PolskaAndrzej Duda - największa polityczna sensacja III RP. Prezydent wielkich nadziei czy niespełnionych obietnic?

Andrzej Duda - największa polityczna sensacja III RP. Prezydent wielkich nadziei czy niespełnionych obietnic?

• Zwycięstwo Andrzeja Dudy największą polityczną sensacją III RP
• Rok po wyborczym zwycięstwie Duda ma słabsze notowania niż Komorowski
• Zdaniem dr Sokały część Polaków jest rozczarowana jego praktycznymi działaniami
• "Jest notariuszem rządu, którym z tylnego siedzenia steruje Kaczyński"
• W ocenie prof. Konarskiego, Komorowski miał lepszy start, bo był politykiem rozpoznawalnym i mnie atakowanym przez media
• Duda zaczynał w warunkach podobnych do L. Kaczyńskiego i poradził sobie lepiej

Andrzej Duda - największa polityczna sensacja III RP. Prezydent wielkich nadziei czy niespełnionych obietnic?
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Szełemej
Michał Fabisiak

08.05.2016 | aktual.: 20.06.2016 13:31

10 maja 2015 roku to niewątpliwie jedna z najciekawszych dat w najnowszej historii Polski. Wybory prezydenckie, które odbyły się w tym dniu przyniosły sensacyjne rozstrzygnięcie. Pewny zwycięstwa i to już w I turze urzędujący prezydent Bronisław Komorowski, niespodziewanie przegrał z młodym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości Andrzejem Dudą. Tamto zwycięstwo polityka PiS nie tylko otworzyło mu drzwi Pałacu Prezydenckiego, ale również ułatwiło jego macierzystej partii odnieść triumf w wyborach parlamentarnych.

- Determinacja i mobilizacja obozu politycznego, który wspierał Andrzeja Dudę oraz lekceważący stosunek otoczenia Bronisława Komorowskiego, jego arogancja i źle prowadzona kampania, to czynniki, które przyczyniły się do zwycięstwa kandydata PiS - mówi Wirtualnej Polsce prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na słabość kandydata popieranego przez PO jako główną przyczynę triumfu Dudy wskazuje również dr Witold Sokała, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

- W dużej mierze było to głosowanie przeciwko Platformie i Komorowskiemu. Duda miał szczęście znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu oraz okazał się najsilniejszym z kandydatów, który potrafił skonsumować niezadowolenie większości Polaków - mówi ekspert UJK. Zdaniem Sokały w odniesieniu wyborczego sukcesu kandydatowi PiS "dopomogły" też złożone w kampanii wyborczej obietnice. - Przede wszystkim zmobilizowały elektorat o nastawieniu socjalnym - tłumaczy rozmówca WP. O jakie deklaracje chodzi?

"Jeżeli bym tego nie zrobił, podam się do dymisji"

"Jeżeli zostanę wybrany na urząd prezydenta (...) w pierwszym roku prezydentury przygotuję i prześlę do Sejmu dwie ustawy, które są kluczowe dla godnego życia i bezpieczeństwa Polaków. Pierwsza to ustawa obniżająca wiek emerytalny, podwyższony przez Bronisława Komorowskiego. Druga to ustawa podwyższająca kwotę wolną od podatku po to, aby w budżetach polskich rodzin było więcej pieniędzy. Jeżeli bym tego nie zrobił, podam się do dymisji". Taką deklarację obecny prezydent złożył w czasie telewizyjnej debaty wyborczej. I choć oba zapowiadane projekty ustaw zostały skierowane do Sejmu, to żaden nie został jeszcze zrealizowany.

Projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny z 67 lat dla obu płci do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn znalazł się w Sejmie już we wrześniu ubiegłego roku. Posłowie jednak się nim nie zajęli, co spowodowało, że przepadł wraz z końcem poprzedniej kadencji. Pod koniec listopada prezydent ponownie wysłał dokument obniżającej wiek emerytalny do Sejmu. Wraz z nim złożył projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, który zakłada zwiększenie kwoty wolnej od opodatkowania z 3 091 zł do 8 002 zł. Obecnie trwają nad nimi prace w komisjach sejmowych. Zdaniem ekspertów nie ma szans na to, aby cofnięcie reformy emerytalnej PO nastąpiło wcześniej niż z początkiem przyszłego roku. Jeszcze bardziej w czasie odsuwa się postulat podniesienia kwoty wolnej od podatku. Ma ona wzrosnąć do 8 tysięcy, ale w ciągu kilku lat, począwszy od 2017 roku.

Szybko nie zostanie również zrealizowana zapowiadana przez prezydenta pomoc frankowiczom. "Deklaruję, że - jeśli zostanę prezydentem - w pierwszych trzech miesiącach urzędowania złożę w parlamencie projekt ustawy, która rozwiąże ten palący problem milionów Polaków, którzy znaleźli się w rozpaczliwej sytuacji z winy banków i z powodu kompletnej bezczynności polskiego państwa" mówił przed drugą turą wyborów Andrzej Duda. Projekt został co prawda napisany, ale do tej pory nie trafił do Sejmu. Obecnie jest on badany przez Komisję Nadzoru Finansowego. Czy na podstawie tych informacji można wysunąć wniosek, że Andrzej Duda zawiódł nadzieje Polaków, a jeśli tak, to jak wpłynie to na postawę wyborców?

- Są wyborcy, którzy śmiertelnie poważnie traktują obietnice, zwłaszcza te socjalne. Ta grupa może poczuć się rozczarowana postawą prezydenta. Należy jednak pamiętać, że część wyborców wierzy w obóz polityczny i cieszy się z tego, że PiS rządzi. Osoby te nie chcą szczegółowo rozliczać z obietnic polityków, którym ufają, albo przyjmują ich wytłumaczenie - wyjaśnia dr Sokała.

Najpopularniejszy polityk w Polsce, ale...

Słowa eksperta potwierdzają badania opinii publicznej. Prezydent jest liderem rankingu zaufania do polityków. Jak wynika z najnowszego sondażu CBOS, Dudzie ufa 58 proc. Polaków. Na dalszych pozycjach są premier Beata Szydło (52 proc.) oraz Paweł Kukiz (51 proc.). Z innego kwietniowego sondażu CBOS wynika, że 49 proc. Polaków pozytywnie ocenia prezydenta. Negatywną opinię wystawiło głowie państwo 37 proc. respondentów, natomiast 14 proc. ankietowanych nie miało w tej sprawie zdania.

Chociaż prezydent wypada dobrze we wspomnianych sondażach, to warto odnotować, że prezentuje się gorzej od swojego poprzednika. Bronisław Komorowski po roku od wyborczego zwycięstwa cieszył się zaufaniem 65 proc. Polaków. Więcej respondentów niż w przypadku Dudy, pozytywnie oceniało jego prezydenturę ( 53 proc.), a mniej ankietowany wystawiło mu negatywne noty (27 proc.).

W ocenie dr Sokały na gorszy początek prezydentury Dudy składa się kilka czynników. - Mamy większą polaryzację społeczeństwa niż na początku kadencji Komorowskiego. Duda w porównaniu ze swoim poprzednikiem jest też obiektem zmasowanych ataków - tłumaczy politolog UJK. Zdaniem Sokały na słabe oceny prezydenta wpływają również jego liczne wpadki wizerunkowe. - Nocne twittowanie z nastolatkami, niezręczne wypowiedzi, z których musiał się tłumaczyć, czy jego turystyka narciarska. Nie wszystkim Polakom się to podoba. A do tego dochodzi afera z oponą, za którą bezpośrednio nie odpowiada, ale jednak w opinii społecznej wpłynęła na jego wizerunek - wyjaśnia rozmówca WP.

W ocenie Sokały część społeczeństwa jest też rozczarowana praktycznymi działaniami prezydenta. - Oczekiwano od niego więcej niż od Komorowskiego, nie zdając sobie sprawy z tego, że na tym etapie nie może być samodzielnym aktorem. Polacy są więc trochę rozczarowani tym, że prezydent ogranicza się do siedzenia w pałacu i podpisywania jakiś dokumentów. Tak naprawdę jest notariuszem rządu, którym z tylnego siedzenia steruje Jarosław Kaczyński. Opinia ta niewątpliwie ciągnie w dół notowania Andrzeja Dudy jako prezydenta - uważa politolog UJK.

- Komorowski miał inny punkt startu. Był kandydatem wyłonionym w wewnątrzpartyjnych wyborach. Cieszył się lepszymi notowaniami, bo został wykreowany przez PO i Tuska. To właśnie dzięki poparciu byłego premiera zdołał pokonać Kaczyńskiego - mówi prof. Konarski. Politolog UJ zauważa, że Komorowski również był prezydentem zależnym od szefa partii, z której się wywodził, w jego przypadku nie było to jednak tak podkreślane. - Duda traci na tym, ze niechętna mu część mediów bardzo mocno akcentuje jego zależność od prezesa Kaczyńskiego, jako osoby, która jest faktycznym kierownikiem państwa - ocenia Konarski.

- Słabsze od Komorowskiego notowania Dudy biorą się stąd, że jest osobą wylansowaną, jako ktoś zupełnie nieoczekiwany, a tym samym bardziej zależny od głównego guru własnego obozu politycznego. Jego poprzednik miał długoletnie doświadczenie - piastował funkcje ministerialne, był marszałkiem Sejmu - dzięki czemu był bardziej znany - wyjaśnia politolog UJ.

Lepszy od Lecha Kaczyńskiego?

W podobnych warunkach, jak Andrzej Duda swoją prezydenturę rozpoczynał Lech Kaczyński. Ówczesny prezydent z obozu PiS również musiał mierzyć się z nieprzychylnymi sobie mediami, m.in. krytykującymi go za to, że jest politycznie uzależniony od swojego brata oraz establishmentem. Na tle Lecha Kaczyńskiego obecny prezydent wypada jednak znacznie lepiej. Dowodzi tego chociażby wspomniane już badanie zaufania. W analogicznym do Dudy okresie prezydentury Lech Kaczyński w zajmował w nim dopiero piąte miejsce. Więcej respondentów deklarowało do niego nieufność (44 proc.) niż zaufanie (37 proc.). Warto o tym wspomnieć, bo Kaczyński znajdował się w nieco lepszej sytuacji politycznej niż Duda.

- Biorąc pod uwagę to, jaka więź łączyła Kaczyńskich, można stwierdzić, że Lech dysponował ogromnym zaufaniem swojego brata. Rozpoczynając działalność na arenie międzynarodowej, nie musiał robić niczego, co mogłoby wzbudzać wątpliwości ze strony Jarosława. Duda natomiast jest osobą całkowicie wykreowaną przez swoje zaplecze polityczne i prezesa PiS, co stawia go na niewygodnej pozycji uwiarygodniania się w oczach własnego obozu. To może utrudniać mu działanie i nie czyni z niego prezydenta wszystkich Polaków - mówi prof. Konarski.

Zarówno w okresie prezydentury Kaczyńskiego, jak i Komorowskiego nie doszło do tak poważnego kryzysu państwa, jak ma to miejsce w czasie rządzenia Dudy, na dodatek kryzysu konstytucyjnego. Na tym tle obecna głowa państwa ma podwójny problem. - Prowadząc swoistą rozgrywkę z Trybunałem Konstytucyjnym jest traktowany jako polityk, który robi to w sposób niesamodzielny, wykonuje sugestie swojego zaplecza politycznego. Po drugie jest prawnikiem i w związku z tym wzbudza krytykę dużej części własnego środowiska zawodowego - tłumaczy politolog UJ.

To, w jaki sposób zakończy się spór o TK, może mieć duży wpływ na końcową ocenę prezydentury Andrzeja Dudy. Jego obecną sytuację trafnie opisuje prof. Konarski. - Duda umocnił się wśród tych, którzy go wspierali. Istotną kwestią dla osoby, która pełni funkcję głowy państwa jest jednak przekonywać tych, którzy wcześniej głosowali przeciwko niemu. Dudzie nie udało się dokonać tej sztuki - tłumaczy rozmówca WP. Przed obecną głową państwa są jeszcze cztery lata rządów. To wystarczająco długi okres czasu, aby przekonać do siebie tych, którzy na niego nie głosowali. Pytanie tylko, czy są oni gotowi dać się przekonać?

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1327)