Anarchiści, którzy zakłócili wykład o gender w Poznaniu, nie zostaną ukarani
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie zakłócenia w Poznaniu wykładu o gender ks. prof. Pawła Bortkiewicza. W jego trakcie anarchiści wznosili okrzyki, a jeden z nich ubrany w sukienkę wskoczył na biurko wykładowcy.
04.08.2014 | aktual.: 04.08.2014 13:38
5 grudnia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu odbył się wykład otwarty ks. prof. Pawła Bortkiewicza zatytułowany "Gender - dewastacja człowieka i rodziny". Odbył się jednak w atmosferze skandalu, jaki wywołali na miejscu poznańscy anarchiści. Ks. Bortkiewicz zdołał powiedzieć kilka zdań, kiedy jedna z dziewczyn zaczęła krzyczeć, tańczyć i eksponować napis na biuście "Non servant" ("Nie będę służył"), a po chwili chłopak ubrany w złotą sukienkę wskoczył na biurko, przy którym przemawiał prelegent.
Organizatorzy poprosili wszystkich o opuszczenie sali, a krzyczącymi i skaczącymi po pulpitach wykładowych anarchistami zajęli się policjanci - początkowo "tajniacy" w cywilnych ubraniach, a po chwili także funkcjonariusze oddziału prewencji. Sam wykład ostatecznie odbył się w innej sali.
W trakcie szarpaniny jeden z policjantów użył swojego prywatnego paralizatora prądu. W zajściu zostało rannych dwóch funkcjonariuszy - jeden trafił do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu, a drugi został pogryziony i podrapany. W sumie na miejscu zatrzymano trzy osoby, którym groziło nawet 10 lat więzienia.
W poniedziałek pilska prokuratura, która prowadziła w tej sprawie śledztwo, umorzyła kolejne związane z wykładem postępowanie dotyczące zakłócenia miru domowego w trakcie wykładu (wcześniej umorzono sprawę naruszenia nietykalności policjantów).
- Nie było przestępstwa, bo nie było odmowy opuszczenia sali na wyraźne i stanowcze wezwanie osoby do tego uprawnionej - wyjaśniła w rozmowie z "Głosem Wielkopolski" Magdalena Roman, zastępca prokuratora rejonowego w Pile. - Tą uprawnioną osobą nie mógł być organizator wykładu, bo to nie on dysponował salą. Mógł to zrobić jedynie przedstawiciel władz uczelni - dodała.
Jedyna sprawa związana z zakłóceniem wykładu, która nadal jest wyjaśniana, dotyczy użycia w trakcie interwencji prywatnego paralizatora prądu przez jednego z policjantów.