Aleksander Kwaśniewski odkrył dziury w drogach
Już znamy jeden z głównych powodów, dla których Aleksander Kwaśniewski postanowił wrócić do polityki. W zeszłym tygodniu w Rozmowie Radia Zet zwierzał się Monice Olejnik, że najbardziej uciążliwe w licznych prokuratorskich przesłuchaniach, w jakich ostatnio uczestniczy jest to, że musi... jeździć po polskich drogach.
Oddajmy może głos byłemu prezydentowi, by móc się z nim choć na moment połączyć w bólu: Do Krakowa jazda jest naprawdę drogą przez mękę, ze względu na, nawet te autostrady, za które się płaci, a które są ciągle w remoncie. Więc, ja myślę, że następnym, który powinien być przez prokuratorów przesłuchiwany – to jest minister transportu. On bardziej na to zasługuje niż ktokolwiek inny.
Podejrzewam, że mimo licznych wezwań do rozsianych po całym kraju prokuratur, były prezydent obecnie podróżuje nie więcej niż podczas sprawowania urzędu. Dlaczego więc dopiero teraz dociera do niego prawda, o której blisko 40 milionów obywateli wie od dawna? Ano dlatego, że politycy, co podejrzewaliśmy od zawsze, są kompletnie oderwani od rzeczywistości. I kiedy nagle schodzą ze stołka, szok jaki przeżywają musi równać się szokowi, jaki przeżywa noworodek opuściwszy brzuch swojej mamy.
Więc to tak żyje obywatel? - zdają się pytać. To na tym polegają te wasze problemy, o których coś tam od czasu do czasu słyszeliśmy - dodają. No rzeczywiście coś jest nie tak z tymi drogami/mieszkaniami/urzędami/podatkami - wymieniają.
Oczywiście Prezydent RP ma bardzo ograniczony wpływ na jakość dróg, jednak gdyby Aleksander Kwaśniewski jeden czy drugi raz przejechał się samochodem do Krakowa w czasach, kiedy był prezydentem, mógłby pewnie wpłynąć jakoś na ministra transportu. Jednak nic straconego. To, czego nie udało się prezydentowi załatwić podczas urzędowania, może starać się załatwić teraz, jeśli tylko zechciałby doradzać obecnej władzy.
O tym, że obecna władza takiego doradztwa będzie chciała, nie wątpię. Musi przecież skądś czerpać wiedzę o rządzonym przez siebie kraju, a latając śmigłowcami, jeżdżąc limuzynami w eskorcie policji, mieszkając w prezydenckich pałacach i lecząc się w rządowych klinikach, takiej wiedzy zdobyć nie może.
Pierwsze kroki w tym kierunku podjęła już Samoobrona, zastanawiając się nad skaptowaniem Józefa Oleksego. On jednak chyba nie do końca może zdać sprawę z życia zwykłego obywatela. W końcu mało który zwykły obywatel pije wino z Aleksandrem Gudzowatym. Zdecydowanie lepszym doradcą mógłby być Andrzej Pęczak - jak zauważył to już kilka dni temu mój redakcyjny kolega . O ile jednak on sugerował, że Pęczak nadaje się na doradcę ds. więziennictwa, ja uważam, że znacznie lepiej ten były poseł posłużyłby jako doradca ds. codziennego życia. W końcu Pęczak zrozumiał ostatnio jak drogie jest życie w Polsce i poprosił marszałka Sejmu o zapomogę, gdyż renta w wysokości 1900 złotych nie starcza mu na życie. Marszałek Sejmu chyba do prośby nie odniósł się przychylnie. Dobra, dobra, zobaczymy co powie za trzy lata.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska