PolitykaAndrzej Duda zmienia stanowisko ws. związków partnerskich i in vitro? "Pod pewnymi warunkami"

Andrzej Duda zmienia stanowisko ws. związków partnerskich i in vitro? "Pod pewnymi warunkami"

Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda zmienia stanowisko w sprawie in vitro. Nie chce już karać więzieniem za takie zabiegi. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że prywatnie jest przeciwko in vitro, ale jako prezydent poparłby je. Nie mówi "nie" związkom partnerskim. Polityk chce obniżyć wiek emerytalny, ale nie ma sprecyzowanego pomysłu na reformę systemu ubezpieczeń społecznych. Andrzej Duda mówi, że to skandal, iż Polskę reklamuje się jako kraj dobry dla biznesu, ponieważ można ludziom mało płacić.

Andrzej Duda zmienia stanowisko ws. związków partnerskich i in vitro? "Pod pewnymi warunkami"
Źródło zdjęć: © WP | Andrzej Hulimka
Magda Mieśnik

WP: Pana główny postulat to obniżenie wieku emerytalnego. Jaki ma pan pomysł na reformę emerytalną?

Andrzej Duda: - Po pierwsze, trzeba przyjąć ustawę, która przywróci poprzedni wiek emerytalny i zabrać się do kompleksowej reformy systemu ubezpieczeń społecznych.

WP: Na czym ona ma polegać?

- Jeżeli zostanę wybrany na urząd prezydenta, to powołam Narodową Radę Rozwoju, w skład której będą wchodzili eksperci z różnych dziedzin, m.in. z zakresu emerytur. Ten element musi zostać naprawiony.

WP: Ale jak go naprawić?

- Najpierw chcę dyskusji z ekspertami. Na świecie są przecież różne modele systemów emerytalnych. W Wielkiej Brytanii np. płaci się składki na podstawowe ubezpieczenie, a dodatkowo można się ubezpieczać samemu prywatnie. Również w Polsce są różne propozycje organizacji systemu emerytalnego. Cała dyskusja sprowadza się do pytania czy ma to być system solidarnościowy czy kapitałowy. Bardzo racjonalny jest postulat aby to Polacy zdecydowali na jakich zasadach chcą dostawać emerytury. Ewentualne referendum w tej sprawie należałoby poprzedzić szeroką akcją informacyjną tłumaczącą zasady obu modeli, aby Polacy mogli świadomie zdecydować czy chcą na własne ryzyko przekazywać cześć swoich składek do jakiegoś rodzaju funduszy, czy całą składkę chcą odkładać w systemie ZUS. Polski system emerytalny można naprawić, ale trzeba w końcu zacząć działać na rzecz Polaków i ich emerytur, a nie wykonywać desperackie ruchy kiedy system jest zagrożony tak jak dotychczas robiła PO. Takie działanie było działaniem wbrew interesom
Polaków.

WP: Mówi pan, że młodych ludzi nie stać na mieszkania, samochody, zagraniczne wyjazdy i mało zarabiają. Jak pan chce poprawić tę sytuację?

- Zła sytuacja młodych ludzi wynika z tego, że nie mają pracy. A jeśli już ją mają, to są zatrudnieni na umowach śmieciowych i mało zarabiają. Jako państwo znajdujemy się w pułapce średniego dochodu. To skandal, że niedawno były reklamy Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych, które zachwalały Polskę jako kraj dobry dla biznesu, ponieważ można ludziom mało płacić.

WP: Jak pan chce podnieść ludziom pensje? Nie zmusi pan prywatnych firm, żeby więcej płaciły pracownikom.

- W Londynie mówiłem młodym ludziom, że nie namawiam ich do powrotu, ponieważ mam świadomość, że jak wrócą to nie znajdą pracy. Chcę, żeby Polska została przywrócona na drogę dynamicznego rozwoju gospodarczego. Od tego trzeba zacząć. To muszą być kompleksowe działania. Proponuję np. obniżenie podatku CIT dla mikroprzedsiębiorców, podniesienie kwoty wolnej od podatku czy szerokie ulgi inwestycyjne dla przedsiębiorców. W Polsce płace mogą być wyższe tylko trzeba zacząć działać. Będę zabiegał o to aby zrealizowany został Narodowy Pakt Wzrostu Wynagrodzeń. To jeden z elementów programu PiS, który będę bardzo energicznie wspierał. Pakt ma zachęcić przedsiębiorców do aktywnego wykorzystywania środków, których dziś nie chcą oni inwestować, ponieważ nie ma żadnych sensownych zachęt dla tych inwestycji. Stworzona zostanie również możliwość odpisywania od podatku całości wydatków inwestycyjnych poniesionych w danym roku kalendarzowym. Tak, aby mogły być one
odpisane od razu a nie na zasadzie amortyzacji, która jest długofalowa. W przypadku gdyby były to inwestycje o charakterze rozwijającym innowacyjność to będzie możliwość odliczenia nawet 200 proc. tego, co rzeczywiście było wydatkowane.

WP: Od tego jednak daleko do zagranicznych wakacji i dobrych zarobków.

- W kwestii rozwoju gospodarczego musimy dorównać średniej krajów zachodniej Europy. Za tym pójdą wyższe wynagrodzenia i lepsze świadczenia. Żeby to zrealizować, musimy postawić na reindustrializację kraju, czyli odbudowę polskiego przemysłu. Prezydent oczywiście sam tego nie zrobi, to jest rola rządu.

WP: Ale przy sprzeciwie rządu i sejmowej większości prezydent i tak nic nie zdziała. Nie przeforsuje własnych projektów.

- Liczę na dobrą współpracę z rządem. To jest jedyna droga do tego, żeby Polska zaczęła się wreszcie rozwijać i żeby młodzi ludzie przestali wyjeżdżać za granicę.

WP: Zapytam jeszcze raz, jak pan chciałby jako prezydent przeforsować swoje ustawy przy sprzeciwie rządu i sejmu?

- Będę chciał, żeby Narodowa Rada Rozwoju, o której wspominałem, zastanowiła się nad kierunkami rozwoju, przygotowała strategię w dziedzinie gospodarki, podatków, służby zdrowia, edukacji. Na tej podstawie będą przygotowywane projekty ustaw.

WP: Ale jeśli sejm odrzuci pana projekty to nic pan nie zrealizuje ze swoich obietnic...

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby to się udało. Liczę na konstytucyjną zasadę współdziałania władzy. Jeśli jakaś większość sejmowa będzie na złość prezydentowi blokować ustawy, które mają służyć Polsce i Polakom, to zapewne wyborcy ją surowo ocenią.

WP: Diagnozuje pan, że sytuacja w Polsce jest bardzo zła, ale to PO rządzi od niemal ośmiu lat. Może Polacy wcale nie chcą zmiany władzy?

- Myślę, że jednak chcą.

WP: Więc dlaczego PiS nie wygrywa?

- Odbyłem około 230 spotkań w tej kampanii i widzę, że jest bardzo wielu ludzi, którym ciężko się żyje. Miasta powiatowe się wyludniają, młodzież wyjeżdża. Musimy coś z tym zrobić. To jest obowiązek ludzi, którzy podejmują się sprawowania władzy w Polsce.

WP: Czy jako prezydent dopuściłby pan możliwość, że wysyłamy nasze wojska na Ukrainę?

- Nie. Podstawowym zadaniem prezydenta, jako Zwierzchnika Sił Zbrojnych RP jest zapewnienie bezpieczeństwa moim rodakom i mojej ojczyźnie.

WP: Może powinniśmy chociaż wysłać tam broń?

- Powinniśmy działać na rzecz deeskalacji konfliktu a nie jego zaogniania. Jesteśmy członkiem UE i NATO dlatego nasze działania powinny być częścią polityki europejskiej.

WP: Rosja zajęła Krym, na terytoriach zajętych przez separatystów rozmieszczane są systemy obrony powietrznej. Na ile jeszcze mamy pozwolić Putinowi? Sankcje nie działają.

- Już dawno wspólnota międzynarodowa powinna powiedzieć „stop”. Niestety, brakuje solidarności. W wielu przypadkach to jest kwestia interesów gospodarczych. Duże kraje nie chcą się twardo sprzeciwić Rosji, żeby na tym finansowo nie stracić. Tu jest wielka rola do odegrania przez polską dyplomację. Ubolewam, że Polska nie jest dzisiaj w Unii Europejskiej państwem kreującym politykę wspólnoty.

WP: Jak pan chce to zmienić?

- Lechowi Kaczyńskiemu to się udało. Wystarczy przypomnieć, co zrobił w sprawie Gruzji. Trzeba skończyć z błędną polityką płynięcia w głównym nurcie. Powinniśmy od samego początku prowadzić politykę we własnym nurcie, wychodzić z rozsądnymi inicjatywami, które trudno będzie odrzucić.

WP: Co się stało 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku? Na pokładzie samolotu doszło do wybuchów?

- Są eksperci, którzy tak twierdzą. Sprawa wymaga wyjaśnienia, ale w Polsce nie ma podstawowych dowodów: wraku, czarnych skrzynek. Chciałbym, żeby była wola do przeprowadzenia uczciwego śledztwa.

WP: Nie wierzy pan w ustalenia komisji Millera, która mówi, że to był wypadek?

- Tu nie chodzi o wiarę tylko o dowody, o uczciwe rzetelne postępowanie. Komisja potwierdza tezy rosyjskiego MAK-u, które okazały się kłamliwe. Jedną z nich obalił krakowski instytut ekspertyz sądowych, który orzekł, że gen. Błasika nie było w kabinie.

WP: Inni biegli stwierdzili, że jednak był. Zidentyfikowali jego głos.

- Czy nie dziwi pani, że po pięciu latach cały czas są niejasności w tych odczytach? Czy to jest normalne, jak wyglądamy na tym tle w porównaniu z Francuzami, którzy już po kilku dniach po katastrofie samolotu Germanwings odczytali zapisy. Proszę pamiętać, że instytut krakowski jest najbardziej doświadczoną instytucją w tej dziedzinie.

WP: Ofiary katastrofy smoleńskiej zostały zdradzone o świcie? Tak mówi Jarosław Kaczyński.

- To sformułowanie, to odwołanie się do literatury, do Zbigniewa Herberta. To takie obrazowe pokazanie, że państwo polskie nie zdało egzaminu. Państwo polskie powinno było zadbać o lot, o wyjaśnienie katastrofy, a nie zrobiło tego.

WP: Podkreśla pan, że jako prezydent będzie się kierował opinią Polaków. A w kwestii pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej też? W sondażu 70 proc. warszawiaków sprzeciwiło się jego budowie.

- Z kolei z marcowego sondażu CBOS-u wynika, że 61 procent Polaków chce pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej w Warszawie. To była tragedia całego narodu. To nie jest pomnik wyłącznie dla Warszawy. To ma być pomnik dla wszystkich Polaków.

WP: Popiera pan podatek liniowy i częściową prywatyzację służby zdrowia?

- Nie.

WP: Sprzeciwia się pan radykalnej lustracji i dekomunizacji?

- Jestem za lustracją i dekomunizacją, natomiast nie wiem co miałoby oznaczać sformułowanie "radykalna".

WP: To jak pan trafił do Unii Wolności? To jej postulaty.

- Z ciekawości. To było dawno temu. Chciałem zobaczyć, jak wygląda świat polityki. Tym bardziej, że Unia Wolności była mocno osadzona w środowisku naukowym, w którym wówczas działałem. Miałem grupę kolegów, którzy należeli do tej partii i zapisałem się. To był jakiś mało znaczący epizod, z którego dziś moi przeciwnicy, próbują robić wielki zarzut.

WP: Kto pana ciekawił? Bronisław Geremek?

- To nie była kwestia personalnych fascynacji. Początkowo wierzyłem, że ta partia, złożona w sporej mierze z ludzi nauki, może zacząć budować uczciwe państwo. Ale okazało się, że to nie moja droga i zrezygnowałem.

WP: Ile czasu należał pan do Unii Wolności?

- Krótko. Rok lub półtora.

WP: Jeśli pan przegra wybory, to będzie pan chciał zająć miejsce Jarosława Kaczyńskiego w PiS?

- (śmiech) Startuję w wyborach, żeby je wygrać.

WP: Dlaczego to nie Jarosław Kaczyński siedzi teraz na pana miejscu jako szef partii, który startuje na najwyższy urząd w państwie?

- Jarosław Kaczyński dąży do tego, żeby PiS wygrał wybory parlamentarne. Chce naprawiać Polskę jako premier. To wyklucza bycie prezydentem.

WP: Czyli pan ma być od żyrandola, a Jarosław Kaczyński od rządzenia?

- Jak zostanę prezydentem, to chyba usunę ten słynny żyrandol z Pałacu Prezydenckiego, żeby symbol tego, że prezydent nic nie robi, zniknął. Chcę być prezydentem wszystkich Polaków. Chcę prezydentury aktywnej, prezydentury w interesie Polaków, a nie siedzenia pod żyrandolem.

WP: Jarosław Kaczyński ostatnio powiedział, że pana kampania jest dobra, ale zawsze może być lepiej. Czuje pan presję wielkich oczekiwań?

- Staram się działać najlepiej jak umiem. Jestem zadowolony z mojej kampanii.

WP: Do kogo pan dzwonił w kościele mariackim? Czy korzystał pan z telefonu w trakcie mszy?

- Dzwoniłem do ojca. Czekałem na koncert i chciałem wiedzieć, gdzie są moi rodzice. Ksiądz Sowa napisał, że to było w czasie mszy, ale to nieprawda i przykro, że te słowa padły z ust duchownego.

WP: Ceni pan twórczość swojego teścia Juliana Kornhausera?

- Bardzo.

WP: Zacytuje pan fragment jakiegoś jego wiersza?

- Cicho, pusto, złoty świecznik błyszczy się jak oko lisa...

WP: Na pewno dotarły do pana zarzuty o antypolski charakter jednego z jego utworów.

- Nie jest to utwór antypolski. Uważam, że artysta ma prawo wyrażać swoje odczucia.

WP: Uważa pan, że rządowy projekt dotyczący in vitro doprowadzi do tego, że zarodki będą niszczone?

- Uregulowanie sprawy bioetycznej jest bardzo ważne. Kwestia zarodków powinna być uregulowana tak, żeby chroniła życie ludzkie.

WP: W ustawie rządowej jest zapisane, że za niszczenie zarodków grozi więzienie, a niewykorzystane można za zgodą dawców przekazać innej parze.

- Ale jest też zapis, że nie można ich przekazać, jeśli dawcy się nie zgodzą. Więc ta ustawa nie chroni życia.

WP: Czyli nie zgadza się pan na in vitro?

- Dopuszczam możliwość, że tworzy się tyle zarodków, ile jest potrzebnych do tego, by kobieta mogła zajść w ciążę. Nie zgadzam się na ich zamrażanie.

WP: To duża zmiana w pana poglądach. Wcześniej podpisał się pan pod ustawą, która wprowadzała karę więzienie za in vitro.

- Tego projektu już nie ma.

WP: Ale podpisał się pan pod nim.

- Ja jako Andrzej Duda nie popieram in vitro. Ale jako prezydent Andrzej Duda rozumiem, że są rodzice, którzy nie mogą mieć dzieci i szukają rozwiązania tej sytuacji. Dlatego zaakceptuję in vitro, ale bez zamrażania zarodków.

WP: A jaką pewność będzie miał wyborca, że prezydent Andrzej Duda nie ugnie się pod naciskiem Episkopatu i jednak pozostanie przy zdaniu Andrzeja Dudy?

- Jestem pewien, że Episkopat poparłby rozwiązanie, o którym mówię.

WP: Jako kandydat na prezydenta sprzeciwia się pan legalizacji związków partnerskich. A co, jeśli pana córka przyjdzie i powie, że chce taki zawrzeć?

- Z całą pewnością nie byłbym z tego zadowolony jako ojciec. Chciałbym, żeby wyszła za mąż i miała dzieci, a my wnuki. To moje marzenie.

WP: Nie zgodzi się pan na żadne rozwiązania w tej kwestii?

- Być może potrzebne jest uregulowanie osobistych relacji ludzi, które umożliwią im np. uzyskanie w szpitalu informacji o stanie zdrowia. Ale jestem absolutnie przeciwny rozwiązaniom, które podważają wartość małżeństwa. Nigdy nie zgodzę się na związki jednopłciowe.

WP: Jako jeden z ulubionych filmów wymienia pan „Lejdis”. Jako konserwatysta śmiał się pan z dialogów o seksie oralnym i bogatym życiu erotycznym bohaterek filmu?

- W pierwszych zdaniach filmu jedna z bohaterek, która samotnie wychowuje syna, mówi: „A ja bym chciała za mąż wyjść!”. I moim zdaniem to jest pozytywne przesłanie tego filmu. Takie jest prawdziwe marzenie młodej dziewczyny – wyjść za mąż i stworzyć szczęśliwą, pełną rodzinę. Oczywiście w filmie, jak to w życiu pokazane są różne rzeczy. Jest i to o czym pani mówi. Ale film jest wesoły, śmiałem się wiele razy.

WP: Ma pan świadomość, że współtwórca tego filmu Andrzej Saramonowicz stwierdził, że być może Jarosław Kaczyński zabił brata, by zająć jego miejsce.

- Jeśli podoba mi się jakiś film, książka, piosenka, to nie oznacza, że automatycznie muszę akceptować styl życia czy wszystkie wypowiedzi autora tego dzieła.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (941)