowanych na podstawie umowy z NFZ". W Szpitalu Ogólnym in. Witolda Ginela w Grajewie nie wykorzystano w pełni możliwości angiografu zakupionego w 2018 r. za ponad 3 mln zł.

Inspektorzy NIK zwrócili też uwagę na awarie sprzętu i częste problemy z jego serwisowaniem. "W Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku przez pięć miesięcy nie korzystano z zainstalowanego angiografu. Okazało się, że okablowanie urządzenia było poważnie uszkodzone przez szczury" - precyzują inspektorzy. NIK zwrócił uwagę, że szpital mógł uniknąć tej awarii "odpowiednio zabezpieczając kable".

W Wielkopolskim Centrum Onkologii wykryto inny kłopot. Kupiona w 2014 roku gammakamera z powodu awarii nie była wykorzystywana od stycznia 2019 r. Urządzenie nie zostało naprawione ze względu na brak autoryzowanego serwisu zagranicznego producenta na terenie Polski.

Według danych Naczelnej Izby Lekarskiej, w latach 2017-2021 o 14 proc. wzrosła liczba lekarzy ze specjalizacją w dziedzinie radiologii i diagnostyki obrazowej. Dziedzina ta cieszyła się też coraz większą popularnością wśród studentów medycyny. W 2021 r. było w Polsce prawie 4000 aktywnych zawodowo lekarzy specjalizujących się w radiologii i diagnostyce obrazowej.

Braki w personelu. Sprzęt bez ludzi nie zadziała

"Pomimo wzrostu ogólnej liczby lekarzy radiologów, specjalistów tych brakowało w niemal 30 proc. skontrolowanych podmiotów. Szczególnie trudna sytuacja była w małych szpitalach. Na dyżurach nie było lekarzy, co wydłużało czas oczekiwania na diagnozę i było niekorzystne dla pacjenta. Dostępność badań radiologicznych była zróżnicowana terytorialnie i zależała od rozmieszczenia sprzętu oraz liczby lekarzy udzielających świadczeń. Lekarze niechętnie pełnili dyżury w godzinach nocnych i w dni świąteczne. Problem rozwiązano, umożliwiając lekarzom opisywanie zdjęć RTG zdalnie, w ramach teleradiologii" - czytamy w raporcie NIK.

Z raportu Izby Kontroli wynika, że z powodu braków kadrowych w dwóch podmiotach nie zapewniono wymaganej minimalnej obsady przy udzielaniu świadczeń w pracowni tomografii komputerowej.

W Szpitalu Ogólnym im. dr Witolda Ginela w Grajewie w Pracowni Angiografii (czynnej 24 godziny na dobę) w latach 2020-2021 zdarzało się, że lekarze kardiolodzy pełnili kilkudniowe dyżury bez żadnych przerw. "W skrajnych przypadkach lekarze dyżurowali po 120 godzin, czyli pięć dób".

NIK podkreśla, że taka sytuacja stwarzała ryzyko udzielania świadczeń niskiej jakości i w konsekwencji niezapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów i lekarzy. Podobne wnioski płyną z raportu dotyczącego opisywania przez lekarzy wyników badań, który często przekracza wymagany termin dwóch tygodni.

Raport NIK o wykorzystaniu wysokospecjalistycznej aparatury medycznej w szpitalach

Źródło: NIK/Twitter/WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)