Aleksander Smolar: premier nie wykluczył "instrukcji pisanych przez Rosjan"
Jest tu oczywista aluzja. Poza alfabetem łacińskim drugi, który może wchodzić w grę, to cyrylica - tak skomentował słowa premiera Donalda Tuska prezes Fundacji im. Stefana Batorego politolog Aleksander Smolar. Podczas sejmowego wystąpienia w sprawie afery podsłuchowej, premier użył sformułowania "niezależnie od tego w jakim języku, jakim alfabetem były pisane scenariusze" afery.
25.06.2014 | aktual.: 25.06.2014 18:24
Zobacz także: **
- Co do źródeł prowokacji, której przejawem były podsłuchy, jak i co do osób, które były w to zamieszane, pozostaje ciągle obszar niepewności. Natomiast premier potwierdził, w sposób bardzo ogólnikowy, hipotezę, o której wiemy już dzięki aresztowaniu dwóch osób związanych z handlem węglem, iż chodzi tu o wielkie interesy energetyczne - mówił Smolar.
- Dla mnie jedyną rzeczą, której dotychczas nie słyszałem, jest, że tu chodzi też o to, że te osoby czy firmy były związane z interesami również gazowymi. Mielibyśmy do czynienia zarówno z wielkimi interesami węglowymi, jak i gazowymi oraz naftowymi. W obu przypadkach chodzi o silne powiązanie z Rosją - zaznaczył politolog.
- Premier nie wyjaśnił - nie wiadomo zresztą, czy ma już na ten temat silne hipotezy, a być może już nawet pewne dowody - czy mamy do czynienia z bezpośrednią inspiracją z Rosji; o tym mogłoby świadczyć zdanie, w którym mówi, że "niezależnie od tego, w jakim języku, jakim alfabetem były pisane te scenariusze". Jest tu oczywista aluzja. Poza alfabetem łacińskim drugi, który może wchodzić w grę, to cyrylica - zauważył prezes Fundacji im. Stefana Batorego. - Innymi słowy, premier nie wykluczył, że instrukcje były pisane przez Rosjan, że inspiracja w aferze podsłuchowej i ujawnianiu podsłuchów jest za wschodnią granicą, jest ulokowana w Rosji.
- Ale nie wiemy, czy premier sugeruje wręcz organizację całej prowokacji przez środowiska polityczne czy tajne służby rosyjskie, czy tu chodzi o silne powiązania energetyczne - a więc, że miałaby to być prowokacja ze strony firm rosyjskich, które sprzedawały na rynku polskim masowo węgiel w sposób nielegalny, czy zamieszanych w gazowe powiązania. Wyraźna jest jednak sugestia, że tu nie chodzi prawdopodobnie o źródła czysto polskie - polityczne, gospodarcze, czy służby specjalne - zauważył.