Alkohol, krew i szwy. Senator PiS w szpitalu
Jeden z parlamentarzystów PiS miał z blisko trzema promilami alkoholu w wydychanym powietrzu oraz poważnymi obrażeniami twarzy trafić do jednego z warszawskich szpitali. WP udało się ustalić, że chodzi o senatora Jana Dobrzyńskiego.
10.04.2018 | aktual.: 10.04.2018 16:04
Informację o tym, iż jeden z polityków partii rządzącej rzekomo wdał się w awanturę w okolicach Dworca Centralnego w Warszawie, czego skutkiem ma być m.in. złamany nos i rozcięty łuk brwiowy polityka, podał jako pierwszy na Twitterze dziennikarz Piotr Nisztor. - Jak widać dla niektórych rocznica tragicznej śmierci 96 osób, w tym prezydenta RP nie ma żadnego znaczenia! Szok... – napisał. Nie chciał jednak ujawnić nazwiska parlamentarzysty.
Jak dowiaduje się jednak Wirtualna Polska, chodzi o potężnego w regionie podlaskim (w ostatnich wyborach zdobył prawie 100 tys. głosów) białostockiego senatora PiS Jana Dobrzyńskiego, kojarzonego z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem. Kiedy w 1990 roku Jurgiel tworzył struktury Porozumienia Centrum w Białymstoku, Dobrzyński był jednym z pierwszych członków nowej partii. Dobrzyński jest byłym wojewodą, a także znanym hodowcą koni arabskich, o czym cała Polska dowiedziała się w kontekście czystek kadrowych, jakie w państwowych stadninach przeprowadził minister rolnictwa.
Wersja senatora
Do Dobrzyńskiego udaje się nam dodzwonić. Słychać, że jest zmęczony, nie kryje zaskoczenia naszym telefonem. Senator przyznaje w rozmowie z WP, że faktycznie znajduje się w szpitalu. – Jestem po zawale, zasłabłem – twierdzi. Zapewnia, że nic poważnego się nie stało i szybko się rozłącza, mówiąc, iż nie może rozmawiać przy lekarzu.
Senator oddzwania do nas po kilkunastu minutach. – Panie redaktorze, to nie była żadna przepychanka, awantura, po prostu się potknąłem przy schodach. Interwencji policji nie było, zadzwoniłem po pogotowie – twierdzi Dobrzyński. Potwierdza, iż do zdarzenia doszło w okolicy Dworca Centralnego. – To nie był żaden napad, nie brały w tym udziału osoby trzecie – mówi.
– Czy to prawda, że był pan pod wpływem alkoholu? – pytamy senatora PiS. – Ale co to znaczy pod wpływem alkoholu? To była niedziela, myśmy byli po obiedzie, ale też nie można mówić, że ja byłem pijany, czy coś w tym rodzaju… Nie jechałem do pracy, to był mój prywatny czas – odpowiada Dobrzyński. – Podobno miał pan blisko trzy promile alkoholu – mówimy. – Nie no, to niemożliwe, zresztą ja nie wiem, ja zapytam… - odpowiada mgliście senator. Nie zaprzecza, że był "pod wpływem".
Polityk w rozmowie z WP potwierdza, że ma założone szwy na twarzy. Twierdzi, że obrażeniom uległ… na pogotowiu. – Przynajmniej tak twierdzi moja lekarz – mówi nam Dobrzyński.
A co z funkcjonariuszami policji? Senator przekonuje nas, że sam prosił, by powiadomić policję. – Dla mnie to było ważne. Myślałem, że mogła być sytuacja, że ktoś mi nogę podstawił, bo upadłem dość mocno, straciłem przytomność – mówi. – Ale okazuje się, że to było bez potrzeby – dodaje. Dobrzyński informuje nas, że jeszcze dziś ma wyjść ze szpitala.
Pytania w sprawie wypadku senatora niezwłocznie skierowaliśmy do Komendy Stołecznej Policji. Po kilku godzinach otrzymaliśmy zdawkową odpowiedź rzecznika: "W ostatnim czasie policjanci nie podejmowali interwencji wobec parlamentarzysty i nie zatrzymywano również takiej osoby".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl