PolitykaAndrzej Jaroszewicz 20 lat czekał na morderców ojca. "Chcę im spojrzeć w oczy"

Andrzej Jaroszewicz 20 lat czekał na morderców ojca. "Chcę im spojrzeć w oczy"

Prokuratura zatrzymała trzy osoby w sprawie zamordowania premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. Dwóch przyznało się do winy. - Mam przypuszczenia, że to było morderstwo na zlecenie. Ktoś ich wynajął - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Jaroszewicz, syn byłego premiera.

Andrzej Jaroszewicz 20 lat czekał na morderców ojca. "Chcę im spojrzeć w oczy"
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Michałowski
Magda Mieśnik

14.03.2018 | aktual.: 14.03.2018 12:40

To była jedna z najgłośniejszych zbrodni III RP. Były premier Piotr Jaroszewicz i jego żona zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża.

Rozmawialiśmy pół roku temu. Mówił pan wówczas, że zawsze będzie walczył o prawdę w sprawie śmierci ojca i jego żony.

Ponad 20 lat na to czekałem. To była nadzieja mojego życia i powinność syna wobec ojca. Dążyłem do wyjaśnienia tej sprawy i dzisiaj, gdy usłyszałem z mediów, że zatrzymano podejrzanych, dwóch się przyznało, poczułem ulgę. Kamień spadł mi z serca.

Prokuratura pana nie poinformowała o zatrzymaniach?

Usłyszałem o tym dzisiaj z telewizji. Dzwoniła też moja pełnomocniczka. Jestem bardzo wdzięczny śledczym, ale mam wrażenie, że prokuratura za szybko ustawia wszystko pod kątem napadu rabunkowego. Przecież z domu prawie nic wartościowego nie zginęło. Na wierzchu zostały srebra, bardzo wartościowe obrazy, kosztowności. Zwykli złodzieje, by tego nie zostawili. Do tego ojciec był długo maltretowany. Kilka godzin go męczyli. Nie torturuje się człowieka tak po prostu, nie w tym przypadku.

Chcieli wydobyć informacje, dokumenty?

Mam przypuszczenia, że to było morderstwo na zlecenie. Ktoś tych ludzi wynajął. Teraz prokuratura powinna ustalić, kto to zrobił. Mój ojciec był wysokim oficerem Wojska Polskiego. Następnie wiceministrem obrony. Był u władzy około 30 lat. Miał ogromną wiedzę, która mogła komuś przeszkadzać, albo ktoś chciał ją pozyskać. Na pewno posiadał różne dokumenty, ciekawe choćby z punktu widzenia historii.

Kilka miesięcy temu u pana przyrodniego brata dziennikarz Tomasz Sekielski odnalazł zaginione dowody, w tym odciski palców. Rodzina nie zajrzała do nich przez długi czas.

Rzeczy ojca i jego żony oddano mojemu przyrodniemu bratu Janowi. Trzymał je od siedmiu lat. Odnalazł je dziennikarz. Czy gdyby pani miała takie rzeczy, to bałaby się zajrzeć do tego ogromnego pudła? Mam wątpliwości.

Komuś zależało, żeby te dowody ukryć?

Wygląda na to, że tak, ale nie chcę nikogo wskazywać. Prokuratura niech to wyjaśni. Wcześniej przecież leżały w archiwum, rzekomo zaginęły w bałaganie. A bałagan się tworzy, żeby coś ukryć.

Czy pana ojciec bał się o własne bezpieczeństwo?

Nosił przy sobie broń krótką. Nawet gdy szliśmy na spacer. Chcę teraz spojrzeć w oczy mordercom ojca, bo one bardzo dużo mówią.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
andrzej jaroszewiczzbigniew ziobromorderstwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (236)