Andrzej Friszke: powstrzymywałbym się od bardzo ostrych osądów Lecha Wałęsy
• Członek Rady IPN o materiałach dot. współpracy Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa
• Friszke: teczka nie może być traktowana jako klucz do zrozumienia całej historii Lecha Wałęsy
Prof. Andrzej Friszke spotkał się ze studentami podczas otwartego seminarium "Lata siedemdziesiąte i sprawa Lecha Wałęsy" w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego.
W opinii historyka dla zrozumienia całej sprawy Lecha Wałęsy konieczne jest naświetlenie jego położenia na początku lat siedemdziesiątych. - Jego sytuacja była typowa dla robotników zatrudnionych w stoczni. W grudniu 1970 r. duża część biorących udział w tamtych wydarzeniach pochodziła ze wsi, tak jak Wałęsa, i mieszkała w hotelach robotniczych - zauważył Friszke.
- Mam skłonność do nieco bardziej wyrozumiałego oceniania prostego robotnika, wyrwanego ze swojego środowiska. Jestem skłonny do powstrzymywania się od bardzo ostrych osądów - podkreślił Friszke.
W jego opinii Wałęsę wyróżniały określone cechy osobowościowe: zdolności przywódcze i skłonność do działania. - Jako osoba aktywna został wybrany jednym z liderów strajku. Komitet, którego był członkiem, nie zdołał opanować sytuacji - przypomniał prof. Friszke. W najbardziej dramatycznym momencie strajku w grudniu 1970 r. Wałęsa został wskazany przez kierownictwo stoczni jako przywódca protestujących stoczniowców.
- Po aresztowaniu 21 grudnia 1970 r. zgodził się na podpisanie zobowiązania do współpracy - powiedział Friszke, zaznaczając, że niezależnie od oceny tego dokumentu - fakt spotkań z oficerami SB nie ulega wątpliwości.
- Kapitanowi SB Graczykowi, który spotykał się z Wałęsą, udało się wytworzyć z nim płaszczyznę porozumienia, na którą TW "Bolek" dał się wprowadzić - powiedział Friszke. Informował SB między innymi o możliwości strajku po grudniu 1970 r., planowanego przez stoczniowców.
Według Friszkego przekazywane przez TW "Bolek" informacje były prawdziwe. Za niewiarygodną uznał tezę jakoby donosy te były kompilacją informacji przekazywanych przez kilku współpracowników bezpieki. - Żaden oficer SB nie mógł sobie na to pozwolić. Nie było również żadnego powodu do podejmowania takich działań, bo po pół roku esbek nie wiedziałby, kto dostarcza informacje - uzasadnił Friszke. W opinii historyka niemożliwe i bezsensowne byłoby również sfałszowanie tak ogromnego zasobu szczegółowych informacji.
W świetle ujawnionych materiałów już w grudniu 1971 r. pojawiły się pierwsze nieporozumienia pomiędzy TW "Bolek" a oficerem SB. W tamtym okresie władze dążyły do wymazania pamięci o ofiarach masakry grudniowej. Wałęsa włączył się wówczas w planowane ustawienie tablicy pamiątkowej przy bramie Stoczni. Według Friszkego, Wałęsa dążył w tym okresie do ograniczenia współpracy z SB i w swoich raportach zajmował się głównie krytyką funkcjonowania Stoczni Gdańskiej.
Profesor Friszke podkreślił, że w jego opinii przełomem w biografii Wałęsy była działalność w Wolnych Związkach Zawodowych. W 1978 r. był coraz częściej zatrzymywany przez SB, a rok później doszło do wydarzenia, które Friszke nazywa "narodzinami Wałęsy jako przywódcy". W rocznicę masakry grudniowej wygłosił przemówienie do kilkutysięcznego tłumu zgromadzonego przed bramą Stoczni.
- Wałęsa mówił wówczas o potrzebie stworzenia Wolnych Związków Zawodowych, zaprzestania represji wobec działaczy, a nawet konieczności upamiętnienia ofiar Katynia - powiedział prof. Friszke. Jak dodał, jest to "prefiguracja postulatów z sierpnia 1980 r.". Wydarzenia końca lat siedemdziesiątych sprawiły, że stał się "postacią znaną w niektórych środowiskach opozycyjnych".
Z informacjami na temat współpracy Wałęsy z SB Friszke stykał się już w latach 80. - Z tego, co pamiętam, mówiono, że coś tam było, ale się wyplątał. W opozycji wobec robotników obowiązywała zasada, że jeśli ktoś jest w porządku dziś, to nie patrzy się surowym okiem na jego przeszłość - powiedział Friszke. Dodał jednak, że zupełnie inaczej traktowano osoby, które mogły aktualnie pracować dla bezpieki.
W opinii prof. Friszkego kluczem do zrozumienia Wałęsy jako przywódcy robotniczego jest jego autentyzm. - Był człowiekiem z ludu, tak wyglądała prawie cała ówczesna klasa robotnicza, która składała się z ludzi słabo wykształconych - mówił Friszke, dodając, że w polskiej tradycji politycznej było wielu samouków i osób słabo wykształconych "między innymi tacy byli Witos i Arciszewski".