Aleksander Kwaśniewski: chciałbym nie stracić energii i nie zgorzknieć
Życie jest tak bogate, że zajęcie się znajdzie, oby tylko zdrowie dopisywało i żeby właśnie nie stracić ten energii, żeby nie zgorzknieć. Ja myślę, że takie dzisiejsze spotkanie daje pewność, że ten dorobek, który człowiek wniósł, że ten wysiłek, który był, on został zauważony, że to nie jest wszystko ot, tak, grochem o ścianę, tylko że można spotkać się z wdzięcznością, co w polityce jest niezwykle rzadkie, z miłym słowem i z przyzwoitym, a wręcz przyjacielskim partnerem, bo niewątpliwie George Bush jest takim człowiekiem, który przecież nie musiał, a przecież chciał docenić, powiedzieć to głośno. Myślę, że to ważne i dla Polski, i dla mnie osobiście - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w "Sygnałach Dnia".
Sygnały Dnia: A czy prezydent Bush pytał pana, panie prezydencie, o plany na przyszłość?
Aleksander Kwaśniewski: Pytał, oczywiście, że pytał.
Jaka była odpowiedź?
- No, że buduję dopiero te plany na przyszłość. Natomiast jest zainteresowany, wierzy, że będziemy się spotykać również, kiedy już przestanę swój urząd prezydencki pełnić. Nawet na takie spotkanie umówiliśmy się już po złożeniu przeze mnie obowiązków w przyszłym roku. Jak pan chce w kontekście zapytać o Narody Zjednoczone...
* O ONZ, tak.*
- ...no to umówiliśmy się, że o tym nie będziemy właśnie dużo mówić, dlatego że sprawa jest bardzo delikatna, skomplikowana, mamy cały przyszły rok, żeby o tym myśleć.
A czy ma pan jakiś plan awaryjny? Jest pan młodym politykiem, rozpoznawalnym na świecie. Ma pan jakiś inny wariant, jeśli nie uda się zostać szefem ONZ?
- No wie pan, nawet by było dzisiaj z mojej strony czymś zupełnie nieodpowiedzialnym tylko tutaj szukać swojej perspektywy, bo przecież to jest bardzo niepewne, zależne od tylu okoliczności. W tym wieku być byłym prezydentem jest z jednej strony niełatwo, no bo jest się energicznym, chciałoby się coś robić, a już się jest byłym prezydentem, z drugiej strony to jest całe szczęście, bo człowiek jest ciągle jeszcze odpowiednio młodym, może coś robić i to nie jest tak, że już tylko dożywa swoich dni. Zresztą prezydent Bush będzie w podobnej sytuacji, prezydent Clinton już jest w podobnej sytuacji. Więc to nie jest tak, że ta grupa byłych prezydentów to ona jest nieliczna. Podejrzewam, że pójdę tym tropem, którym już inni poszli, a więc skorzystam z zaproszeń, które tutaj mam, choćby do Stanów Zjednoczonych, na spotkania, na wykłady, na różnego rodzaju dyskusje. Być może będą pewne projekty międzynarodowe, które pozwolą się zaangażować. Na pewno w Polsce pozostaną sprawy, gdzie mój głos może być istotny, jak
chociażby współdziałanie różnych sił na lewicy czy na centrolewicy, ale bez żadnych formalnych pozycji partyjnych.
Myślę, że, wie pan, życie jest tak bogate, że zajęcie się znajdzie, oby tylko zdrowie dopisywało i żeby właśnie nie stracić ten energii, żeby nie zgorzknieć. Ja myślę, że takie dzisiejsze spotkanie ono daje bardzo wiele otuchy, znaczy ono daje pewność, że ten dorobek, który człowiek wniósł, że ten wysiłek, który był, on został zauważony, że to nie jest wszystko ot, tak, grochem o ścianę, tylko że można spotkać się z wdzięcznością, co w polityce jest niezwykle rzadkie, z miłym słowem i z przyzwoitym, a wręcz przyjacielskim partnerem, bo niewątpliwie George Bush jest takim człowiekiem, który przecież nie musiał, a przecież chciał docenić, powiedzieć to głośno. Myślę, że to ważne i dla Polski, i dla mnie osobiście.