Amerykańskie B‑52 bombardują talibów w Afganistanie
Amerykańskie bombowce B-52 i helikoptery szturmowe atakowały w sobotę zgrupowania talibów w
okolicy Sangisaku, około 70 km na północ od Kandaharu (południowy Afganistan). W tę okolicę wysłano także amerykańskie i afgańskie oddziały lądowe.
"Toczą się tam ciężkie walki i prowadzone są intensywne bombardowania" - powiedział rzecznik władz afgańskich Safiullah.
"Za wcześnie jest mówić o procesie pokojowym" w Afganistanie - powiedział z kolei wysłannik Unii Europejskiej do tego kraju, Hiszpan Francesc Vendrell, nawiązując do braku bezpieczeństwa w kraju i ciężkich walkach na południu Afganistanu.
"Jeśli stan bezpieczeństwa się nie poprawi, bardzo trudno będzie mówić o wolnych wyborach" - powiedział Vendrell, wskazując, że reszta kraju jest stale zagrożona przez islamskich terrorystów i bojowników, a także przez pospolitych bandytów.
Jak oświadczył w piątek wysoki talibański dowódca Mullah Abdullah, jego oddziały starają się odzyskać kontrolę nad terenami utraconymi pod koniec 2001 roku wskutek amerykańskiej ofensywy.
AFP poinformowała w sobotę o walkach pod Sangisak i zasadzce w prowincji Helmand, w której zostało rannych dwóch amerykańskich żołnierzy.
Tymczasem dwaj żołnierze amerykańskich sił specjalnych zostali zabici w sobotę w zasadzce zorganizowanej przez talibów o 110 km na zachód od Kandaharu, w południowym Afganistanie.
Jak poinformowano w komunikacie ogłoszonym przez dowództwo amerykańskiej bazy wojskowej, czterech żołnierzy odniosło w zasadzce rany. Był to jeden Amerykanin i trzech Afgańczyków.
Cztery samochody patrolu zostały ostrzelane przez bojowników dawnego reżimu talibów, którzy zajechali im drogę na motocyklach koło miejscowości Geresk, leżącej o 110 km na zachód od Kandaharu.
Amerykańscy i afgańscy żołnierze służb specjalnych wracali z patrolu zwiadowczego w prowincji Helmand. (an)