Angela Merkel: powrót Rosji do grona G7 w obecnym momencie niemożliwy
Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w przerwie obrad przywódców najbardziej wpływowych państw Zachodu w Elmau w Bawarii, że G7 jest grupą krajów podzielających wspólne wartość i że nie widzi możliwości powrotu Rosji do tego grona.
07.06.2015 | aktual.: 07.06.2015 20:17
- Dyskutowaliśmy o istocie G7 i wszyscy uczestnicy podkreślili, że uznanie wspólnych wartości jest dla nas ważne - powiedziała Merkel w wywiadzie dla telewizji publicznej ARD.
Jak podkreśliła niemiecka kanclerz, aneksja Krymu i mieszanie się w wewnętrzne sprawy Ukrainy są dowodem na to, że Rosja ma w tej sprawie "odmienny pogląd" i dlatego w obecnym momencie jej powrót do gremium "nie jest możliwy".
Zdaniem Merkel Rosja jest partnerem Zachodu w sprawach dotyczących negocjacji z Iranem czy zabiegów o pokój w Syrii, a także jako uczestnik tzw. formatu normandzkiego (Niemcy, Francja, Rosja, Ukraina) zajmującego się problemem Ukrainy. - G7 to inna jakość, reprezentujemy wspólne wartości i wyobrażenia - tłumaczyła szefowa niemieckiego rządu. Jak dodała, w przypadku Rosji "istnieje bariera", której nie będzie można szybko przezwyciężyć.
Merkel nie sprecyzowała warunków, jakie Rosja powinna spełnić, by powrócić do G7. Na sugestię dziennikarza, że zwrot Krymu jest w przewidywalnej przyszłości niemożliwy, Merkel przypomniała, że w zjednoczenie Niemiec też niemal nikt nie wierzył. - Trzeba być ostrożnym z mówieniem, że coś jest niemożliwe - zastrzegła.
Kanclerz zwróciła uwagę, że istnieje grupa krajów G20, która zajmuje się przede wszystkim kwestiami ekonomicznymi, gdzie Rosja jest obecna. W tym gremium uczestniczą kraje, które różnią się poglądami - podkreśliła Merkel, dodając, że właśnie tam jest też miejsce dla Rosji. - W G7 dyskutujemy bez udziału Rosji i to ma sens - powiedziała Merkel w wywiadzie dla ARD .
Rosja uczestniczyła w obradach przywódców najbardziej uprzemysłowionych państw od 1998 roku. W zeszłym roku jej udział został zawieszony ze względu na aneksję Krymu i wsparcie udzielone separatystom w Doniecku.
Z Berlina Jacek Lepiarz