Andra dobrze znała swoich hejterów. "Co ty, dystansu do siebie nie masz?"
Andra doświadczyła hejtu wśród bliskich znajomych. Wycofała się z życia społecznego i wybrała Instagram. To tu może "mówić", to tu nikt jej nie przerywa. A zablokować w sieci jest łatwiej, niż słuchać kolejnego - "weź, wyluzuj, dystansu do siebie nie masz?".
05.03.2020 | aktual.: 05.03.2020 14:19
Historia Andry Wiśniewskiej zaczyna się w czasach gimnazjalnych. Miała wówczas problemy z samoakceptacją. - Doświadczyłam takiej szydery, że nie mając żadnej bliskiej osoby w szkole, nie byłam w stanie pojawiać się tam o własnych siłach - mówi w rozmowie z WP.
- To były rzeczy niby banalne. Że mam duże oczy, że chodzę jak kaczka, że mam dużą pupę. Ale to urosło we mnie do tego stopnia, że jak wracałam do domu, to prosiłam mamę, żeby załatwiła mi operację. Chciałam, by lekarze zszyli mi trochę te powieki, żeby te oczy wydawały się mniejsze. To był okropny czas. W trzeciej klasie przestałam przychodzić na zajęcia - pojawiałam się tylko na klasówkach - opowiada Andra.
I kontynuuje: - Okej, dzieci potrafią być złośliwe w szkole. Ja to rozumiem. Ale to z wiekiem nie mijało, a ja zaczęłam też doświadczać hejtu na co dzień, ze strony osób, które wydawały mi się bliskie. W towarzystwie, wśród znajomych, doświadczałam czegoś, co śmiało mogę nazwać hejtem.
Lincz
Andra miała wypadek samochodowy. Jadąc na rowerze wpadła pod koła auta. Jak sama to określa - przeleciała - osiemnaście metrów. - Nie widzę na jedno oko, opada mi powieka. Zdarza mi się z tego żartować, że "nie widzę problemu". Ale ludzie potrafią to wykorzystać i nabijają się – Ty, ale śmieszne masz to oko, co to, się nie domyka? Jak śpisz to też masz takie otwarte? - opowiada Andra.
- Czasami to wyglądało też, z pozoru, niewinnie - "ja tutaj słyszałam, koleżanki z liceum mówiły, że ty robisz to i to i to jest złe". Albo: "a pamiętasz Gosię? Gosia ostatnio na imprezie mówiła o Tobie". Ale żeby mi coś powiedzieć wprost, to już było ciężko. Zdarzało się jednak i tak, że grupa znajomych zaczynała mnie atakować. Naśmiewali się, robił się z tego lincz. Ale przecież nie mogę zrobić z tego awantury, bo co, dystansu nie mam do siebie? - dodaje dziewczyna.
Zobacz także
Przyznaje, że na początku nic z tym nie robiła. - Ale ile można było ukrywać to, że mi to przeszkadza. Zaczęłam im mówić, że zachowują się nie w porządku. Zawsze była ta sama reakcja – poczucia humoru nie masz? Jakiś dystans do siebie może? To tak jak ludzie, którzy obrażają kogoś i zasłaniają się wolnością słowa. Co ma piernik do wiatraka? - zastanawia się Anda.
- Zaczęłam te znajomości wyciszać. Wyliczyłabym na palcach obu dłoni tych ludzi, którzy mnie hejtem skrzywdzili - mówi dziewczyna.
Świat na Instagramie
Trafiła na terapię. Pomogła jej na tyle, że podchodzi już do tego z dystansem. - Ale wycofałam się z takiego typowego życia "społecznego". Piszę pracę dyplomową, nie pracuję, mam znajomych, ale nigdy nie byłam szalenie towarzyska, to i teraz tym bardziej nie jestem - dodaje.
Teraz prowadzi profil na Instagramie. - Poruszam tematykę cielesności, feminizmu, seksualności. Jestem fotografką, moim głównym tematem jest moje ciało. Jeśli ktoś nie zgadza się z jakimś problemem, który poruszam, albo nie podoba mu się zdjęcie, to najłatwiej mu nie dyskutować na argumenty. Wtedy zaczyna mnie obrażać. Pojawiają się wpisy typu: "nie widzę różnicy między byciem szmatą a byciem kobiecą". Ale skórę już mam nieco grubszą - przyznaje.
Zobacz także
- Poza tym nikt mi nie przerywa, kiedy "mówię". Ten profil naprawdę mi wystarcza. Jak ktoś się mnie czepia, mogę go zablokować. Moje społeczne potrzeby są zaspokojone - dodaje.
Apel Andry brzmi tak: - Kiedy ktoś doświadcza hejtu, to nie chodzi o to, żeby mówić: nie przejmuj się tym. No na boga, jak masz się nie przejmować, jak dostajesz śmierdzącym mięsem prosto w twarz. Przecież to tak nie działa, człowiek się tym przejmuje. Ludzie, po prostu tego nie róbcie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl