Andrzej Rzepliński o lustracji
"Rzeczpospolita" publikuje rozmowę z prof.
Andrzejem Rzeplińskim, współautorem obowiązujących ustaw o IPN i
lustracyjnej.
20.07.2006 | aktual.: 20.07.2006 11:24
"Rzeczpospolita": Kończą się prace nad nową ustawą lustracyjną, a także nad ustawą o IPN. Jak pan ocenia to, co do tej pory powstało?
Andrzej Rzepliński: Jak najgorzej. Uważam, że uchwalenie nowych ustaw może spowodować wielkie zamieszanie i ostatecznie pogrzebać jakąkolwiek lustrację.
Dlaczego?
- Bo to nie prawo i jego procedury będą decydowały o bezpieczeństwie państwa i ludzkich losach, tylko decyzje urzędników IPN. Proponuje się likwidację wyspecjalizowanego sądu lustracyjnego i urzędu rzecznika interesu publicznego. Także rezygnacja z wykorzystywania procedury karnej w postępowaniach lustracyjnych jest niedopuszczalna. Lustrowany powinien mieć gwarancje procesowe, podlegać zasadzie domniemania niewinności. To są niezbywalne prawa, obowiązujące w każdym demokratycznym państwie.
- Twórcy nowych przepisów chcą je zastąpić oddaniem pełni władzy w sprawach lustracyjnych w ręce prawników z IPN. Bo to oni właśnie będą wydawali, na podstawie zupełnie niejasnych reguł, zaświadczenia o tym, co na temat starającego się o ten dokument znajduje się w zasobach IPN. A treść tych zaświadczeń może zdecydować o dalszym życiu człowieka. Autorzy nowelizacji chcą, żeby bierne prawo wyborcze, czyli możliwość kandydowania w wyborach, zależało od posiadania tego zaświadczenia. Daje to urzędnikom uprawnienia rażąco naruszające konstytucję.
Jak pana zdaniem należałoby zmienić ustawę lustracyjną?
- Każdy powinien mieć prawo do sądu lustracyjnego, a nie jak dotąd tylko osoby pełniące określone funkcje. Sprawy: Gilowskiej - i może jeszcze bardziej Henryka Szlajfera - pokazują, że trzeba to prawo bezwzględnie zapewnić. Propozycja poszerzenia kręgu lustrowanych musi spowodować zwiększenie liczby sądów lustracyjnych. Powinny one powstać przy każdym sądzie apelacyjnym. Trzeba też zastanowić się nad zmianą sposobu powoływania rzecznika interesu publicznego. Obecne mianowanie przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Rodzi różne, najczęściej niesłuszne, podejrzenia, osłabiające rangę tego urzędu. Rzecznik powinien mieć bardzo silną pozycję i podlegać tylko konstytucji i ustawom. Jestem również za tym, by proces lustracyjny był jawny, a zasada ta uchylana tylko w wyjątkowych wypadkach.
Co pan myśli o propozycji znacznego poszerzenia kręgu lustrowanych?
- Są zawody, które bezwzględnie powinny podlegać sprawdzeniu. Zaliczam do nich np. notariuszy. Z punktu widzenia bezpieczeństwa obrotu prawnego to przecież zawód ważniejszy od adwokata. Notariusz często legalizuje bardzo istotne transakcje. A z powodu niejasnej przeszłości może być przy takiej okazji szantażowany. Lustracji należałoby także poddać ambasadorów, władze spółek Skarbu Państwa i rektorów publicznych szkół wyższych. Przestrzegam jednak przed jakimś gigantycznym rozszerzeniem lustracji. Hamulcem powinien być wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dotyczący Litwy. Stwierdzono w nim, że nie wolno nakładać jakichkolwiek nakazów lustracyjnych w sferze gospodarki czy innej działalności prywatnej. (PAP)