"Anakonda" powtórką z Somalii?
Oficerowie amerykańscy prywatnie krytykują taktykę wojsk alianckich w operacji "Anakonda" w bitwie o Gardez we wschodnim Afganistanie - pisze czwartkowy Washington Times. Twierdzą, że dowódcy powinni najpierw nakazać długotrwałe bombardowanie pozycji talibów, zamiast od razu wysyłać tam wojska lądowe.
Gazeta powołuje się na wypowiedzi kilku oficerów z Pentagonu według których okoliczności śmierci 7 żołnierzy amerykańskich przypominają niefortunne zdarzenia w Somalii z 1993 roku, gdzie amerykańskie wojska poniosły klęskę, bo nie miały wsparcia lotniczego.
Wojskowi ci uznali, że wojska lądowe zbyt wcześnie zostały posłane do walki. Zamiast tego, ich zdaniem, powinno się najpierw użyć precyzyjnie kierowanych bomb i samolotów wsparcia taktycznego AC-130.
Z kolei oddziały specjalne powinny były operować na terenie zajętym przez talibów i bojowników al-Qaedy i wskazywać bombowcom cele. Dopiero po osłabieniu obrony powinny zostać wysłane wojska lądowe.
Za tę błędną, zdaniem dziennika, taktykę odpowiadać ma dowódca sił antyterrorystycznych w regionie generał Tommy Franks.
Oficerowie z Pentagonu twierdzą jednak, że zwolnienie jakiegokolwiek dowódcy byłoby złym sygnałem dla sojuszników Amerykanów walczących razem z nimi w Afganistanie. (and)