Sensacyjne doniesienia po ataku na Kreml. "I tak się będzie działo"

Sensacyjne doniesienia po ataku na Kreml. "I tak się będzie działo"

Amerykanie: Ukraińcy stali za atakiem na Kreml. "I tak się będzie działo"
Amerykanie: Ukraińcy stali za atakiem na Kreml. "I tak się będzie działo"
Źródło zdjęć: © East News, Telegram
Żaneta Gotowalska-Wróblewska
25.05.2023 18:40, aktualizacja: 25.05.2023 19:00

USA boją się o odwet Władimira Putina po ataku dronów na Kreml, który miał miejsce na początku maja. Sugerują, że odpowiedzialna za to jest Ukraina. - Amerykanom się to nie podoba? Okej, niech tak będzie. A i tak się będzie działo - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak.

Amerykańskie służby analizują obecnie atak na Kreml, do którego doszło 3 maja, kiedy dwa drony znalazły się nad siedzibą rosyjskich władz. Administracja Bidena obawia się retorsji ze strony Rosji.

Amerykańskie agencje szpiegowskie przyznają, że nadal nie znają szczegółów ataku na serce rosyjskiej władzy, ale sugerują, że była to część serii tajnych operacji zorganizowanych przez ukraińskie służby bezpieczeństwa. Jak informuje "The New York Times", stało się to prawdopodobnie bez wiedzy prezydenta Ukrainy.

Reakcja Ukrainy: władze nie mają nic wspólnego

Na ten komunikat szybko zareagowała Ukraina. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak, komentując doniesienia "NYT", przekazał, że władze Ukrainy nie mają nic wspólnego z "dziwnym i bezcelowym" atakiem dronów na Kreml z 3 maja.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypomnijmy, że Rosja od początku oskarżała Ukrainę o przeprowadzenie tego ataku, który przedstawiała jako akt terroru i próbę zabicia Władimira Putina. Drony zostały zestrzelone, w incydencie nikt nie ucierpiał.

"Amerykanie mają pełne prawo do obaw"

Dr Piotr Łukasiewicz, były ambasador RP w Afganistanie, pułkownik rezerwy Wojska Polskiego i analityk ds. międzynarodowych, na Twitterze napisał, że "to kolejna oznaka wrażliwości relacji ukraińsko-sojuszniczych". "Owszem, Ukraińcy mają pełne prawo atakowania Rosjan na ich terenie. I owszem, Amerykanie mają pełne prawo do obaw o możliwą eskalację, jeśli do takich ataków wykorzystywany jest ich sprzęt" - dodał.

Były ambasador podkreślił: "Szkoda tylko, że strony porozumiewają się ze sobą przy pomocy 'przecieków ostrzegających'. Po 'Discord leaks' (chodzi o wyciek danych z Pentagonu, wrażliwe informacje pojawiły się na portalu Discord - przyp. red.) tajemnicze, anonimowe źródła w CIA, czy innej DIA, nie brzmią poważnie".

Analityk Michał Nowak dodał w swoim wpisie na Twitterze, że "USA mogą nie być zachwycone tymi działaniami i mogły ich w pełni nie zaakceptować lub nawet o nich nie zostały uprzednio poinformowane". I dalej: "Może być to jednak gra dyplomatyczna i próba zdjęcia z siebie ciężaru odpowiedzialności za wsparcie dla operacji poprzez dostawy sprzętu".

"Amerykanom się to nie podoba? Okej. I tak się będzie działo"

Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że to, co się oficjalnie ukazuje w tym temacie to jedno, a działania wojenne toczą się własnym torem i według swoich planów. - Amerykanom się to nie podoba? Okej, niech tak będzie. A i tak się będzie działo - mówi.

- Rosjanom wolno atakować Kijów, a Ukraińcom nie wolno atakować Moskwy? - pyta gen. Skrzypczak. I mówi: - Atakujmy i tyle. Oficjalny przekaz polityczny musi być taki, jaki jest, nie patrzmy na to. Niech Ukraińcy robią to, co uważają za właściwe. Niech idą do przodu. Innej opcji nie ma. Oni walczą o swoją suwerenność, niepodległość i o zwycięstwo.

"Obrońca ma prawo stosować wszelkie środki"

- Ukraińcy mają prawo atakować cele na terytorium Rosji, to jest ich decyzja - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Stanisław Koziej. - Bronią się przed agresją, a obrońca ma prawo stosować wszelkie środki, które są skuteczne w tej obronie. To zgodne z prawem międzynarodowym, rezolucjami ONZ - dodaje.

I podkreśla, że Zachód uznaje ich prawo do podejmowania własnych decyzji w tym względzie. - Wzdraga się jednak przed dostarczaniem środków dalekiego zasięgu, ale co do użycia nie zgłasza oficjalnie żadnych zastrzeżeń - mówi generał.

- Ten, który coś daruje drugiemu może stawiać jakieś warunki, co do przeznaczenia sprzętu. To wynika z polityki i interesów strategicznych dostarczających broń. Warunki są stawiane sztucznie i błędnie. Wynikają z kalkulacji i oceny, że jeśli nie będziemy drażnili za bardzo Władimira Putina, ten będzie grzeczny - ocenia rozmówca WP.

Tymczasem, jak zauważa, Putin udowodnił, że kieruje się wyłącznie własnymi kalkulacjami. - Jeśli potrzebowałby przeprowadzić jakąś operację czy użyć środków, zrobi to wtedy, gdy uzna za stosowne. Niezależnie od tego, jak postępuje druga strona - podkreśla gen. Koziej.

Zakaz lotów dronami w Moskwie

Przypomnijmy, że w Moskwie i obwodzie zakazano lotów dronami z wyjątkiem autoryzowanych statków organów państwowych. Tuż po ataku dronów na Kreml przewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Wiaczesław Wołodin powiedział, że posłowie będą żądać "użycia broni, która może powstrzymać i zniszczyć terrorystyczny reżim w Kijowie".

Według Wołodina, władze w Kijowie zagrażają "bezpieczeństwu Rosji, Europy i całego świata". Polityk podkreślił, że "nie może być żadnych negocjacji z reżimem Zełenskiego".

"Jeśli chodzi o drony nad Kremlem, to wszystko jest przewidywalne..." - skomentował wówczas w mediach społecznościowych Mychajło Podolak. Doradca Wołodymira Zełenskiego dodał, że "Rosja ewidentnie przygotowuje atak terrorystyczny na wielką skalę. Dlatego najpierw zatrzymuje dużą grupę domniemanych sabotażystów na Krymie, a potem pokazuje »drony nad Kremlem«".

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także