Anarchia w podstawówce

Młodszy brat koleżanki mojej młodszej siostry (wiem, nie brzmi to zbyt przekonująco) dostał niedawno w szkolę uwagę do dzienniczka. Dzielna pani nauczycielka wytknęła mu, że „Lekceważy pracę domową”. Cóż to była za poważna praca? Ano dzieci miały napisać kilka zdań o wiośnie. A na czym polegało przestępstwo małego anarchisty? Ano najbezczelniej w świecie napisał: „Wiosna budzi się do góry nogami”.

Anarchia w podstawówce
Źródło zdjęć: © wp.pl | Joanna Skrzypczak

19.04.2006 | aktual.: 19.04.2006 10:27

Nauczyciel w sposób najoczywistszy w świecie zachował się tak, jak wszelkiego rodzaju hierarchiczne i zapatrzone w siebie władze, gdy na jaw wychodzi jakiś podważający ich legitymację apokryf. Postanowił zgładzić heretyka i w ten sposób utwierdzić swoją władzę. Wyśmiał, wyszydził, ukarał i zaplombował to, co mogło rozsadzić od środka instytucję wielowiekową i zasłużoną w świętym dziele formatowania społeczeństwa.

Aby Instytucja mogła dalej w Spokoju pełnić swoją Misję, brat koleżanki mojej siostry powinien oczywiście napisać, że wiosna radosna, zła zima spływa do morza, że witaj boćku, że pierwiosnki, że pąki itd. Ostatecznie, gdyby nawet napisał, że wiosną, kiedy topnieje śnieg, na wierzch wychodzą pety i psie kupy, mógłby zostać zaakceptowany przez Nauczyciela, zmieściłby się bowiem w ramach dopuszczalnego przez System kontrolowanego Buntu. Jednak tak jawnie surrealistyczna i patafizyczna ekspresja, która nijak się ma do przerabianych w Szkole czytanek, musiała spotkać się z gwałtowaną reakcją.

A przecież wystarczy otworzyć mistyczne trzecie oko (swoją drogą - jego wydłubywanie jest głównym zadaniem powszechnego obowiązku edukacyjnego) i dostrzec, że wiosna rzeczywiście budzi się do góry nogami. Do góry nogami, z opuchniętymi oczyma, ze zmierzwioną fryzurą i nieogolona. Budzi się bardziej zmęczona niż wtedy, gdy się kładła spać – jak każdy, kto spał za długo, kto przespał porę pobudki. Wiosna budzi się do góry nogami, zwleka się ze swojego wymiętoszonego barłogu, nie może znaleźć kapci i człapie do łazienki. Po drodze spostrzega, że ma górę od piżamy założoną na lewą stronę, a dół w ogóle jakiś od innego kompletu. Wiosna wali się lewym goleniem o jakąś szafkę (nogi ma zdrętwiałe od tego budzenia się do góry nogami, więc dość słabo na nich stoi). W końcu wiosna dociera do łazienki, bierze kilka solidnych haustów zimnej wody prosto z kranu, obmywa twarz i patrzy w lustro. Ciężkie westchnięcie. „Na 21 marca i tak nie zdążę – więc może jednak wrócić jeszcze do wyrka?”

I tyle wiosna zrobiła od swojej pobudki. Pytanie – komu zależy na ukryciu tej prawdy? Na czyje zlecenie działają ci, którzy dla utrzymania zakłamanego status quo szerzą terror wśród braci koleżanek naszych sióstr?! Kto mydli nam oczy banałem czytanek, byśmy nie dostrzegli obrzękniętych nóg wiosny wystających pionowo spod pogniecionej kołdry?

Jednak myliłby się ten, kto w wywrotowym poemacie 10-letniego wizjonera odkryłby jedynie krytykę wiosny. Jej krytyka – narzekanie na opóźnienie, marudzenie, że wciąż zimno, ubolewanie nad nowym zlodowaceniem – to wszystko jest również częścią systemu. Systemu, który mogą pokonać tylko ci, którzy budzą się do góry nogami. I ci, którzy chcą o tym pisać. Bo oto po opisanym wyżej ciężkim westchnięciu, wiosna wskakuje pod prysznic, wylewa na siebie regenerujące żele, goli się, pudruje, czesze i odsysa tłuszcz, wskakuje w najbardziej szałowe ciuchy i wybiega na ulicę, gubiąc po drodze pantofle. Nauczyciele zabierają na spacer do parku swoich podopiecznych (parami, parami!), rozradowani ukazują im rozkwitające na drzewach pąki, a na boku wpisują do dzienniczka uwagę tym, którzy utrzymują, że to właśnie mieli na myśli, kiedy mówili o wiośnie do góry nogami. I na tym polega odwieczny cykl przyrody.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)