Amerykański żołnierz zginął w irackim ataku rakietowym
Amerykański żołnierz zginął w
ataku rakietowym na północy Iraku, w rejonie miejscowości Bajdżi.
Jak potwierdziło dowództwo sił USA w Tikricie, ataku pod Bajdżi (200 km na północ od Bagdadu) dokonano w sobotę wieczorem. Żołnierz zmarł później w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń.
Rzeczniczka sił USA w Tikricie, Josslyn Aberle podała, że bezpośrednio po sobotnim incydencie w Bajdżi schwytano sześciu mężczyzn wraz z granatnikiem, z którego wystrzelono pocisk.
Oddziały USA przeprowadziły też serię aresztowań w rejonie Bajdżi, zatrzymując 46 osób, w tym m.in. trzy osoby podejrzane o czynny udział w akcjach, wymierzonych przeciwko siłom koalicji. Za nielegalne posiadanie broni aresztowano dalsze 43 osoby. W jednym z domów w miejscowości Mukajszifa na południe od Tikritu, znaleziono ponad sto ręcznych granatów - podała Aberle. Z kolei pod zarzutem korupcji aresztowano szefa policji w miasteczku Tathrib. W jego domu znaleziono karabiny i amunicję.
Śmierć kolejnego żołnierza USA oznacza, że po 1 maja, kiedy to prezydent USA ogłosił zakończenie głównej kampanii wojskowej w Iraku, zginęło tu już - zarówno na froncie jak i w wypadkach - 513 żołnierzy amerykańskich.