Amerykanie szukają dowodów winy Husajna
Amerykanie uznali w środę schwytanie w Iraku dawnego przywódcy partyzantów palestyńskich Abu Abbasa za dowód powiązań Saddama Husajna z terroryzmem. Przeszukują też domy naukowców irackich podejrzewanych o udział w tajnych programach wojskowych. Zbrojny opór w Iraku jest już sporadyczny. NATO zakończyło w środę misję obrony Turcji.
Według amerykańskiego Centralnego Dowództwa w Katarze schwytanie Abu Abbasa, który w 1985 roku kierował porwaniem włoskiego statku "Achille Lauro", "niszczy część siatki terroru wspieranej przez Irak i stanowi kolejne zwycięstwo w globalnej wojnie z terroryzmem".
Jednak władze Autonomii Palestyńskiej zażądały zwolnienia Abbasa, powołując się na porozumienie pokojowe z Izraelem z 1995 roku, przewidujące amnestię dla osób winnych przestępstw popełnionych przed 1993 rokiem. Wskazują, że Abbas wyrzekł się przemocy i władze izraelskie kilkakrotnie pozwalały mu podróżować do Gazy.
Prezydent George W. Bush rozpoczął wojnę z Saddamem, bo, jak powiedział, iracki dyktator ma broń masowego rażenia, która zagraża Stanom Zjednoczonym i może wpaść w ręce terrorystów. Jednak jak dotychczas żołnierze amerykańscy nie znaleźli żadnej zakazanej broni. W środę siły specjalne przeszukiwały w Bagdadzie dom irackiej mikrobiolog Rahib Tahy, zwanej "Doktor Zarazek", kierowniczki prac nad użyciem wąglika jako broni biologicznej.
Grupy żołnierzy amerykańskich przeczesują też podejrzane miejsca stolicy Iraku w poszukiwaniu członków kierownictwa obalonego reżimu. O losie Saddama Husajna i jego synów, Kusaja i Udaja, wciąż nic pewnego nie wiadomo - być może zginęli w jednym z nalotów. Na razie w ręce Amerykanów wpadły tylko dwie z 55 osób umieszczonych na liście najbardziej poszukiwanych. Choć na ulicach Bagdadu pojawiają się wspólne amerykańsko-irackie patrole policyjne, nadal zdarzają się grabieże. W środę obrabowano wielkie magazyny żywności na terenie Bagdadzkich Targów Międzynarodowych. W znacznej części kraju wciąż nie ma prądu, nie działają wodociągi i szpitale.
Prezydent Bush powiedział w Waszyngtonie, że zwycięstwo w Iraku jest "pewne, ale jeszcze nie doprowadzone do końca". Jeden z oficerów w Pentagonie ocenia, że w całym Iraku działa jeszcze od tysiąca do 10 tysięcy saddamowskich żołnierzy i bojowców, w tym fedainów Saddama i ochotników cudzoziemskich.
Bush podkreślił, że zmienia się rola wojsk amerykańskich - z "wyzwolicieli" stają się stopniowo siłami pokojowymi.
USA proszą jednocześnie inne kraje, w tym Polskę, o udział w siłach porządkowych liczących ogółem około 3000 żołnierzy, które miałyby zapobiegać grabieżom i strzec punktów dystrybucji pomocy humanitarnej. Wojskiem tym miałaby pokierować Dania. Premier Danii Anders Fogh Rasmussen sondował w środę na szczycie unijnym w Atenach opinie innych krajów europejskich na ten temat.
Amerykanie ogłosili, że do czasu wprowadzenia w Iraku nowej waluty przez posaddamowskie władze irackie, w obiegu będą zarówno dotychczasowe dinary, jak i dolary USA. Zapowiedzieli, że przejściowa administracja amerykańska wypłaci urzędnikom i innym pracownikom irackich służb publicznych nadzwyczajną zapomogę w wysokości 20 dolarów na osobę. Wypłatę dostaną w dolarach USA.
Zgodnie z nowym wizerunkiem sił USA, dowództwo zmieniło zasady prowadzenia walki dla żołnierzy oddziałów, które mają dopiero przybyć do Iraku. Mogą oni strzelać dopiero, gdy poczują się zagrożeni lub gdy zostaną zaatakowani.
"Nie ma tam już Dzikiego Zachodu" - powiedział na odprawie w Kuwejcie podpułkownik Gustave Perna, dowódca batalionu wsparcia.
W północnym Iraku oficerowie amerykańscy starają się ustalić okoliczności wtorkowej strzelaniny z udziałem piechoty morskiej USA w Mosulu, gdzie od amerykańskich kul zginęło według Associated Press siedmiu cywilów. Żołnierze amerykańscy tłumaczą, że zostali ostrzelani. Tymczasem w środę w Mosulu w kolejnej strzelaninie zginęły trzy osoby, a kilkanaście odniosło rany.(reb)